Bartek z wysiłkiem skinął głową.
– Zuch chłopak. – Ziętar poklepał go lekko po ramieniu. – Teraz są te pieprzone ferie. Zastój w interesie, ale niedługo i tak dam ci więcej. Tak że się szykuj. Komuś będziesz musiał sprzedać, nie obchodzi mnie komu. Jakoś sobie dasz radę. Chłopaki, wracamy na wioskę. Srać mi się chce.
Ruszyli ulicą w kierunku samochodu. Cała piątka z trudem zmieściła się do niewielkiego fiata Łysego. Bartek nie mógł się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć. Zaraz tego pożałował. Bolała go cała twarz. Chyba już zaczęła puchnąć. Spróbował unieść się z ziemi. Nie szło to najlepiej.
Minęła go jakaś staruszka. Popatrzyła na niego zniesmaczona.
– Może byś mi, kurwa, pomogła, a nie się gapisz? – warknął Bartek.
Kobieta uciekła szybkim krokiem, ślizgając się po oblodzonym chodniku.
Nagle zobaczył, że od strony miasta wraca Maja Bilska. W ręku trzymała siatkę. Widocznie poszła tylko do sklepu za rogiem zrobić zakupy. Postawił kołnierz kurtki. Nie chciał, żeby widziała jego twarz. Dziewczyna podeszła do niego z uśmiechem.
– Co się tak szczerzysz? – burknął Bartek. Chciał ją jak najszybciej spławić. – Co tu w ogóle robisz?! Są ferie. Powinnaś siedzieć w domu!
– Zawsze taki jesteś? – zainteresowała się Majka. W jej głosie pobrzmiewał ton badacza zainteresowanego jakimś szczególnym przypadkiem. Chyba dopiero teraz zauważyła, w jakim jest stanie. – Ej, co się stało? Kto ci to zrobił?
– Nie twój pieprzony interes. Spływaj.
Niewzruszona jego reakcją wyciągnęła z kieszeni kurtki chusteczki do nosa i zaczęła wycierać krew z jego obolałej twarzy.
– Może zadzwonię po policję? – zapytała rzeczowo.
– Chyba nie wiesz, kim jestem – zaśmiał się Bartek Rosół gorzko.
– Ależ wiem doskonale – odpowiedziała Maja Bilska, patrząc mu w oczy. – Widziałam, co zrobiłeś.
Maria Podgórska zajrzała do gabinetu syna.
– Danielku, przyszedł ten ksiądz Piotr na rozmowę. Jest z Markiem w pokoju przesłuchań.
A więc mieli już nawet pokój przesłuchań, przeszło Danielowi przez myśl. To był jakiś postęp.
– Już idę – odpowiedział. – Dziękuję, mamo.
Kiedy Podgórski wszedł do gabinetu przerobionego na pokój przesłuchań, młody Marek Zaręba i ksiądz Piotr pogrążeni byli w rozmowie o zaletach nordic walkingu, biegania i generalnie uprawiania różnych rodzajów sportu. Wyglądało na to, że dobrze się rozumieją.
– Przepraszam, że przeszkadzam – zażartował Daniel. – Dzień dobry, proszę księdza.
– Ależ proszę mi mówić na ty – zaproponował znowu Piotr.
Uścisnęli sobie dłonie.
– No dobrze, zacznijmy. Będziemy nagrywać. Musimy mieć to wszystko do dokumentacji – wyjaśnił krótko Podgórski. – Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, Piotrze?
– Nie, skądże – uśmiechnął się ksiądz. – Bylebym nie musiał potem słuchać swojego głosu. Nie podoba mi się, jak brzmi w nagraniach.
Daniel Podgórski włączył dyktafon i wyrecytował datę, godzinę i miejsce przesłuchania. Wymienił również wszystkie obecne osoby. Najwyższy czas zaczynać.
– Jaki był charakter twoich relacji z ofiarą? – zapytał Daniel oficjalnym tonem, mimo że właściwie znał już odpowiedź. – Znałeś ją?
– Tak, to siostra Monika. Była z mojej parafii w Warszawie, na Ursynowie.
– Rozumiem, że w takim razie znaliście się dość dobrze?
– Można tak powiedzieć. Pracowaliśmy też razem czasami w naszym przykościelnym ośrodku pomocy dla dzieci z rodzin patologicznych. Mimo to nie byliśmy jakoś szczególnie blisko. Nie łączyła nas przyjaźń. Byliśmy bardziej jak koledzy z pracy. Oczywiście nasza praca jest szczególna.
– Możesz nam coś powiedzieć o siostrze Monice? – poprosił Daniel.
– Wydaje mi się, że pochodziła z Warszawy albo z okolic. Nie wiem dokładnie, kiedy wstąpiła do zakonu. Na pewno otrzymała powołanie wcześniej niż ja. W końcu była te kilka lat starsza. – Piotr uśmiechnął się znacząco. – Kiedy zająłem miejsce w naszej parafii, ona już tam była od dawna. To pewne. Co jeszcze? Była przykładną katoliczką. Bardzo angażowała się w sprawy naszego ośrodka pomocy. Nic więcej o niej nie wiem. Przykro mi.
– Jest u was w parafii ktoś, z kim może była bliżej? – Podgórski szukał dobrego słowa. – Ktoś, kto mógłby nam udzielić bardziej szczegółowych informacji?
– Stawiałbym na siostrę Annę, która, można śmiało powiedzieć, zarządza naszą wspólnotą. I to twardą ręką. – Młody ksiądz Piotr zaśmiał się serdecznie. – Nawet proboszcz przed nią drży, chociaż siostra Anna jest małą niepozorną starszą panią.
Podgórski skinął Markowi, żeby zapisał informację.
– Czy wiesz, czemu siostra Monika przyjechała do Lipowa? – kontynuował przesłuchanie Daniel.
Ksiądz wzruszył nieznacznie chudymi ramionami.
– Przyznam się, że nie wiem. Na waszym miejscu pewnie zgadywałbym, że to do mnie miała jakąś sprawę. Ale ja nie mam pojęcia, co by to mogło być! Pytałem siostry Anny, kiedy rozmawialiśmy przez telefon wczoraj wieczorem. Ona też nie wiedziała. Ja i siostra Monika nie znaliśmy się dobrze, więc tym bardziej wydaje mi się dziwne, żeby jechała do mnie aż z Warszawy. Z drugiej strony, po co inaczej by tu była? Nic z tego nie rozumiem. Zupełnie nic.
Kapłan spojrzał na policjantów pytająco, jakby mieli gotowe rozwiązanie tej zagadki.
– Jeżeli nie jechała do ciebie, to może sprowadziły ją jakieś sprawy prywatne? – zasugerował Marek Zaręba, gryząc skuwkę od długopisu. – Może miała tu rodzinę albo przyjaciół? Wiesz coś na ten temat?
Ksiądz Piotr pokręcił przecząco głową.
– Nie. Też o tym myślałem. Zapytałem nawet wczoraj siostrę Annę. Powiedziała mi, że z tego, co wie, nikt z rodziny siostry Moniki już nie żyje. Więc ta możliwość odpada. Wychodzi więc na to, że to my, mam na myśli naszą parafię, zajmiemy się pochówkiem ciała – dodał ksiądz. – Skoro już o tym mówimy, kiedy będzie można je odebrać?
– To nie zależy od nas – wyjaśnił Daniel Podgórski. – W takich wypadkach lekarz sądowy musi najpierw obejrzeć zwłoki. On zdecyduje, kiedy można je zabrać.
– Rozumiem. Wiecie, gdzie mnie szukać. Zajmę się wszystkim, kiedy przyjdzie czas.
Daniel skinął głową na znak zgody.
– Wspominałeś kilka razy, że w twojej parafii dużo się ostatnio działo. Czy to może mieć jakiś związek ze śmiercią siostry Moniki?
– Raczej nie. Przynajmniej ja nie widzę związku. Mamy po prostu trochę zawirowań. Sprawy kościelne, że tak powiem. Żadnych gangsterów czy przestępców – wyjaśnił ksiądz Piotr ze śmiechem.