Rozmowy z seryjnymi mordercami. Christopher Berry-Dee. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Christopher Berry-Dee
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 9788381432252
Скачать книгу
tam ich zabijałem – odpowiedział. – Nad rzekami budził się we mnie potwór, i to dość często.

      Nazwisko Shawcross jest spokrewnione z łacińskim zwrotem crede cruci i w wolnym tłumaczeniu oznacza „wiarę w krzyż”. Wczesne formy pisowni to Shawcruce i Shawcrosse. W Stanach Zjednoczonych mieszka obecnie około pięciu tysięcy Shawcrossów; jeszcze więcej jest ich w Wielkiej Brytanii. Wszystko wskazuje na to, że sir Hartley Shawcross, były prokurator generalny Wielkiej Brytanii i główny oskarżyciel brytyjski w czasie procesu w Norymberdze, jest dalekim krewnym seryjnego zabójcy.

      Art był bardzo drobnym niemowlęciem; w chwili narodzin ważył niespełna 2,3 kilograma. Dziecko przyszło na świat o czwartej czternaście nad ranem w środę 6 czerwca 1945 roku w szpitalu amerykańskiej marynarki wojennej w Kittery – po przeciwnej stronie rzeki Piscataqua leży Portsmouth w stanie Maine.

      Świadectwo urodzenia głosi, że ojcem dziecka był dwudziestojednoletni kapral Arthur Roy Shawcross, a matką osiemnastoletnia Bessie Yerakes Shawcross. Rodzice mieszkali w Portsmouth w lokalu numer 5 przy Chapel Street 28.

      Ojciec, znany policji jako bigamista, służył w czasie drugiej wojny światowej w amerykańskiej piechocie morskiej. Wylądował na wyspie Guadalcanal z pułkiem artylerii Pierwszej Dywizji, za co otrzymał kilka gwiazdek upamiętniających udział w bitwach i medali. W lutym 1943 roku, po zakończeniu operacji oczyszczania wyspy, żołnierzy piechoty morskiej wysłano na odpoczynek do Australii, gdzie Arthur Roy Shawcross poznał na potańcówce Thelmę June. W poniedziałek 14 czerwca tego roku wzięli ślub w Melby w Australii. Thelma urodziła później syna, którego nazwano Hartleyem na cześć sławnego brytyjskiego imiennika.

      W lipcu 1944 roku Arthur Roy Shawcross otrzymał urlop, po czym wrócił do Stanów Zjednoczonych, gdzie popełnił bigamię – w czwartek 23 listopada poślubił przyjaciółkę z dzieciństwa, Bessie Yerakes, będącą wówczas w ciąży. Bessie, powszechnie znana jako „Betty”, była córką robotników fabrycznych z Somersworth w stanie New Hampshire. Jej ojciec, James Yerakes, przyszedł na świat w Grecji, a matka, Violet Libby, pochodziła z jednego z krajów basenu Morza Śródziemnego. Upłynął zaledwie tydzień od wypisania Bessie ze szpitala z małym Arthurem, gdy jej męża wysłano do Watertown w stanie Nowy Jork, żeby dokończył służbę w piechocie morskiej. Matka z dzieckiem zamieszkali u jego siostry. Po demobilizacji małżonkowie przenieśli się do niewielkiego domu w malowniczym miasteczku Brownville niedaleko granicy z Kanadą i jeziora Ontario; jego mieszkańcy, w liczbie tysiąca dwustu osób, należeli do niższej klasy średniej.

      Mały Arthur był najstarszym z czworga dzieci; troje pozostałych nosiło imiona Jean, Donna i James. Można uznać, że okazał się czarną owcą wśród rodzeństwa. W normalnym wieku rozpoczął naukę w szkole Brownville-Glen Park, jednak wkrótce wyszły na jaw jego problemy osobowościowe. Nie lubił brata i sióstr, z wyjątkiem Jean; fantazjował, że uprawia z nią seks.

      W wieku pięciu lat Art wyobrażał sobie, że ma dwóch fikcyjnych przyjaciół. Pierwszy miał na imię Paul i był chłopcem w jego wieku; drugim była nieco młodsza, jasnowłosa dziewczynka bez imienia. W następnych miesiącach prowadził z nimi długie rozmowy, a koledzy i nauczyciele odnosili wrażenie, że gaworzy sam do siebie.

      – Musiałem wymyślić sobie przyjaciół – powiedział autorowi niniejszej książki. – Chciałem się z kimś bawić, a nikt mnie nie lubił.

      Mały Arthur, przezywany przez kolegów „Dziwadłem”, był w szkole wyśmiewany i terroryzowany. Wycofał się do własnego mrocznego świata, często chodził z klasy do klasy jak we śnie. Starsi chłopcy dręczyli go przy każdej okazji; krzyczał wtedy i wygrażał im pięściami albo wracał z ponurą miną do domu, gdzie z zemsty znęcał się nad siostrami i młodszym bratem.

      Pedagodzy szkolni zrozumieli, że mają do czynienia z trudnym dzieckiem, i przeprowadzili wywiad rodzinny. Wkrótce ustalili, że rodzice rozpieszczają Arthura. Kiedy źle się zachowywał, matka dawała mu lekkiego klapsa albo zamykała go w pokoju. Szkoła uznała, że również ojciec traktuje Arthura zbyt pobłażliwie.

      Sytuacja stała się poważniejsza, gdy mały Shawcross uciekł z domu. Oczywiście szybko go tam odstawiono, ale zaczął jeździć do szkoły autobusem uzbrojony w łańcuch do opon zimowych, którym bił inne dzieci, jeśli go zaczepiały. Nauczył się, że broń może się okazać skuteczniejsza od pięści. Tuż przed ósmymi urodzinami Arthura szkoła zleciła ocenę stanu jego zdrowia psychicznego. Psycholodzy z kliniki psychiatrycznej okręgu Jefferson uznali, że pani Shawcross przekazuje swojemu „ładnemu, dobrze ubranemu, schludnemu synowi” niejasne komunikaty emocjonalne. Wydawało się, że relacje między matką a synem są bardzo skomplikowane: czasem pani Shawcross traktowała syna jak lalkę, a kiedy indziej niespodziewanie karała go bez widocznego powodu, co kompletnie dezorientowało chłopca.

      Pani Shawcross wpoiła synowi, że powinien być schludny i czysty; ona i jej mąż, były podoficer piechoty morskiej, narzucili mu staroświeckie wartości z elementami dyscypliny wojskowej. Arthur musiał mieć idealnie posprzątany pokój, a ubrania zawsze złożone w kostkę. Najmniejsze wykroczenie sprawiało, że dostawał lanie lub odsyłano go do sypialni. Próbując się przypodobać rodzicom, obsypywał ich prezentami, nigdy nie zapominał o urodzinach albo rocznicach, jednak w dalszym ciągu wydawał się zagubiony. Zaczął się lękać niespodziewanych hałasów, a dezorientacja powoli zmieniła się w złość. Podkradał matce pieniądze, by płacić terroryzującym go w szkole kolegom. Z nikim się nie przyjaźnił, źle traktował młodszego brata i bardzo trudno było wyciągnąć od niego prawdę, bo zawsze sprawiał wrażenie zastraszonego. Według oceny psychiatrów Arthur uważał, że matka go odrzuca, a ojciec faworyzuje rodzeństwo.

      Przestał się interesować szkołą, dostawał coraz niższe oceny i stopniowo stał się jednym z najgorszych uczniów w klasie. Nauczyciele przypisywali to niewłaściwemu podejściu do nauki, nie niskiemu poziomowi inteligencji, a silniejsi chłopcy w dalszym ciągu go terroryzowali i prześladowali. W owym czasie zaczął w charakterystyczny sposób mrugać, co pozostało mu do dziś. Czasem beczał jak jagnię i gaworzył niczym małe dziecko. Do początku okresu dojrzewania miewał koszmary senne i moczył się w nocy. Później znowu uciekł z domu, lecz wkrótce odstawiono go do rodziców, wrzeszczącego i protestującego. Chociaż data nie jest pewna, w tym okresie w domu Shawcrossów doszło do ważnego wydarzenia, które wywróciło życie rodziny do góry nogami i miało trwałe konsekwencje.

      Kiedy Arthur skończył dziewięć lat, jego babka ze strony matki otrzymała list od Thelmy June z Australii. Thelma zgodnie z prawdą napisała, że Arthur Roy Shawcross jest jej mężem i że mają dziesięcioletniego syna. Trudno się dziwić, że kiedy Bessie Shawcross przeczytała list i dowiedziała się o tak długo utrzymywanej w tajemnicy bigamii męża, wpadła we wściekłość. Zaczęła uprzykrzać mu życie. Arthur, przewrażliwiony i zdezorientowany, starał się spędzać jak najwięcej czasu poza domem. Wstydził się za ojca i nie mógł wytrzymać nieustannych kłótni między rodzicami.

      Wymykał się z domu na długie godziny, by spędzać czas z babką, którą uwielbiał. Chociaż w zasadzie był miłym, grzecznym chłopcem, w tym okresie ujawniła się mroczna strona jego psychiki. Jego umysł rozszczepił się na dwie części i naśladował sprzeczne, ambiwalentne pod względem emocjonalnym zachowania matki.

      W 1960 roku, gdy był uczniem siódmej klasy General Brown High School, dały o sobie znać poważne problemy behawioralne. W wolnych chwilach torturował drobne zwierzęta, obdzierał ryby żywcem ze skóry i bawił się ich ciałami. Obserwował cierpienia zwierząt i sprawdzał, jak długo umierają. Chwytał w sidła króliki i powoli łamał im karki. Łapał nietoperze, wrzucał do zaparkowanych samochodów i obserwował panikę kierowców. Przywiązywał do siebie koty, miażdżył wiewiórki i pręgowce, rzucał strzałkami w żaby przybite do tarczy, wyrywał pióra żywym kurczętom. Pewnego dnia zaniósł do pobliskiego jeziora worek i wrzucił go do wody. „Kto mówi, że koty nie umieją pływać?” – powiedział jednemu z kolegów ze szkoły. Kiedy