Rozmowy z seryjnymi mordercami. Christopher Berry-Dee. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Christopher Berry-Dee
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 9788381432252
Скачать книгу
i zmienił się w postrach sąsiedztwa, zwłaszcza dzieci. Nie znał strachu, był bardzo silny i często strzelał z wiatrówki kalibru 22 do przypadkowych osób. Jeśli zdenerwował go inny nastolatek, bezlitośnie tłukł go kijem bejsbolowym albo pięściami, czasem do nieprzytomności.

      Nikt nie był w stanie nad nim zapanować, a jeśli nauczyciele próbowali przywoływać go do porządku, wybiegał z klasy, krzycząc: „Mam w dupie tę pieprzoną szkołę!”, albo wypowiadając podobne wulgaryzmy. W wieku siedemnastu lat, ku wielkiej uldze nauczycieli, zrezygnował z dalszej nauki. Mając dużo wolnego czasu, zajął się drobnymi kradzieżami. Przywłaszczał sobie wszystko, co się dało – dokonywał włamań w sąsiedztwie, plądrował domki letniskowe i ukradł pieniądze z kasy stacji benzynowej, gdzie przez krótki czas pracował. Włamywał się do miejscowych sklepów, skąd zabierał jedzenie i gotówkę, i prawie codziennie kradł towary z półek.

      W sobotnią noc w grudniu 1963 roku włamał się do sutereny sklepu sieci Sears Roebuck i został aresztowany przez policję, gdy włączył się alarm. Sędzia okazał się wyrozumiały i wymierzył młodocianemu przestępcy karę półtora roku więzienia w zawieszeniu. Shawcross powołał się na okoliczność łagodzącą, która przekonała sędziego – oświadczył, że próbował dokonać włamania, by kupić prezenty gwiazdkowe, co było zgodne z prawdą.

      W owym czasie jako nastoletni sadysta, bandzior i włamywacz zaczął się coraz dziwniej zachowywać. Mówił dziecięcym, piskliwym głosem podobnym do kwakania kaczki i nabrał dziwnego zwyczaju „chodzenia na wprost”. Pokonywał długie dystanse w linii prostej, nie zważając na jakiekolwiek przeszkody; chodził sztywno wyprostowany jak żołnierz, przesadnie kołysząc rękami. Jeden z jego kuzynów opisał te zachowania następująco: „Podarłby sobie spodnie na drucianej siatce, byle nie skorzystać z furtki kilka metrów dalej. Wszedłby do bagna i ledwo by się wydostał. Naprawdę ześwirował”.

      Dwudziestoletniego Shawcrossa, dobrze znanego policji, oskarżono o napaść na trzynastoletniego chłopca, z którym wcześniej pojedynkował się na kule śnieżne. Wydaje się, że Arthur lubił towarzystwo znacznie młodszych dzieci; nieraz widywano go bawiącego się w tajemnicy dziecięcymi zabawkami. Dorastający morderca często ulegał wypadkom. Od czasu do czasu zdarzały mu się omdlenia, stracił przytomność po skoku o tyczce, doznał pęknięcia czaszki trafiony dyskiem na boisku, spadł ze szczytu dwunastometrowej drabiny, został porażony prądem wskutek awarii przełącznika, uderzony młotem kowalskim i potrącony przez ciężarówkę. Pięciokrotnie przebywał w szpitalu.

      Mniej więcej w tym czasie, chociaż data nie jest znana, Arthur poznał Sarah Louise Chatteron. We wrześniu 1964 roku wzięli ślub w kaplicy baptystów w Sandy Creek. Potem urodził im się syn, któremu nadali imię Michael. Jednak szczęście małżeńskie nie trwało długo. Sarah powiedziała później: „Arthur był bardzo niedojrzały, zawsze udawał, że jest chory albo ranny, by nie iść do pracy. W łóżku był kiepski. Po prostu do niczego się nie nadawał”. Małżonkowie rozstali się w sierpniu 1966 roku; Shawcross winił za to Sarah. Skarżył się, że nie chciała z nim uprawiać seksu oralnego, który bardzo lubił, jednak żadne z nich nie wspomniało o jego nieustannych zdradach.

      Znowu samotny, przesiadywał w fast foodach i chodził na potańcówki. Rozbił swojego podrasowanego pontiaca, a później poznał Lindę Ruth Neary, z którą zaczął się spotykać, ale w piątek 7 kwietnia 1967 roku otrzymał powołanie do wojska. Jeśli coś mogło wyleczyć Arthura z problemów psychologicznych, z pewnością była to armia amerykańska. Dwudziestodwuletni szeregowy Arthur John Shawcross, numer ewidencyjny 52967041, rozpoczął szkolenie w Forcie Lee w Wirginii.

      Niedoświadczony rekrut po raz pierwszy zetknął się z wojskowym wymiarem sprawiedliwości, kiedy sierżant zarzucił mu „leserstwo”. Z oficjalnych akt wojskowych wynika, że Shawcross odpowiedział: „Myśli pan, że co robię? Walę konia?”. Arthura ukarano grzywną w wysokości dwudziestu siedmiu dolarów za zwracanie się do przełożonego w niewłaściwy sposób. Zakończył szkolenie rekruckie w Forcie Benning w Georgii; jego specjalnością wojskową było zaopatrzenie w części zamienne. Kiedy nie stawił się na służbie w grupie roboczej, został ukarany grzywną w wysokości jedenastu dolarów i pozbawiony przepustek na czternaście dni. Później pogodził się z dyscypliną wojskową i akta dokumentujące przebieg służby nie zawierają wzmianek o następnych karach. Testy inteligencji wskazywały, że jego iloraz inteligencji jest nieco poniżej lub powyżej średniej. Zachowanie Shawcrossa oceniano jako „średnie”, „dobre”, lecz najczęściej „znakomite”. Był to pierwszy przypadek jego dobrej adaptacji w zhierarchizowanym środowisku.

      W październiku 1967 roku poślubił w czasie urlopu Lindę Neary, po czym poleciał samolotem transportowym C-130 do Wietnamu Południowego, gdzie spędził dość nudny rok, służąc w kompanii zaopatrzeniowo-transportowej Czwartej Dywizji Piechoty stacjonującej w południowowietnamskim mieście Pleiku. W tym okresie Wietnam Południowy zmagał się z tak zwaną ofensywą Tet – siły Wietkongu i armii północnowietnamskiej prowadziły skoordynowane ataki na prawie wszystkie większe miasta i miejscowości. Wydawało się, że wojna nigdy się nie skończy; rozciągnięte do granic możliwości siły amerykańskie potrzebowały każdego żołnierza zdolnego do służby.

      Analiza dokumentacji służby wojskowej wskazuje, że Arthur prawie nie uczestniczył w działaniach zbrojnych, choć od czasu do czasu mógł się kryć przed nadlatującym pociskiem z moździerza. On sam opowiada zupełnie inne historie. Utrzymuje, że stacjonował na Wyżynie Centralnej i był kimś w rodzaju Rambo, walczył na pierwszej linii frontu. W jednym z listów do autora napisał z wyraźnym entuzjazmem:

      Innym razem poszedłem na patrol i zestrzeliłem chłopaka siedzącego na drzewie. Zabił jednego z naszych szeregowców z amerykańskiego karabinu M1. To razem trzech. Później, znowu na petrolu [sic], rozwaliłem w rzece dwie kobiety, które zabiły dwóch żołnierzy amerykańskich. Miały mapę głównego obozu, karabiny AK-47, amunicję, żywność i 280 tysięcy dolarów w pasach na pieniądze. Podzieliłem się forsą z kilkoma kolegami, zniszczyłem AK i amunicję, zabrałem resztę rzeczy do obozu. Trupy spłynęły z prądem rzeki.

      W innej rękopiśmiennej relacji dawny „Rambo” opisał kolejne popełnione przez siebie zbrodnie wojenne. Te niesmaczne opowieści należy traktować z przymrużeniem oka.

      Zastrzeliłem kobietę, która ukryła amunicję na drzewie. Nie umarła od razu. Związałem ją, zaknyblowałem [sic], a potem przeszukałem okolicę. Znalazłem w chacie inną dziewczynę, miała mniej więcej szesnaście lat. Ogłuszyłem ją kolbą karabinu i zaciągnąłem w miejsce, gdzie była pierwsza dziewczyna. W chacie było dużo ryżu, amunicji i innych rzeczy. Przywiązałem młodszą do drzewa, ciągle zakneblowaną, związałem jej nogi. Nic nie mówiły. Miałem bardzo ostrą maczetę. Poderżnąłem starszej gardło. Później uciąłem jej głowę i umieściłem na drągu przed chatą.

      Dziewczyna przy drzewie zsikała się i zemdlała. Rozebrałem ją […] Najpierw wylizałem jej cipkę. Nie rozumiała, co robię, ale jej ciało rozumiało! Rozwiązałem ją, a potem przywiązałem do dwóch mniejszych drzew […] Kilka razy mdlała. Naciąłem ją delikatnie od szyi do cipki. Wrzasnęła i zesrała się. Wziąłem M-16, odbezpieczyłem, przystawiłem lufę do głowy i nacisnąłem spust. Odciąłem głowę i umieściłem na drągu w miejscu, gdzie czerpali wodę.

      Specjalistę czwartej klasy Shawcrossa przeniesiono do Oklahomy, gdzie naprawiał broń i niechętnie odwiedzał wojskowego psychiatrę. Wiosną 1969 roku został honorowo zwolniony z armii i przeprowadził się z żoną do Clayton nad Rzeką św. Wawrzyńca. Szybko złożył podanie o rentę inwalidzką z powodu ran odniesionych w Wietnamie. Chociaż orzecznik Administracji ds. Weteranów nie widział podstaw do przyznania mu renty, były żołnierz nieustannie go nękał, aż w końcu uzyskał rentę inwalidzką w wysokości siedemdziesięciu trzech dolarów miesięcznie, gdyż lekarz chciał się go pozbyć.

      Siedem