Od tej chwili Alois jawnie żył z Fanni, która na początku zaczęła nalegać, by Klara Pölzl, o rok starsza i wyraźnie traktowana jako potencjalna rywalka o względy Aloisa, opuściła domostwo Hitlerów. (…) Śmierć Anny Hitler w 1883 roku otworzyła drogę do małżeństwa Aloisa i Fanni. Doszło do niego sześć tygodni później. Drugie dziecko, Angela, urodziło się w niecałe dwa miesiące po weselu. W 1884 roku Fanni zachorowała na gruźlicę i w tym samym roku, w sierpniu, w wieku dwudziestu trzech lat zmarła. (…) Kiedy Fanni umierała, Klara była w ciąży (…)”47.
Zapewne dlatego Hitler tak obsesyjnie obawiał się pytań o rodzinę i reagował na nie agresją. Sekretem były seksualne problemy Adolfa związane z potencją i przekładające się na zamiłowanie do dużo młodszych, niemal dziecinnych kobiet o powierzchownej naturze trzpiotek, które brał we władanie jak zakładniczki, ograniczając im swobodę myśli i działania, nieustannie kontrolując, jednocześnie rozkochując w sobie i nie pozwalając się do siebie zbliżyć. Ktoś kiedyś powiedział, że jego związki z kobietami bardziej przypominały zależność psa od pana, i chyba jest w tym sporo racji. Dziwnym trafem wszystkie kobiety „wybawcy narodu” ginęły tragiczną śmiercią lub usiłowały popełnić samobójstwo. Poznana w 1926 roku przez Adolfa jego młodzieńcza miłość, szesnastoletnia Mimi Reiter48, targnęła się na życie z powodu zawodu miłosnego, w którym on był głównym tragicznym bohaterem, w 1928 roku. Geli Raubal49, niemal dwa razy młodsza od Hitlera jego dwudziestotrzyletnia siostrzenica i prawdopodobna kochanka oraz wielka miłość, która tytułowała go „wujkiem Adim”, została znaleziona martwa 18 września 1931 roku. Dziewiętnastoletnia, młodsza od Hitlera o dwadzieścia trzy lata Eva Braun50 podjęła próbę samobójczą w 1932 roku, strzelając do siebie, czym prawdziwie wystraszyła Führera i nieco zmieniła jego podejście. Nie była to jednak jej ostatnia próba, kolejny raz targnęła się na życie, połykając pigułki nasenne.
„Eva nie tolerowała takich nieszkodliwych flirtów, a jej wyobraźnia romantycznej uczennicy nie dopuszczała istnienia rywalek. Im dłuższe były absencje Hitlera (nigdy nie zabierał jej ze sobą), tym bardziej czuła się rozczarowana jego zachowaniem. W końcu 28 maja 1935 roku zdecydowała się na drugą, równie melodramatyczną próbę samobójczą. Tym razem przedawkowała Veronal (pierwszy powszechnie dostępny barbituran, używany wówczas jako lek nasenny), ale najpierw upewniła się, że ktoś ją uratuje. Przeszła płukanie żołądka, a kiedy odzyskała przytomność, Hitler siedział tuż przy jej łóżku. Obiecał, że wynajmie jej mieszkanie na Widenmayerstrasse, w którym miała zamieszkać z Gretl51. Tam właśnie razem z Hitlerem organizowała przyjęcia i «robiła to, co lubiły robić młode dziewczęta, kiedy dorośli nie widzieli». Pikantny smaczek bycia kochanką Führera psuła jednak świadomość, że jej rodzice nie akceptowali takiego «haniebnego» stylu życia”52.
Nie ulegało wątpliwości, że ten pokrętny, zakompleksiony człowiek miał wiele do ukrycia i jeszcze więcej do stracenia, potrzebował zatem wsparcia i instytucjonalnej pomocy, która chroniłaby go przed światem, ale i jego własnymi maniami.
Z jednej strony był zamkniętym w sobie introwertykiem, odludkiem i paranoikiem, a z drugiej uwielbiającym poklask i sławę politycznym celebrytą. Na wiecach gromadził tłumy fanatyków. Kobiety, niczym późniejsze fanki na widok gwiazdy rocka, piszczały, spazmatycznie szlochały i oddawały się marzeniom: starsze, by mu matkować, gotować obiadki i głaskać po głowie, młodsze, by stał się ojcem ich dzieci. Był jak idol. Ludzie stali w wijących się, długich kolejkach po autograf, uścisk dłoni, muśnięcie munduru czy chociażby spojrzenie. Czcili go niczym mesjasza, jedyną szansę na zbawienie narodu, wiwatowali i niemal mdleli na sam jego widok, a on chętnie podsycał tę pozbawioną boga religię.
Rodziło to oczywiście obawę o bezpieczeństwo, na które kładziono coraz większy nacisk i które pochłaniało coraz większe środki i stało się kolejną obsesją Hitlera. Nie było kwoty, jakiej by nie wydał na opancerzone samochody (za które płacono z państwowych pieniędzy), jak na ironię – zawsze kabriolety, w których stanowił łatwy cel, zwłaszcza gdy wstawał. Latał samolotami, w których kazał montować dla siebie fotel z katapultą, bo wydawały mu się najbezpieczniejszym środkiem transportu, a poza tym dzięki temu mógł wygłaszać jednego dnia płomienne przemówienia w kilku miejscach, stwarzając wrażenie wszechobecnego.
Miał wiele obsesji i natręctw. Wyprzedzając czasy i modę, maniakalnie dbał o swój wizerunek, do perfekcji ćwicząc i reżyserując przemówienia publiczne. Jako pierwszy polityk wychodził do publiczności nie zza kulis sceny, lecz przez drzwi sali, przechodząc przez tłumy szalejące ze szczęścia i ekscytacji. Na początku milczał, doprowadzając masy niemal do obłędu, a gdy już przemówił, modulował głos, krzyczał, wił się, skręcał i pluł. Kazał Heinrichowi Hoffmannowi robić sobie zdjęcia, gdy przygotowywał się do wystąpień i w ich trakcie, by w przyszłości móc skorygować niedociągnięcia. Hoffmann jako oficjalny fotograf Führera zrobił mu około 2,5 miliona zdjęć, które ujrzały światło dzienne w formie plakatów, pocztówek, broszur etc. Co więcej, zmonopolizował swoją działalność, pozyskując wyłączne prawo do sprzedaży zdjęć Hitlera, ale oddwał swemu obiektowi i „muzie” 10 procent zysków.
To właśnie w jego zakładzie fotograficznym Hitler poznał siedemnastoletnią Evę Braun, która miała stać się jego towarzyszką na resztę życia.
Dbając o wizerunek, podczas gdy inni biedowali, szastał pieniędzmi na prawo i lewo, wydając je na luksusowe dobra w postaci samochodów, ubrań, szampana, dziewięciopokojowego mieszkania w Monachium czy „daczy” w górach. Należy jednak napomknąć, że unikał płacenia podatków. Ten pochodzący z prostej rodziny nieuk, dorwawszy się do władzy, ostentacyjnie otaczał się luksusem i zupełnie nie panował nad wydatkami. Co ciekawe, Hitler nie miał portfela. Pieniądze zawsze nosił ktoś z jego obstawy.
Tak jak miał słabość do klasyki w malarstwie, tak również miał upodobanie, a wręcz obsesję na punkcie twórczości Wagnera. Po tym, jak w młodości obejrzał operę Lohengrin, muzyka tego kompozytora zawładnęła jego duszą i umysłem, towarzysząc mu na każdym kroku, o czym wspomina w Mein Kampf.
Miał bzika na punkcie budowy autostrad i najchętniej całą Europę pokryłby ich asfaltowo-betonową pajęczyną. Uwielbiał zakazane w Trzeciej Rzeszy amerykańskie kreskówki Disneya z Myszką Miki i Królewną Śnieżką na czele oraz westerny. Wierzył w możliwość porozumiewania się z psami i miał kompleks mesjasza, którego zadaniem jest zbawienie ukochanych Niemiec.
„Merkuryusz Polski Ordynaryiny” (z archiwum prywatnego)
„Führer nie znosił Bożego Narodzenia oraz związanej z nim świątecznej atmosfery: choinki, prezentów, opłatków, składania życzeń – i tak dalej. (…) Gdy jednak został kanclerzem, zawsze dbał o wysyłanie krewnym, znajomym i osobistościom prezentów. (…) Nigdy jednak nie pozwolił ustawić w Kancelarii Rzeszy świątecznej choinki” 53.
Hitler był też ogromnym szczęściarzem. Choć podjęto ponad czterdzieści prób zabicia go, z zamachów zawsze wychodził cało, z coraz głębszym przekonaniem, że opatrzność nad nim czuwa, żądając zrealizowania epokowej misji.
Był