To, jak rozumie się suwerenność, wyznacza tożsamość Konstytucji dlatego, że ma decydujące znaczenie dla wypełniania przez ustawę zasadniczą właściwej jej roli w określaniu granic władzy ze względu na prawa człowieka. Albo nadajemy suwerenności – w wymiarze międzynarodowym i wewnątrzkrajowym – sens, dzięki któremu podmiot suwerenny ma władzę nad wartościami (i w konsekwencji nad porządkiem prawnym) oraz ustanawia prawa człowieka, albo uznajemy, że suwerenność suwerena jest względna, a jej granice są określone przez zdeterminowane kulturowo wartości.
Z tej perspektywy sposób rozumienia suwerenności jest współistotny pojmowaniu demokracji. W świetle Konstytucji RP demokracja jest ustrojem, w którym rola większości podlega ograniczeniu ze względu na przyrodzoną i niezbywalną godność człowieka, stanowiącą źródło jego praw i wolności, niezależne od jakiejkolwiek władzy.
Demokracja bywa jednak utożsamiana z władzą większości, niezależnie od tego, jak władza ta została wyłoniona i jak jest sprawowana. W ten sposób zostaje zniesiona granica między demokracją a dyktaturą, między suwerennością narodu a suwerennością sprawującej faktyczną władzę polityczną jednostki czy grupy rządzącej.
Jednak ograniczanie pojęcia narodu do aktualnie dominującej w nim większości jest niedopuszczalną zmianą znaczenia tego pojęcia. Suweren zdominowany przez jakąkolwiek wszechwładną większość, wolną od konstytucyjnych ograniczeń, w istocie przestaje być suwerenny, skoro ta większość mogłaby odebrać władzę zwierzchnią narodowi i przyznać ją na przykład jednostce (por. Piotrowski 2018c).
Zarazem także uproszczenia w rozumieniu pojęcia demokracji prowadzą do jego jednostronnej interpretacji, skoncentrowanej na aspektach proceduralnych, co nie pozwala uniknąć wspomnianej dwuznaczności znaczeniowej.
Motywowany potrzebami politycznymi redukcjonizm interpretacyjny ogranicza pojęcie demokracji do przeprowadzanych okresowo wyborów, które służą ustanowieniu reprezentacji suwerena, legitymowanej w ten sposób do sprawowania nawet arbitralnej władzy; jej podstawą może być wynik wyborów pozwalający na wyłonienie większości niezależnie od tego, że stosowane procedury umożliwiają przekształcenie mniejszości uprawnionych do głosowania w większość parlamentarną; możliwe staje się zyskanie przez mniejszość uczestniczącą w wyborach władzy nad większością nieobecnych51. Demokracja tak pojmowana oznacza prymat woli większości także w ten sposób skonstruowanej (por. Piotrowski 2018c, s. 612).
Pojęcie suwerenności ma dwa wymiary: wewnętrzny, odnoszący się do statusu władzy w państwie, i zewnętrzny, określający jej usytuowanie w relacji z innymi państwami. Wymiar wewnętrzny znajduje odzwierciedlenie w ustrojowej zasadzie suwerenności narodu, wskazującej, do kogo należy władza w państwie (Garlicki 2018, s. 68). Wymiar zewnętrzny jest odzwierciedlony w zasadzie niepodległości i suwerenności państwa, oznaczającej niepodległy byt państwowy i zdolność państwa do decydowania o wszystkich dotyczących go sprawach i samodzielnego podejmowania wszystkich dotyczących go decyzji (Garlicki 2018, s. 72). Odpowiada to wyróżnionym w doktrynie cechom suwerenności, a mianowicie całowładności (odnoszącej się do sfery wewnętrznej, dotyczącej swobodnego kształtowania stosunków prawnych o charakterze wewnętrznym) i samowładności (odnoszącej się do sfery zewnętrznej, dotyczącej niezależności władzy od innych państw i podmiotów międzynarodowych) (por. Uziębło 2010b, s. 584).
Wewnętrzny i zewnętrzny wymiar suwerenności są współistotne godności jednostki. Godnościowy sens suwerenności polega właśnie na tym, że suwerenność państwa znajduje umocowanie i potwierdzenie w woli jednostki, której suwerenne decyzje podtrzymują istnienie państwa suwerennego o tyle, o ile jednostka dostrzega w jego istnieniu potwierdzenie własnej podmiotowości i z tego właśnie powodu jest gotowa owego państwa bronić. Może się przy tym okazać, że za suwerenność trzeba zapłacić życiem. Po wielokroć w historii powtarza się przecież doświadczenie mieszkańców Melos z czasów wojny peloponeskiej. Sprzeciwili się oni głoszonej przez żądających ich kapitulacji Ateńczyków zasadzie: „Silniejsi osiągają swe cele, a słabsi ustępują” (Tukidydes 1988, s. 337). Dysponujący przewagą militarną Ateńczycy „wszystkich mężczyzn […] wymordowali, kobiety i dzieci sprzedali w niewolę” (Tukidydes 1988, s. 343). Obrona suwerenności była w istocie – w czasach wojny peloponeskiej i podczas innych wojen – potwierdzeniem własnej godności, która nie ma ceny. Odnajdujemy związek między suwerennością państwa a godnością jednostki w słowach preambuły Konstytucji 3 Maja: „ceniąc drożej nad życie […] niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu” i w wypowiedzianych w Sejmie 5 maja 1939 roku słowach ówczesnego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka: „W Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz […], która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”52. Poświęcenie własnego życia w obronie suwerenności zewnętrznej i wewnętrznej staje się – jeśli jest rezultatem własnego wyboru, co zwykle bywa przywilejem nielicznych, podejmujących decyzje za tych wszystkich, którym przypadł w udziale jedynie status otaczanych czcią ofiar – współistotne potwierdzeniu własnej godności, która nie ma ceny. W istocie więc suwerenność państwa ma swoje oparcie w kulturze duchowej społeczeństwa, afirmującej – jak to formułuje wstęp do Konstytucji – „walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami”. Wydaje się, że ludzie mają pewną niezwykłą właściwość: łatwość różnorodnych i przeciwstawnych racjonalizacji wojen oraz ich degradujących konsekwencji, które ujawniają się także w okresie pokoju, ze względu na rujnujące społeczeństwa następstwa zbrojeń, prowadzonych w imię zachowania suwerenności, osiągalnej może w poprzednich stuleciach, teraz jednak – wobec wielowymiarowych konsekwencji globalizacji – zredukowanej do roli mitu; mit ten spełnia wszakże, właściwą mitom, funkcję podtrzymywania i uzasadniania pewnego porządku społecznego (por. Campbell 2007, s. 50).
Suwerenność państwa i suwerenność jednostki uzupełniają się wzajemnie i przenikają. Nie jest suwerenne państwo, które staje się silniejsze słabością obywateli i w którym ludzie nie mają praw także dlatego, że z nich nie korzystają, ponieważ nie rozumieją znaczenia tych praw albo nie chcą ryzykować powoływania się na nie. Tę właśnie zasadę wyraża art. 5 Konstytucji RP, w myśl którego Rzeczpospolita „strzeże niepodległości […], zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela”. Konstytucja odzwierciedla przekonanie, że państwo, które – niekiedy w imię deklarowanej suwerenności wewnętrznej – pozbawia jednostki przyrodzonych i niezbywalnych praw współistotnych godności człowieka, traci suwerenność rzeczywistą, zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną, nawet jeśli zachowuje suwerenność pozorną, potwierdzoną powszechnie uznawanymi oznakami panowania. Stan praw człowieka w państwie jest miernikiem jego suwerenności państwa, tym bardziej zagrożonej, im bardziej zagrożone są prawa jednostki, w tym prawo do prawa (por. Rodota 2012, s. 41); to ostatnie jest nierozerwalnie związane z respektowaniem postanowień Konstytucji, zwłaszcza dotyczących zasady podziału władz, demokracji przedstawicielskiej, niezależności sądów i niezależności sędziów.
Gdy