Nadproporcjonalna siła GoAT po Zagładzie wynikała z tego profilu psychologicznego jej członków: skłonności do podejmowania ryzyka i niezachwianej wiary w powodzenie.
Nazajutrz SoulEater39 zaprosił Grzesia do przybrzeżnych magazynów Royal Alliance’u w Strefie Przemysłowej Keiyō. Dwa kwartały dalej zaczynała się Topiel. SoulEater wlogował się w swojego szoguna (jako lider aliansu na Japonię i szef GOATs miał zawsze pierwszeństwo wyboru maszyny) i pomaszerowali ponad pustymi ulicami i dachami budynków, po monotorze kolejki napowietrznej.
szogun
Jeden z robotów performerskich produkcji Toshiby.
Nazwa wywodzi się od określenia wodza naczelnego armii w feudalnej Japonii.
Pojedyncze sztuki podobnych mechów wykonywano na zamówienie dla bogatych kolekcjonerów, parków rozrywki lub muzeów. Z uwagi na niepowtarzalny design – każdy egzemplarz był od początku kustomizowany – były one trudne do naprawy i brakowało do nich części zamiennych; po Zagładzie szybko się degradowały i wychodziły z użytku. Z tych samych powodów służyły jako symbol statusu posiadacza.
Grzesiu szedł ciężkim Shiftem serii XIV, bezgłowym mechem skonstruowanym do prac w warunkach największych katastrof naturalnych. Alians królewski trzymał zakonserwowane w oleju i azocie dziesiątki tych nippońskich mechów, o procesorach sprinterskich i pamięciach czystych jak sny niemowląt.
Shift
Standard konstrukcji ciężkiego robota przemysłowego i budowlanego, rozwinięty w Japonii w porozumieniu wszystkich największych producentów robotów. Maszyny standardu Shift powinny spełniać wymogi pracy w najcięższych warunkach, np. pod ciśnieniem w głębinach oceanu albo na terenie skażonym promieniowaniem po katastrofie atomowej.
Do Zagłady zaprojektowano 33 modele Shifta, a wdrożono do produkcji – 19.
Nie wszystkie Shifty były humanoidalne.
Zszedłszy na poziom gruntu, minęli się z innym transformerem RA, wracającym z codziennych pomiarów morza. Wlókł za sobą po spękanym asfalcie mokrą plątaninę śmieci i światłowodów.
– Co to jest?
Zamiast odpowiedzi mech wyświetlił im w 3D migotliwe skany z podwodnej sondy.
– What the fuck?
– Nie mów, że faktycznie wylazła z oceanu Godzilla.
Grzesiu zoomnął na zabłocony sprzęt ciągnięty przez mierniczego.
– To są chyba sieci rybackie, nie?
– Tak jakby. Zautomatyzowane.
– Maternica?
– Nie, celowali w pełną autonomię. Te węzły tutaj, zobacz, one działały jak elementy roju. Japończykom chodziło o to, żeby się całe akwenowe systemy łowieckie samoorganizowały i na bieżąco uczyły zachowań ławic. Żeby w pewien sposób były odbiciem ławic: stadną inteligencją połowów.
maternica – Matternet (II)
Drugi etap rozwoju Internet of Things.
Forma, do której wyewoluował Matternet po Zagładzie – gdy zabrakło użytkowników sieci (ludzi) i większość zastosowań przedmiotów stanowiących elementy IoT przestała mieć sens.
Wystarczyło kilka ośrodków Matternetu działających w oparciu o algorytmy ewolucyjne, samozadaniujące się programy deep learning, by Matternet jako taki zaczął zmieniać swą funkcjonalność, „na ślepo” poszukiwać nowych celów i zadań. Autonomiczne sieci rybackie w oceanie pozbawionym ryb to typowa sytuacja-paradoks, wymuszająca autoewolucję Internet of Things ku postaci maternicy: sieci-macierzy, która sama generuje swoje zastosowania.
Grzesiu uniósł sieć, wyplątał jeden z węzłów, łypnął nań cyklopio spod mostka.
SoulEater emotnął pytajnik.
Grzesiu emotnął wzruszenie ramionami.
– Wstąp do mnie do Aiko. Pokażę ci.
Transformer mierniczy nawijał powoli skołtunioną sieć na ramię.
– To coś w głębinach – widzicie tu na filmie – to właśnie jest ta stadna inteligencja połowów. Nie ma od trzech lat żadnych ryb do łowienia, ale tych sieci nikt nie wyłączył, karmią się energią prądów morskich i uczą polować – na co?
– Na IRS chyba.
Roześmiali się i rozeszli w swoje strony.
(93 PostApo główny program amerykańskiej izby skarbowej przeznaczony do polowania na oszustów podatkowych przekopiował się na komputery balistycznej łodzi podwodnej klasy Ohio-drone i umknął w głębiny Pacyfiku. Od czasu do czasu wybuchały potem wśród transformerów plotki o zdziczałym IRS-ie, wynurzającym się u brzegu tego czy innego kontynentu, odpalającym tomahawki ku nieznanym celom. Był to ich potwór z Loch Ness).
744 PostApo zanotowano wstrząs o sile ponad siedmiu stopni w skali Richtera z epicentrum opodal Aogashimy, i fale tsunami weszły w Japonię, jak zazwyczaj wchodziły; różnica względem trzęsienia Tōhoku i wcześniejszych polegała na tym, że teraz nie było nikogo, kto by odbudował zniszczoną infrastrukturę i wymazał z miasta ślady wrogiej przyrody. Topiel Tokyo Bay weszła na stałe w krajobraz miasta. Woda sięgała Minami-sunamachi i Nishikasai po drugiej stronie Arakawy. Zatapiany Matternet informował precyzyjnie o postępach żywiołu; podmywane budynki, ulice, estakady padały w cyklu przypływów i odpływów.
Grzesiu i SoulEater przysiedli na krawędzi piętrowego parkingu, Topiel rozciągała się od następnego skrzyżowania.
– Zdajesz sobie sprawę, że tak to już będzie wyglądać.
– Co?
SoulEater wskazał szogunowym ramieniem pejzaż morskiej katastrofy. Za rogiem musiało niedawno zalać jakiś skład tekstylny albo dom mody, bo na zimnych falach unosiły się setki rozpostartych szeroko koszul, spodni, płaszczy, bluzek, spódnic. Ich maternica gasła bardzo powoli, tagi migotały pod wodą.
– Nasz odwrót przed naturą. Ile masz części zamiennych? Na ile napraw ci starczy?
– Krasnoludy nadal walczą.
– Może nawet im się uda. Ale ile takich linii produkcyjnych musielibyśmy uruchomić tylko po to, żeby utrzymać status quo?
– To zagadka w rodzaju: „Ile robotów potrzeba, żeby nakręcić symulację cywilizacji człowieka?”.
Szogun pochylił czarny hełm samurajski. Design tego mecha Toshiby oparty został na zbroi typu katahada-nugi dō z epoki Edo, pełnopłatowej imitacji torsu i kończyn. Niczego nie wyświetlił i Grzesiu nie potrafił odczytać aktualnego nastroju metalu.
Dwarf Fortress, główny alians amerykański, opanowany przez starych nerdów pamiętających czasy namiętnej gry w Slaves to Armok, od roku starał się uruchomić w Seattle jedną ze zautomatyzowanych fabryk GE. Pracowało przy tym projekcie ponad sto transformerów, krasnoludy korzystały z pomocy fachowców ze wszystkich sojuszniczych aliansów. Grześ też spędził tam kilka dni, walcząc z awariami linii przesyłowych i zatartymi łożyskami.
Dwarf Fortress
Początkowo mała gildia skupiająca największych geeków i nerdów, pamiętających jeszcze grę w Slaves to Armok: God of Blood Chapter II: Dwarf Fortress. Była to strategiczna gra fantasy o minimalistycznej grafice, której wysoki poziom trudności stał się przysłowiowy, a rozgrywka polegała głównie na śledzeniu skomplikowanych tabeli ze statystykami. Jedynym możliwym finałem gry była klęska gracza. Nieoficjalnym jej mottem stało się hasło „Przegrać to frajda!” (Losing is fun!). Dwarf Fortress stanowiła inspirację dla wielu popularnych gier, m.in. Minecrafta. W 2013 roku Museum of Modern Arts w Nowym Jorku wystawiło Dwarf Fortress jako jedną z najważniejszych gier w historii.
Po