Nie pamiętam już, ile razy Jezusa obciążano odpowiedzialnością za to, że zabójca wpadał w szał, porywał młode kobiety, torturował je przez wiele godzin, a nawet dni. Na przykład morderca, gwałciciel i sadysta Harvey „Młotek” Carignan. Harvey oświadczył: „Nakazał mi to Bóg”. Podobnie bronił się były grabarz Peter Sutcliffe – zwany „Rozpruwaczem z Yorkshire” – który rzekomo doznał objawienia, kopiąc dół na cmentarzu.
Największy problem polega na tym, że psychiatrzy, podobnie jak adwokaci, starają się jak najskuteczniej bronić swoich klientów.
LEE BAKER, ZNANY JAKO „KUSZNIK Z BOURNEMOUTH”
W 1987 roku uczestniczyłem w procesie, który toczył się przed sądem w Winchester. Oskarżonym o morderstwo był dwudziestoletni Lee Baker, a problem jego poczytalności – lub braku poczytalności – doprowadził do zażartej dyskusji między biegłymi obrony i oskarżenia. Stan faktyczny związany z zabójstwami, o które go oskarżono, nie ulegał wątpliwości – Lee przyznał się do winy.
Baker był przystojnym młodym człowiekiem i od października 1983 roku spotykał się z pewną dziewczyną, ale rozstali się w kwietniu 1986 roku, gdy złamał jej nos podczas awantury. Co zrozumiałe, matka ofiary, Alida, kazała jej zerwać z Bakerem, co sprawiło, że ten dosłownie oszalał.
W poniedziałek 28 lipca 1986 roku odwiedził Alidę Johannę Marię Goode w jej domu przy Shelton Road 6 w Bournemouth. Uciął jej głowę, ułożył zwłoki na łóżku, zastrzelił z kuszy psa należącego do rodziny – zwierzę schowało się pod stołem w kuchni – a następnie podpalił dom. Wkrótce potem spotkał dawną sympatię jadącą na rowerze do domu. „Widzisz wozy strażackie? – spytał. – Jadą do ciebie. Cześć!”.
Jednak na tym nie skończył. Na Castle Lane strzelił z kuszy do niejakiego Arthura Rattue, a następnie pchnął go nożem. Rattue zdołał dotrzeć do jednego z domów, zadzwonił i zemdlał na schodach. Wezwano karetkę pogotowia i ranny przeżył. Lee został aresztowany następnego dnia, gdy udał się na stację benzynową i napełnił kilka kanistrów. Zamierzał dokonać podpaleń w nieustalonych miejscach.
Psychiatra powołany jako biegły przez obrońców utrzymywał, że Baker popełniał przestępstwa w stanie niepoczytalności, a zatem sędzia powinien wymierzyć łagodną karę. Oskarżyciele zaangażowali dwoje psychiatrów, którzy podważyli ten pogląd i oświadczyli, że człowiek zasiadający na ławie oskarżonych jest całkowicie poczytalny, a zatem ponosi pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Opisali Bakera jako „zimnego psychopatę, pozbawionego uczuć, emocji i wyrzutów sumienia”. Twierdzili, iż podstawą tej fachowej opinii są wielogodzinne rozmowy przeprowadzone z oskarżonym w szpitalu więziennym w Winchester.
W trakcie przesłuchania krzyżowego ujawniono dokumentację widzeń i okazało się, że jeden z biegłych prokuratury rzeczywiście rozmawiał z Lee przez sześćdziesiąt minut, jednak jego koleżanka wpadła tylko na chwilę, by się przywitać. Oparła swoje zeznania na relacji kolegi. Lee Baker odsiaduje obecnie wyrok dożywotniego więzienia w zakładzie karnym Oakwood w Staffordshire; rozumiem, że później nie zastrzelił nikogo z kuszy ani nie uciął mu głowy. W trakcie studiów poprzedzających powstanie tej książki napisałem do Bakera, ale nie odpowiedział.
Od przeszło trzydziestu lat rozmawiam z psychopatami seksualnymi – wielu z nich to seryjni mordercy – w zakładach karnych Ameryki, Rosji, Indii i Dalekiego Wschodu. To okropne miejsca; każdą cegłę przenika mdły zapach środków dezynfekcyjnych i zaschniętego moczu. Siedziałem naprzeciwko mężczyzn i kobiet, którzy opowiadali o swoich przerażających zbrodniach – niekiedy z radością – a następnie przysięgali, że są niewinni. Z tego powodu trudno mi wybrać kilka przykładów ekstremalnych psychopatów, a poza tym niniejsza książka ma ograniczoną objętość.
Nie można wyprostować krzywego drzewa.
Gerald Sullivan, zastępca prokuratora okręgu Suffolk, w rozmowie z autorem, 1994
Psychiatrzy mówią, że nie można wyleczyć psychopaty o morderczych skłonnościach. Co oni wiedzą? Mamy tu idealne lekarstwo. Stary wózek szpitalny. Wystarczy przypiąć delikwenta pasami i po krzyku!
Neil Hodges, zastępca naczelnika więzienia Walls w Huntsville w Teksasie odpowiedzialny za egzekucje, w trakcie rozmowy z autorem na temat seryjnego zabójcy Kennetha McDuffa, marzec 1995
Uwaga Hodgesa może się wydawać makabryczna, uważam jednak, że ma on sporo racji – zademonstrowano mi procedurę wyprowadzania skazańca z celi śmierci i przywiązywania go do wózka. Nie było kroplówek (kat przebywał na urlopie), ale ogarnęła mnie metafizyczna trwoga. Rzeczywiście skazaniec może cierpieć na wszystkie choroby znane ludzkości, ale kilka następujących po sobie zastrzyków w trakcie egzekucji na pewno go z tych chorób wyleczy. Kuracja trwa dokładnie siedem minut.
Mimo doświadczeń zawodowych naczelnika Hodgesa wydaje się oczywiste, że psychopatia jest nieuleczalna. Jej przyczyny są kwestią sporną i wolę pozostawić dyskusje na ten temat osobom bardziej wykwalifikowanym ode mnie. Jeśli ktoś jest psychopatą, pozostaje nim na całe życie, ponieważ nie ma żadnego lekarstwa na tę chorobę – oprócz stosowanego przez naczelnika Hodgesa: 8 centymetrów sześciennych dwuprocentowego roztworu tiopentalu, 15 centymetrów sześciennych soli fizjologicznej, 50 miligramów bromku pankuronium, znowu 15 centymetrów sześciennych soli fizjologicznej oraz 1,50–2,70 mEq chlorku potasu na kilogram masy ciała. To wystarcza, by zlikwidować objawy psychopatii.
W dawnych czasach powszechnie stosowano elektrowstrząsy. Wierzono, że staną się one uniwersalnym sposobem leczenia wszelkich zaburzeń psychicznych, lecz metoda ta nie spełniła pokładanych w niej nadziei. (Warto zauważyć, że w Stanach Zjednoczonych do niedawna również stosowano prąd elektryczny do leczenia różnorodnych zaburzeń zachowania. Zwykli ludzie nazywają to krzesłem elektrycznym, a więźniowie „ujeżdżaniem błyskawicy”).
W epoce wiktoriańskiej zanurzano chorych w lodowatej wodzie albo przystawiano im pijawki, uważane za skuteczne remedium na wiele chorób psychicznych. Żadna z tych eksperymentalnych metod nie okazała się skuteczna i pacjenci często byli później w gorszym stanie niż przed rozpoczęciem kuracji. Spacerowali oszołomieni, ze śliną cieknącą z ust, po idealnie utrzymanych ogrodach szpitali psychiatrycznych, nie wiedząc, co się z nimi dzieje. Czego zresztą należało się spodziewać.
Niegdyś mieszkałem w sennej wiosce Wickham w Hampshire, zaledwie czterysta metrów od wąskiej drogi prowadzącej do szpitala psychiatrycznego Knowle, który później zburzono, by wybudować osiedle mieszkaniowe. W owych czasach wielu pacjentom pozwalano spacerować swobodnie po okolicy, zaglądać przez okna do pubu i pukać do drzwi miejscowych emerytów – jeśli panowały upały, chorzy czasem chodzili nago. Popełniali samobójstwo, wieszając się w miejscowym zagajniku albo skacząc z wiaduktu kolejowego, co nie wpływało korzystnie na stan psychiczny maszynistów.
Skoro psychopatia jest nieuleczalna, po co obszernie pisać o psychopatach? Cóż, mam wrażenie, że istnieje rozsądna odpowiedź – studiując zachowania przestępców, których udało się schwytać, funkcjonariusze organów ścigania mogą poznać sposób funkcjonowania ich chorych umysłów. Wiedza ta jest przydatna, gdy próbujemy tworzyć profile psychologiczne seryjnych zabójców przebywających