Przez samą przynależność do sieci globalnej i bezkrytyczne oparcie funkcjonowania państwa oraz społeczeństwa na systemie informatycznym stajemy się zależni od dysponentów tego systemu; należą do nich globalne korporacje, które zajmują się przetwarzaniem informacji i działają dla zysku (pochodzące z Polski informacje są gromadzone i przetwarzane dla celów reklamowych, a także przechowywane poza Polską). Jako państwo nie mamy wpływu na to, komu informacje te będą przekazane i jak długo będą przechowywane – o tym decydują właściciele korporacji, niekiedy uprzedzając o możliwości udostępnienia informacji, w szczególności dla potrzeb służb państwowych Stanów Zjednoczonych (por. Piotrowski 2013, s. 493). W epoce przedinternetowej państwo suwerenne nie wyraziłoby w sposób dorozumiany zgody na tego rodzaju dostęp do wiedzy o swoich obywatelach. Teraz jednak – bez przekazania komukolwiek jakichkolwiek kompetencji i w warunkach obowiązywania art. 5 Konstytucji, który nakłada na władze publiczne obowiązek strzeżenia bezpieczeństwa obywateli – państwo godzi się na udostępnianie różnorodnych informacji o nich (także wizerunków ich twarzy) podmiotom, od których nie wymaga się żadnych gwarancji zapewnienia bezpieczeństwa obywateli, poza tymi, jakie firmy te oferują. Inne korporacje zajmują się analizą danych na zlecenie (por. Piotrowski 2013, s. 493).
Zarówno międzynarodowe korporacje, jak i rządzący skwapliwie korzystają z postępującej erozji prywatności jako wartości kulturowej. Władze publiczne starają się tworzyć zbiory danych, bez których państwo dotychczas funkcjonowało, nie stwarzając immanentnego zagrożenia wartości konstytucyjnych. Gromadzenie danych podlegających integrowaniu może pozwolić władzy na konstruowanie profili informacyjnych, które odnoszą się do poszczególnych osób, niezależnie od ich wiedzy i woli.
W zglobalizowanym świecie suwerenność państw ustępuje przed suwerennością międzynarodowych korporacji i poszczególnych osób, które nie ponoszą odpowiedzialności przed żadnym parlamentem i żadnym rządem, a podlegają jedynie konsekwencjom dążenia do maksymalizacji zysku.
Zasadnicze zagrożenia suwerenności związane są przede wszystkim z niekontrolowanym rozwojem nowych technologii informacyjnych i komunikacyjnych oraz konsekwencjami zastosowań i autonomizacji sztucznej inteligencji.
W praktyce życia codziennego – między innymi w związku z rozwojem automatyzacji usług, transakcji giełdowych, a także rozwojem Internetu rzeczy – o sytuacji człowieka coraz częściej nie decydują już ludzie. Coraz częściej też ludzie legitymizują decyzje podejmowane przez oprogramowanie. Postępy w dziedzinie dehumanizacji sfery zaspokajania potrzeb człowieka są prawdopodobnie tak samo nieuchronne, jak erozja prywatności.
Zachowanie suwerenności wymaga dostrzeżenia związku godności człowieka z jego nowymi prawami, wynikającymi z zasady: Habeas potestatem humanam. Władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza nie mogą być sprawowane przez programy komputerowe czy też inne formy służące podejmowaniu decyzji, także te, które są określane mianem „sztucznej inteligencji” (por. Piotrowski 2018d).
Z zasady godności człowieka wynika bardzo ważne prawo człowieka, które należy dostrzec i promować – prawo do tego, aby decyzje kształtujące sytuację prawną i polityczną człowieka były podejmowane przez ludzi, a nie przez najdoskonalsze nawet narzędzia. Narzędzia, chociaż mają zalety, zawsze będą pozbawione właściwych ludziom potencjalnych możliwości związanych ze zdolnością przejawiania empatii czy kierowania się emocjami, przeżywania radości, cierpienia czy zwątpienia.
Konstytucje państw demokratycznych ustanawiają zasady sprawowania władzy przez suwerenne ludy, nie zaś przez suwerenne algorytmy. Podstawą suwerenności jest wolność wyboru oparta na dialogu, perswazji i podejmowaniu decyzji w rezultacie deliberatywnego procesu. Istniejące obecnie formy sztucznej inteligencji nie są w stanie przeprowadzić rozumowania opartego na wiedzy i kulturze ani wejść w dialog, w wyniku którego mogłyby zostać przekonane do konkretnego rozwiązania i w rezultacie zmiany poglądu. Nie stworzono dotychczas takiego narzędzia, które miałoby przysługującą wyłącznie ludziom kulturę duchową. Tego, co czyni człowieka człowiekiem, ciągle jeszcze nie sposób wyprodukować, ani też policzyć, zmierzyć i zważyć. Wydaje się wątpliwe, by w procesie uczenia można było przekazać wartości maszynie, skoro nie można przekazać ich tak wielu ludziom (por. Piotrowski 2018d).
Istnienie ustroju demokratycznego jest nierozerwalnie związane z podmiotowością ludzi, nie zaś najdoskonalszych nawet narzędzi, które ludzie stworzyli. Podstawowym prawem człowieka pozostaje prawo do bycia we władzy ludzi. Brak sprawowanej przez ludzi kontroli nad narzędziami może być symptomem katastrofy, nie zaś cechą ustroju demokratycznego. Konstytucje powinny zatem potwierdzać prawo do bycia rządzonym przez ludzi, a więc prawo do tego, by status jednostki – jej prawa, wolności i obowiązki – nie był określany jedynie przez programy komputerowe.
Prawo do nietykalności osobistej – rozumiane jako zakaz jej arbitralnego naruszania przez władze i którego potwierdzeniem jest znana od wieków zasada Habeas corpus – wymaga reinterpretacji. Wobec potencjalnych zagrożeń związanych z możliwością ingerencji w świadomość człowieka bez jego zgody niezbędne wydaje się proklamowanie w konstytucjach i prawie międzynarodowym zasady Habeas mentem. Ta właśnie zasada, wyrażająca potrzebę zagwarantowania wolności wewnętrznej człowieka, może okazać się ostatnią rubieżą jego godności, zagrożonej przez pozbawienie prawa do prywatności i tożsamości informacyjnej (por. Piotrowski 2018d).
Związek suwerenności oraz ustawy zasadniczej znajduje odzwierciedlenie w zawartym we wstępie do niej powiązaniu odzyskania suwerenności i ustanowienia Konstytucji, wyrażonego w formule: „Odzyskawszy […] możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia” o losie Ojczyzny „ustanawiamy Konstytucję”.
Dokonująca się w ustanowieniu konstytucji proklamacja odzyskania suwerenności jest w swej istocie tożsama z jej konstytucyjnym ograniczeniem, jeśli przez ustawę zasadniczą rozumiemy akt podporządkowujący politykę prawu, a nie odwrotnie. Proklamowany w konstytucji jej twórca zyskuje swoją tożsamość ustrojodawczą i zdolność do działania dzięki konstytucji (Arato 2016, s. 1), która swoimi postanowieniami ogranicza suwerenność suwerena, stanowiąc zarazem jej potwierdzenie (por. Piotrowski 2017, s. 705). W sensie prawnym i politycznym podmiot suwerenności – zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej – „istnieje mocą tego, że jego istnienie uznaje konstytucja” (Jackson 2011, s. 94). Już samo istnienie konstytucji, wyrażającej ograniczenie władzy przez prawa człowieka, odbiera suwerenowi pełnię władzy nad tymi prawami i redukuje jego szczególny status. Ogłaszający swój status „suweren znajduje się jednocześnie na zewnątrz i wewnątrz porządku prawnego” (Agamben 1998, s. 15) i może stwierdzić brak jakichkolwiek reguł poza porządkiem prawnym (Agamben 1998, s. 15), co przecież zdaje się przemawiać na rzecz przekonania o suwerenności prawa (Agamben 1998, s. 30), a więc w istocie suwerenności konstytucji stwarzającej i ograniczającej władzę ustrojodawczą. Z tego względu możliwe staje się uznanie konstytucji za „ostatecznego albo normatywnego suwerena” (por. Barker 1963, s. 212 i n.).
W literaturze dotyczącej brytyjskiego systemu ustrojowego znajduje wyraz pogląd, że suwerenność parlamentu jest w istocie odzwierciedleniem suwerenności niepisanej konstytucji, z której czerpie on swoje rozległe uprawnienia składające się na supremację legislatywy w granicach rządów prawa (Allan 2015, s. 133); ich urzeczywistnienie jest obowiązkiem sędziów, mających oparcie nie tylko w woli parlamentu, ale także w zasadach , wymagających od sędziów orzekania wedle ich własnej koncepcji zastosowania ideału rządów prawa w danych okolicznościach60. W myśl poglądów części doktryny brytyjska konstytucja common law odzwierciedla kompromis między suwerennością parlamentu a jej ograniczeniami wynikającymi z zasad rządów prawa. Doświadczenia brytyjskiej koncepcji parlamentaryzmu wskazują na istnienie nierozerwalnego związku suwerenności narodu, parlamentu i konstytucji, związku między suwerennością narodu i suwerennością prawa, a więc