– Działa szynowe. W dawnych czasach na Ziemi mieli działa, które mogły ostrzeliwać zatoki w razie pojawienia się wrogich okrętów. Obrona morza z lądu. Pozbyliśmy się ziemi i morza, ale logika obrony została ta sama. A niby wszystko się zmienia, co?
– Tak jest, sir.
– Co o nich myślisz? – zapytał Trejo.
– Projekt jest elegancki. Umieszczenie baterii obronnej na stacji obcych było genialnym pomysłem – powiedział Singh. Poczuł narastający w gardle niepokój. Czy takiej odpowiedzi oczekiwał Trejo? – W każdym innym miejscu działa szynowe musiałyby kompensować odrzut silnikami, ale stacja się nie porusza. A może to robi i ciągnie ze sobą cały lokalny kontekst. Tak czy inaczej, pozwala to uniknąć martwienia się o trzecie prawo Newtona. I jak długo ma amunicję, może się bronić przed atakami z każdego z pierścieni, a nawet z kilku jednocześnie. Szczerze mówiąc, będzie mi jej żal.
Trejo westchnął.
– Odbudowanie ich trochę potrwa, to prawda. Ale musimy patrzeć w dalszej perspektywie. Nawet jeśli zainstalowanie i przetestowanie nowej baterii zajmie miesiące, zostanie tam na stulecia. Chciałbym, żebyśmy mogli przejąć nad nią kontrolę, ale to pierwszy cel Nawałnicy, podczas gdy ty będziesz unieszkodliwiał systemy obrony stacji. A potem wejdziesz na pokład i ją zabezpieczysz.
– Tak, sir. Logistycznie, gdy zabezpieczymy już systemy obrony stacji i unieszkodliwimy sieć dział szynowych, marines Zwiastuna burzy z grupy uderzeniowej Nosorożec będą mogli przejąć kontrolę nad stacją w czasie liczonym w minutach. Kiedy opanujemy systemy łączności i dostęp do przestrzeni wrót, będziemy w praktyce kontrolować całą łączność i handel między tysiącem trzystoma koloniami.
– Będziesz miał kontrolę operacyjną nad lądowaniem i zabezpieczeniem stacji Medyna. Czy grupa uderzeniowa jest przygotowana?
– Tak, admirale. Ćwiczyli zadania od wielu miesięcy, a moim szefem ochrony jest pułkownik Tanaka. Jest bardzo szanowana.
– Tanaka jest dobra. A dobry personel to podstawa – skomentował Trejo. – Jakie przewidujesz przeszkody?
– Ruch statków przylatujących i wylatujących z przestrzeni wrót jest nieprzewidywalny. Jest więcej niż prawdopodobne, że znajdzie się tam przynajmniej jeden statek o możliwościach bojowych wykraczających poza użycie smugi wylotowej z silnika jako broni. Ich liczebności i uzbrojenia nie da się określić z pewnością do czasu przejścia przez wrota. Ponadto stacja Medyna funkcjonuje już od dziesięcioleci w sposób istotnie różny od jej pierwotnego planu. Nasze informacje dotyczące pierwotnej konfiguracji będą zdecydowanie nieaktualne. Kiedy przejmiemy kontrolę, istnieje możliwość, że natkniemy się na opór miejscowych, choć powinien być minimalny. Później to kwestia przejęcia i usprawnienia istniejącej infrastruktury oraz skoordynowania łańcuchów dostaw między nowszymi planetami a tymi, które lepiej sobie radzą. Włącznie z układem Sol.
– A potem przez jakiś czas będziesz siedział za biurkiem – rzucił admirał. – Sądzę, że to będzie najtrudniejsza część twojego zadania. Zmuszenie do współpracy tysiąca trzystu kłótliwych dzieci.
– Wysoki konsul Duarte, w czasach, gdy był jeszcze we flocie marsjańskiej, napisał książkę dotyczącą teorii rządowej kontroli handlu. Wciąż studiujemy ją w akademii. Jestem przygotowany, aby wprowadzić nowe rozkazy bezwzględnie co do litery.
– Nie wątpię. Duarte ma oko do talentu, a wybrał cię osobiście – zauważył admirał, a potem wskazał na schematy odprawy unoszące się w powietrzu między nimi. – I z pewnością sprawiasz wrażenie, jakbyś odrobił zadanie domowe.
– Tak jest, sir – potwierdził Singh, a potem odchrząknął. – Czy mogę mówić otwarcie, sir?
– Wydaje mi się, że już jasno wyraziłem się w tej sprawie.
– Tak jest, sir – powiedział Singh, ale wciąż dręczył go niepokój. – Jestem absolutnie pewien tej części planu, ale martwi mnie układ Sol. Wywiad twierdzi, że Koalicja Ziemsko-Marsjańska stale odbudowuje i unowocześnia swoją flotę. I że znajduje się obecnie na poziomie gotowości równym przynajmniej temu sprzed wojny. Jeśli pojawi się sprzeciw wobec naszych planów, z pewnością nadejdzie właśnie z tej strony. I choć mamy nowsze okręty, będą mieli po swojej stronie korpus oficerski, który uczestniczył w dwóch poważnych konfliktach wojennych w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Będą mogli się opierać na dużo większym doświadczeniu bojowym.
Admirał milczał przez chwilę, przyglądając mu się. Jego jasnozielone oczy zdawały się wwiercać mu się pod skórę. Singh nie potrafił stwierdzić, czy jest zadowolony, czy rozczarowany. Kiedy się uśmiechnął, wydawał się to zrobić szczerze.
– Masz rację, będą mieli po swojej stronie doświadczenie i przewagę znanego terenu, ale uważam, że nie powinieneś się tym zbytnio martwić – powiedział w końcu admirał. – Nawałnicę zbudowano w jednym, i tylko jednym celu: żeby każda inna potęga w znanej galaktyce straciła jakiekolwiek znaczenie.
Rozdział dziewiąty
Bobbie
Siedzieli w kambuzie, jak zawsze. Amos i Clarissa obok siebie, Aleks na końcu stołu, naprzeciw niej. Holden trochę z boku, a Naomi bliżej niego niż pozostałych. Bobbie czuła emocje pulsujące w gardle i nogach, jakby szykowała się do walki. Gorzej, bo z przemocą nadchodziła chwila spokoju, której tutaj raczej nie będzie.
Na kolację jedli makaron z grzybami w czarnym sosie, ale wszyscy przestali jeść, gdy Holden odchrząknął i powiedział, że ma coś do ogłoszenia. Wydawało się, że przekazując wiadomość, czuje żal, ale ukrył to, mówiąc o liczbach i interesach. Omawiał ostatnie lata i przewidywania na kilka następnych. Powiedział o swojej decyzji o rezygnacji, jego i Naomi. Wyznaczył Bobbie na swoje miejsce i podał wszystkie przemawiające za tym argumenty. Pozostali słuchali w milczeniu, gdy przeszedł do szczegółów sprzedaży. Makaron w miskach wystygł i zrobił się lepki.
– My z Naomi zamieniamy na gotówkę jedną czwartą udziałów w statku – powiedział – z płatnością za pozostałe rozłożoną na dziesięć kolejnych lat. To pozwoli zostawić całkiem przyzwoity stan konta operacyjnego. Plan płatności ratalnych ma elastyczną strukturę, więc gdyby sytuacja zrobiła się z jakichś powodów ciężka, nie pogrążymy was, a jeśli będzie wam szło naprawdę dobrze, możecie też spłacić nas wcześniej. Jak mówiłem, elastyczność.
Uważał, że jest dla nich dobry. Że formalizując to wszystko, sprawi im mniejsze cierpienie. Może miał rację. Bobbie wciąż rozglądała się po jadalni, próbując się zorientować, jak to przyjmują. Czy Aleks nachylał się nad stołem na łokciach, bo się złościł czy po prostu trochę bolały go plecy? Czy łagodny uśmiech Amosa coś znaczył? Czy kiedykolwiek coś znaczył? Czy zgodzą się na ten pomysł? Jeśli nie, to co wtedy? Niepokój dźgał ją w trzewia.
– No dobrze – powiedział Holden. – Przynajmniej tak wygląda nasza propozycja. Wiem, że zawsze głosowaliśmy nad tego typu decyzjami i jeśli jest w tym coś, czemu ktoś chciałby się jeszcze przyjrzeć, lub gdyby ktoś chciał złożyć kontrpropozycję...
Cisza brzmiała głośniej od dzwonu. Bobbie zacisnęła dłonie w pięści i rozluźniła je. Zacisnęła