JAN
Nie wiem.
RADOST
Macież5 go! Już szaleć zaczyna,
Już, Bogu dzięki. – Jeździć, latać nocą…
I czegóż stoisz? Panie, zawrót głowy?
Hm! wstręt do wody! Co – wina pragnienie?
JAN
Stoję na warcie, muszę być gotowy
Otworzyć okno na pierwsze skinienie.
RADOST
Na co otworzyć?
JAN
Dla mojego pana:
Tędy wychodzi, tędy się i wchodzi.
RADOST
załamując ręce
Przez okna łazić śród6 jasnego rana!
To waryjata7 prawdziwie dowodzi,
ironicznie
I kiedyż wróci na swoje wesele?
JAN
Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.
RADOST
do siebie
O, muszę, muszę cugli mu przykrócić!
O, czego nadto, tego i za wiele!
Słychać pukanie do okna.
JAN
idąc do okna
Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.
Otwiera okno.
SCENA III
Gustaw ubrany do konia, Jan, Radost w głębi.
GUSTAW
włażąc przez okno
To czas! – niech go piorun trzaśnie!
JAN
Dobrze pan mówi: bogdajby go trzasnął!
GUSTAW
A co? Śpią jeszcze?
JAN
Byłby sen nie lada!
GUSTAW
Trochem się spóźnił.
JAN
Mnie to pan powiada.
GUSTAW
Pewnieś nie dospał.
JAN
Gdybym był choć zasnął.
GUSTAW
oddając pręt, czapkę, rękawiczki i ocierając twarz
No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,
Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:
Wicher, deszcz, zimno… psa by nie wygonił.
RADOST
A ciebie wygonił przecie.
SCENA IV
Radost, Gustaw.
GUSTAW
A stryjaszek!całując w rękę/
Dzień dobry!
RADOST
ozięble
Witamy z podróży!
GUSTAW
Już wstałeś?
RADOST
Jeszcześ nie spał?
GUSTAW
Dość czasu.
RADOST
Dzień duży.
GUSTAW
Dopiero świta.
RADOST
Świta, ale w twojej głowie.
GUSTAW
Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie.
Byle mnie kochał stryjaszek kochany,
Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany.
Lecz, cóż to? mars? mars? fe! precz z nim do licha!
zaglądając w oczy
No… proszę… troszkę. – Niknie wyraz srogi.
Czoło się równa, oko się uśmiecha.
Otóż tak lubię,/ ściskając go/
mój stryjaszku drogi!
RADOST
płaczliwie, zawsze dając przestrogi
Mój Gustawie, powiedz mi: chcesz, czy nie chcesz żony?
GUSTAW
Chcę, chcę, stryjaszku.
RADOST
Pewnie?
GUSTAW
Jestem jej spragniony —
RADOST
Jakiże to więc sposób wyszukałeś sobie?
GUSTAW
Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.
RADOST
Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy.
GUSTAW
I cóż!
RADOST
zniecierpliwiony
Cóż! Panna!
GUSTAW
A, bardzom ciekawy.
Co moją pannę to obchodzić może,
Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?
Nie śpię – tem lepiej dla niej, bo na jawie
Nią