– Nie mówi jak ktoś z Severn Oaks.
Chłopak parsknął śmiechem.
– Przecież to nie jest jego prawdziwy głos! I co, myślałaś, że naprawdę nazywa się Andy Noon?
– Co to znaczy, że to nie jest jego prawdziwy głos?
– Używa programu do zniekształcania głosu – wyjaśnił Brandon. – I mówię „on”, ale chyba wiesz, że równie dobrze może to być kobieta. To może być każdy.
– To mogę być ja… – zażartował Zachary, mówiąc swoim najstraszniejszym głosem.
– Czyli co? Ten ktoś, on albo ona, wcale nie musi być taki stary, jak można by sądzić po głosie?
– Jasne.
– I…
Zadzwonił telefon stacjonarny.
– Ocalony przez dzwonek. – Brandon rzucił widelec na talerz. – Mogę iść?
Karla odprawiła go machnięciem ręki i chwyciła słuchawkę.
– Mieszkanie Kaplanów.
– Karla, słuchałaś? – zapytała Felicity tak cicho, jakby się bała, że ktoś może podsłuchiwać.
– Tej głupiej audycji? Bran puścił to w kuchni, ale kazałam mu wyłączyć. Mam nadzieję, że się tym nie przejmujesz, Fliss. Erica zmarła prawie rok temu. Policja przeprowadziła śledztwo i stwierdzono, że w jej śmierci nie było niczego podejrzanego. Jeśli teraz zaczniesz się stresować, to… Zaczekaj… Mogę zadzwonić później? – Odłożyła telefon, gdy Brandon wrócił do kuchni z przerażoną bladą twarzą.
– Co się stało? – zapytał Marcus, zsunął się ze stołka i podszedł do syna. – Coś złego?
– Właśnie dostałem esemesa od Laury – odparł Brandon niemal szeptem, teraz już bez śladu podniecenia i zafascynowania plotką. – Wysłuchała podcastu do końca…
– Na litość boską, Bran, mówiłam ci…
– Wymienił was oboje – mruknął Brandon, wbijając oczy w podłogę. – Powiedział, że oboje jesteście podejrzani o zamordowanie Eriki Spencer.
Znów zadzwonił telefon.
9
„Policja informuje, że nie będzie dalszego śledztwa w sprawie śmierci trzydziestosiedmioletniej Eriki Spencer z Severndale w hrabstwie Cheshire. Pani Spencer zmarła wskutek upadku podczas halloweenowego przyjęcia, które odbywało się na ekskluzywnym zamkniętym osiedlu Severn Oaks. Śledztwo wykazało, że przyczyną upadku był spożyty alkohol, a także nieodpowiednie obuwie…”
Jestem Andy Noon i słuchacie pierwszego odcinka „Prawdy o Erice”. Przed chwilą słyszeliście komunikat podany krótko po zamknięciu dochodzenia w sprawie śmierci Eriki Spencer, śmierci, którą policja ostatecznie uznała za nieszczęśliwy wypadek. Zamierzam wam opowiedzieć historię o kłamstwach, zemście i oszustwie, zakończoną halloweenowym morderstwem na zamkniętym osiedlu Severn Oaks w Cheshire.
Dwudziestego ósmego października dwa tysiące siedemnastego roku Erica Spencer, od sześciu lat mieszkanka Severn Oaks, zbudziła się z myślą, że ten dzień będzie jak każdy inny. Że zrobi zakupy spożywcze, kupi ostatnie dodatki do stroju, którego włożenia nie mogła się doczekać, spędzi czas z przyjaciółmi, a później padnie do łóżka ze swoim mężem Jackiem. Nie miała pojęcia, że jedna z uśmiechniętych osób, z którymi witała się tego ranka, wieczorem zostanie jej mordercą.
Dla tych z was, którzy nie wiedzą, Severn Oaks jest miejscem, gdzie każdy chciałby zamieszkać, gdzie sąsiad kocha sąsiada, gdzie wszyscy znają twoje imię i gdzie nikt nie może zakłócić naszej spokojnej egzystencji. To bezpieczne miejsce – pieniądze i status pulsujące w tych murach chronią nas przed niebezpieczeństwami wielkiego złego świata zewnętrznego. Ale co, jeśli niebezpieczeństwo od początku czaiło się wewnątrz tych murów? Erica Spencer miała się o tym przekonać dwudziestego ósmego października.
Pomówmy o Erice. Ona i Jack byli szczęśliwym małżeństwem od prawie siedemnastu lat. Co więcej, Ericę w dniu śmierci zaprzątały myśli o rocznicy ślubu. Wybiorą się do restauracji czy pojadą gdzieś na wakacje? Kto zajmie się dziećmi, Maxem i Emily? W chwili śmierci matki Max miał prawie szesnaście lat, a Emily dopiero siedem. Emily chodzi do miejscowej podstawówki, a Max jest w liceum.
Erica, chociaż nie pracowała zarobkowo, zawsze była zajęta. Poświęcała czas i siły na rzecz lokalnego środowiska, pracowała społecznie w miejscowej bibliotece, kierowała komitetem rodzicielskim, była przedstawicielką rodziców w radzie szkolnej i organizowała imprezy. Okazały dom Spencerów w Severn Oaks stoi na skarpie, górując nad innymi domami, skromnie ulokowanymi u jego stóp. Łącznie jest ich dwanaście. Mała zżyta społeczność – a może tylko tak każą wam wierzyć?
No więc jak to się stało, że Erica Spencer dokonała żywota na trawie pod wielkim dębem w Severn Oaks, z pękniętymi dwoma kręgami szyjnymi? Czy obrażenia głowy naprawdę powstały na skutek upadku, jak orzekł koroner? A może Erica odniosła je przed upadkiem? Czy trzeba ją było uciszyć? Jeśli tak, to kto to zrobił?
Kto chciał śmierci tej filantropijnej matki dwójki dzieci? Co naprawdę wydarzyło się tego wieczoru? I ilu gości halloweenowej imprezy zna prawdę o Erice?
W tym podcaście przyjrzę się sześciu osobom mającym najwięcej do ukrycia o wieczorze, gdy zginęła Erica Spencer, i dowiodę, że każda z nich miała motyw, żeby zamordować kobietę, która w dwa tysiące piętnastym została okrzyknięta lokalną bohaterką za uratowanie tonącego młodego mężczyzny. Poznamy biznesmenkę o młodzieńczej twarzy, chroniącą swoją reputację i sekrety; nową samicę alfa, która gładko wśliznęła się w lukę, jaką Erica pozostawiła w naszej społeczności; miejscową parę celebrytów, którzy wcale nie są tacy, jak się wydaje; najlepszą przyjaciółkę, trochę za dobrą, żeby mogła być prawdziwa, i jej męża, często występującego w dzienniku Eriki. Tak się składa, że mam wyłączny dostęp do tego dziennika.
Sześcioro podejrzanych, sześć odcinków i morderca. Do usłyszenia za tydzień o tej samej porze, kiedy to omówimy, jak zmarła Erica Spencer, i skupimy się na pierwszej osobie z Szóstki z Severn Oaks.
10
– Biznesmenka o młodzieńczej twarzy, chroniąca swoją reputację i sekrety? Wiem, że wszystkie za moimi plecami się zastanawiacie, czy nie miałam operacji plastycznej. Ten ping- -pong ze mnie szydzi! Kto może być tym fikołkiem, Karlo?
– Ping-pong? Fikołek?
– Kładę właśnie Amalie do łóżka. Jest jak zła gąbka językowa. Kiedyś nauczycielka zwróciła jej uwagę, że porozrzucała zabawki, a Amalie zapytała ją, co, do jasnej cholery, ma w związku z tym zrobić. Wpadniesz? Nie wkurza cię to wszystko? – Felicity z komórką wklinowaną między policzek a ramię podnosiła misie, jednego po drugim, żeby Amalie mogła któregoś wybrać.
– Nie ten. – Jej córka pokręciła głową.
– Ale bierzesz go co noc, zobacz…
– Nie ten.
Felicity pokazała jej następnego misia, nazwanego Benji albo jakimś innym głupim imieniem. Doskonale pamiętała chwilę, kiedy kupowała miśki dla bliźniaczek, ponieważ wtedy po raz pierwszy prawie zaklęła „kurwa mać” w sklepie z pluszowymi zabawkami. Nie zdawała sobie sprawy, że trzeba wziąć kredyt hipoteczny, żeby kupić