Wybitny frenolog Franz Joseph Gall, żyjący w latach 1758–1828, działał w epoce rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich. Kiedy ogłosił wyniki swoich badań, wzbudziły one niewielkie zainteresowanie, choć dokonał wielkiego odkrycia – doszedł do wniosku, że funkcjonowanie umysłu zależy od fizycznej struktury mózgu, jego anatomii i fizjologii.
Innymi słowy, Gall uznał, że to, co dzieje się w ludzkiej głowie, jest uwarunkowane aktywnością poszczególnych części mózgu, który przypomina skomplikowaną maszynerię. Działo się to w epoce, gdy król Ludwik XVI i Maria Antonina mieli wkrótce stracić głowy w sensie dosłownym.
Jon Ronson pisze w książce Czy jesteś psychopatą?, że mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Gall dokonał swojego odkrycia, francuski psychiatra Philippe Pinel zasugerował, że istnieje choroba psychiczna pozbawiona objawów manii, depresji i psychozy. Nazwał ją manie sans délire, „szaleństwem bez urojeń”. Pinel utrzymywał, że osoby cierpiące na tę chorobę wydają się normalne, ale nie potrafią kontrolować impulsów i są skłonne do wybuchów przemocy.
Mijał czas i tuż po epoce osławionych złodziei trupów z Edynburga, Williama Burke’a i Williama Hare’a, którzy dostarczali zwłok XIX-wiecznym szkołom medycznym działającym w stolicy Szkocji, angielski lekarz James Cowles Prichard, jeden z pierwszych komisarzy do spraw chorób psychicznych, opisał zaburzenie zachowania pozbawione wyraźnych objawów obłędu. W 1835 roku pisał o „chorobliwym zniekształceniu naturalnych uczuć, któremu nie towarzyszy wyraźne ograniczenie władz umysłowych”. Miał na myśli psychopatię, gdy dana osoba, z pozoru normalna i zdolna do odróżniania dobra od zła, mimo to działa bez żadnych zahamowań. W późniejszym okresie nazywano to w Anglii „obłędem moralnym” (moral insanity). Prichard uważał, że zaburzenie to, będące czymś w rodzaju moralnej „czarnej dziury”, jest „równie częste jak niezliczone odmiany uczuć i namiętności w ludzkim umyśle”.
W latach czterdziestych XIX wieku nastąpił gwałtowny wzrost zainteresowania studiami nad chorobami psychicznymi, a lekarze, dżentelmeni w cylindrach, frakach i getrach, poszukiwali sposobów wyjaśnienia i zdefiniowania nieprawidłowych aspektów ludzkich zachowań. Często dochodziło przy tym do gwałtownych sporów. W trakcie jednego z wykładów członek szacownego audytorium wstał i niegrzecznie zawołał: „Sugeruje pan, sir, że pochodzimy od małp?!”. Padła na to cięta odpowiedź: „Może pańscy rodzice byli małpami, ale nie moi”. Sprawiło to, że awanturnik – znany, lecz nieco skąpy lekarz – w gniewie opuścił salę.
W 1865 roku powołano do życia Towarzystwo Lekarsko-Psychologiczne; główną rolę w jego założeniu odegrał doktor John Connolly, lekarz praktykujący w Londynie. Wcześniej medyków badających i leczących zaburzenia psychiczne nazywano „alienistami”. John Connolly, pionier naukowego podejścia do tematu, opisywał osoby, które cechowały „egoizm, okrucieństwo, skłonność do nadużywania alkoholu i popełniania przestępstw, na przykład oszustw, fałszerstw, a nawet morderstw, dokonywanych pod wpływem nagłych zbrodniczych impulsów”.
Connolly rozumiał, że osoba, u której diagnozujemy psychopatię, powinna mieć dłuższą historię nieprawidłowych zachowań; szczególnie interesujące jest to, że przypisywał psychopatom „chorobliwie intensywną percepcję”: „Psychopaci są nadmiernie wrażliwi emocjonalnie i często bez powodu obrażają się z powodu wypowiedzi, działań i zachowań innych ludzi. Ich reakcje na stres są przesadne i anormalne, co wynika z poczucia niższości, które próbują maskować arogancją”. Jon Ronson napisał w książce Czy jesteś psychopatą?: „Dopiero w 1891 roku, kiedy niemiecki lekarz J.L.A. Koch opublikował pracę Die psychopathischen Minderwertigkeiten, choroba ta została nazwana psychopatią”6.
Podczas długoletnich rozmów z psychopatami o morderczych skłonnościach zauważyłem, że wszyscy oni mają przesadne wyobrażenie o sobie. Są narcyzami – ich rozdęte ego przypomina balon wiszący na cienkiej nitce; jeśli go przekłuć, nic z niego nie zostaje. Psychoterapeutka doktor Alice Miller napisała w swojej książce Dramat udanego dziecka: Studia nad powrotem do prawdziwego Ja: „Człowiek wielkościowy nigdy nie jest naprawdę wolny, całkowicie bowiem zależy od podziwu innych, a podziw ten związany jest z właściwościami, funkcjami i osiągnięciami, które mogą się w każdej chwili załamać”7.
W latach osiemdziesiątych XIX wieku, w okresie gdy morderstwa seksualne kojarzyły się ze zbrodniami tajemniczego „Kuby Rozpruwacza”, lekarze zaczęli zwracać uwagę na zaburzenie, które nie było psychozą ani skutkiem choroby psychicznej. John Bartlow Martin sportretował w książce Break Down The Walls psychopatę jako człowieka, którego emocje są „dziwaczne – jest chłodny, odległy, obojętny wobec cierpień innych, nawet wrogi”.
Amerykański neuropsychiatra, profesor Hervey Cleckley, zdefiniował ten typ osobowości następująco: „[Tego rodzaju człowiek] jest w stanie rozumieć konsekwencje swoich działań, zaplanować mądry sposób postępowania i zdefiniować to, co jest pożądane lub godne podziwu. Zaburzenie polega na tym, że te zasady nie obchodzą go na tyle, by się nimi kierował”.
Kobiety? Są słabe i głupie. Najczęściej nieuczciwe. Właśnie dlatego lubią drani takich jak ja. Mają moralność bezdomnych kotów i umysły jak szamba. Kochają pochlebstwa. Powiedz, że nie przyznaję się do winy, stary.
Neville Heath w rozmowie ze swoim adwokatem Ianem Nearem w czasie procesu, 1946
Mordercą, którego osobowość doskonale pasuje do definicji psychopatii według profesora Cleckleya i doktor Alice Miller, był Neville George Clevely Heath, dwudziestoośmioletni były oficer Królewskich Sił Powietrznych. Heath, mający skłonności sadomasochistyczne, okaleczył, a następnie w przerażająco brutalny sposób zabił dwie kobiety. Był szubrawcem, kobieciarzem, oszustem nieprzystosowanym do życia w społeczeństwie, a równocześnie potrafił sprawiać wrażenie wiarygodnego, inteligentnego mężczyzny, który jednak rozczarował rodzinę i przyjaciół, bo zrezygnował z obiecującej kariery. Policja dobrze znała jego biografię, ponieważ przebywał w domach poprawczych i więzieniach. Dwukrotnie stawał przed sądem wojennym, a ponadto został skazany na grzywnę za bezprawne noszenie munduru i medali. Nie znosił dyscypliny i zasad obowiązujących w społeczeństwie. Stopniowy rozwój okrucieństwa i cech aspołecznych doprowadził go w końcu do zbrodni. Ubierał się schludnie i elegancko; wygląd Heatha nie zdradzał jego prawdziwych skłonności do przemocy i perwersji seksualnych.
Kiedy we wrześniu 1946 roku zasiadł na ławie oskarżonych w Old Bailey, głównym sądzie kryminalnym w Londynie, powoływał się na niepoczytalność, ale przysięgli uznali go za winnego. 16 października 1946 roku został powieszony w więzieniu Pentonville przez Alberta Pierrepointa, długoletniego kata brytyjskiego. Kiedy Heatha spytano, czy chciałby wypić szklaneczkę brandy dla uspokojenia nerwów, butnie odpowiedział: „Dobra, chłopcy, róbcie swoje, byle szybko!”.
Warto porównać stan psychiczny Heatha z mentalnością psychiatry powołanego przez obronę. Doktor William de Bargue Hubert, członek Królewskiego Kolegium Chirurgów i Królewskiego Kolegium Lekarzy, uznał, że Heath nie jest psychopatą, tylko cierpi na „okresową niepoczytalność”. Doktor Hubert nie nadawał się na biegłego sądowego, ponieważ cierpiał na głęboką depresję wywołaną uzależnieniem od morfiny. Był tak zdezorientowany, że zeznając z miejsca dla świadków, sam sobie zaprzeczał. Anthony Hawke, występujący w imieniu prokuratury, potrzebował tylko kilku pytań, by zniszczyć wiarygodność biegłego obrony. Rok później Hubert popełnił samobójstwo, przedawkowując narkotyki.
Pozorna wiarygodność i imponująca osobowość psychopatów