– Pierdolisz, Miki. Rżniesz twardziela, ale na moje za kilka miesięcy będzie się tu kręciła jakaś nowa pani Mikołajowa. Zdrowie! – Hubi złapał za kieliszek i opróżnił go jednym haustem.
– Ochujałeś?!
– Nie oszukujmy się, Miki. Jesteś zwierzęciem stadnym. Zaraz sobie kogoś przygruchasz.
– Nie pierdol – warknął przyjaciel. Wrócił do ławy i zanim usiadł, zorientował się, że jest jedną kolejkę do tyłu. Wlał w siebie alkohol i od razu zabrał się do polewania następnej kolejki.
– A co? A nie? – Hubi nie odpuszczał.
– Mam już ponad cztery dychy na karku i całe mnóstwo dziwactw. Kto chciałby ze mną być? Tak serio, to, kurwa, nawet nie wyobrażam sobie nowej babki. Pomyśl, kurwa! Miałbym wracać z roboty i uśmiechać się do niej?
– I to jest to, co mówiłem. Bagienko. Jebane bagienko w czterech ścianach. Czułbyś się bezpiecznie jedynie wtedy, gdybyś miał jakąś heterę, co ci suszy głowę i po której wiesz, że nie możesz spodziewać się niczego dobrego.
– Znawca się, kurwa, znalazł. Skoro tyle wiesz, to czemu jesteś sam?
– Bo nie mam instynktu stadnego. To po pierwsze primo. A po drugie primo, to mam wystarczająco dużo problemów. Kolejnego bym już nie ogarnął. A po trzecie i ostatnie primo, nie widzę ani jednej korzyści płynącej z posiadania kobiety.
Już przy pierwszym piwie ochrzczonym dwiema setkami Driver przełączył się w tryb imprezowy. Teraz był przy trzecim, a Kardasz zdążył się ulotnić z poderwaną dziewczyną. Dookoła alkohol lał się strumieniem, ludzie pokrzykiwali, tańczyli i zawierali znajomości.
Filtr imprezowy sprawiał, że nie zauważał dziewczyn przyklejonych do innych facetów. Widział tylko te, które przyszły się zabawić. Blondynki, brunetki, rude. Nieśmiałe, wulgarne i te pomiędzy. Szukał właśnie takiej. Niezbyt sztucznej, koniecznie z idealnymi proporcjami piersi i pośladków.
– Kolega cię zostawił?
Blondynka, która go zagadnęła, miała nienaturalnie długie rzęsy i napompowaną górną wargę. Wyglądała jak klientka gabinetu medycyny estetycznej. Kopia kopii. No ale była młoda, znacznie młodsza niż Driver.
– Kazałem mu odejść, żebyś poczuła się pewniej – odpowiedział zaczepnie.
– Żeby co? – Przysunęła się bliżej.
– Nie podeszłabyś, gdyby stał obok mnie.
To miał być żart, ale dziewczyna chyba nie załapała. Stała, kiwając się w rytm muzyki.
– Mam na imię Pamela. – Wyciągnęła do niego rękę. – A ty?
– Paweł.
– Paweł. Pablo. Fajnie. Miło mi cię poznać, Pablo. Co robisz?
– Relaksuję się. A ty?
– Studiuję.
Zaskoczony uniósł brwi. Jeśli rzeczywiście studiowała, to dzieliło ich jakieś piętnaście lat.
– Nie spytasz, co studiuję? – Liczyła, że odpowiedź, którą ma przygotowaną, zrobi wrażenie na Driverze.
– Co studiujesz? – powtórzył pokornie, zastanawiając się, czy jędrne piersi pod obcisłą bluzką to efekt pracy chirurga plastycznego.
– Stosunki międzynarodowe – odpowiedziała niemal z dumą.
Poczuł jej pierś na swoim ramieniu. Przybliżył twarz do jej ucha, przypadkiem muskając włosy. Gdzieś z tyłu mignął mu Kardasz pokazujący, że wychodzi z klubu. Skinął mu i wrócił do podrywu.
– Stosunki?
– Nooo.
– Czyli jesteś biegła? – zaśmiał się.
– W czym?
– No… w stosunkach… – Zaczynał wątpić, czy będą w stanie się dogadać.
– Aaa! – Po dłuższej chwili złapała żart.
Obok Drivera zwolnił się stołek. Pamela zajęła go błyskawicznie, nie dając nikomu szans, by ją ubiegł. Driver zlustrował ją od góry do dołu. Obcisła bluzka, spodnie opinające niezbyt długie nogi i czerwone buty na obcasie. Nie wyglądała najgorzej.
– A ty co robisz, Pablo?
– Ale co? Teraz czy w życiu?
– No… na co dzień.
– Nuda, nie pytaj.
– No co? Powiedz.
– Pracuję. Zarabiam kasę.
– Dużo?
– Wystarczająco, by postawić ci piwo.
Siedzieli przy barze, ale barman obsługiwał właśnie grupkę młodziaków, która podeszła z drugiej strony.
– To może później. – Pamela najwyraźniej nie chciała czekać. – Zatańczymy?
Driver spojrzał na środek sali. Ludzie podrygiwali w rytm radosnej muzyki. To była jedyna forma tańca, którą tolerował. Na weselne układy typu dwa na jeden nigdy nie miał wystarczająco wiele odwagi.
Jego głowa poruszała się w rytmie wybijanym przez perkusję. Uznał, że ostatecznie może odejść od baru i udawać, że taniec sprawia mu przyjemność. Zwłaszcza że ciało Pameli wydawało się na tyle intrygujące, że chętnie poznałby je znacznie bliżej.
– Chodź. – Dopił piwo, zeskoczył z barowego stołka i wyciągnął dłoń.
Pamela podała mu swoją i ruszyli na parkiet. Kojarzył utwór, do którego zaczęli się kiwać. Przed kilkunastoma latami był przebojem – w zupełnie innej aranżacji. Bez tych technoprzeciągań i mocnych bitów. Piersi dziewczyny podskakiwały i opadały. Biodra kręciły się tak ponętnie, jakby już go dosiadła. Przyciągnął ją do siebie. Patrzyła na niego wyzywająco.
– Podobasz mi się.
– Co?
– Podobasz mi się, Pablo!
Potraktował to jako zaproszenie. Złapał jej usta swoimi. Zadziałało. Przyssała się do niego. Podobała mu się jej bezpośredniość. Potańczyli jeszcze chwilę, ale uznał, że to strata czasu. Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.
Wyszli z klubu, ale nie zatrzymali się. Ciągnął ją za sobą, szukając dobrego miejsca na kontynuowanie znajomości.
– Fajne masz dziary.
– Lubisz?
– Lubię. Sama mam.
– Gdzie?
Zaśmiała się. On też się uśmiechnął – drzwi, które przed chwilą pchnął, ustąpiły. To była klatka schodowa.
– Wchodzimy – zadecydował.
– Mieszkasz tu?
– Nie, ale to moja kamienica.
– Cała? – Otworzyła oczy ze zdumienia.
Zamiast