Handlarz z Omska. Camilla Grebe. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Camilla Grebe
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-303-1
Скачать книгу
#i000000050000.jpg"/>

      Tytuł oryginału:

      HANDLAREN FRÅN OMSK

      Copyright © 2014 Camilla Grebe and Paul Leander-Engström

      First published by Damm Förlag, Forma Books AB, Sweden

      Published by arrangement with Nordin Agency AB, Sweden

      Copyright © 2015 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

      Copyright © 2015 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga

      Projekt graficzny okładki: Mariusz Kula

      Redakcja: Bożena Sęk

      Korekta: Iwona Wyrwisz, Aneta Iwan

      ISBN: 978-83-7999-303-1

      WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.

      Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice

      tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

      e-mail: [email protected]

      www.soniadraga.pl

      www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga

      E-wydanie 2015

      konwersja.virtualo.pl

      Dla Niny, Arnego, Jima Åsa

      „Gdy mówią pieniądze, milczy sumienie”.

(przysłowie rosyjskie)

      Słowo wstępne

      W marcu 2008 roku rosyjscy agenci zatrzymali w Bangkoku Rosjanina Wiktora Buta, jednego z najbardziej zuchwałych i najskuteczniejszych handlarzy bronią we współczesnym świecie. But, nazywany „handlarzem śmierci”, przez ponad dwadzieścia lat wywodził w pole zarówno wymiar sprawiedliwości, jak i służby bezpieczeństwa. Zaopatrywał w broń przywódców, dyktatorów i terrorystów na wszystkich kontynentach.

      Tak się składa, że towar sprzedawany przez Buta stanowi jeden z najbardziej dochodowych artykułów eksportowych Szwecji. Niewielu Szwedów wie, że ich kraj jest jednym z największych eksporterów broni na świecie per capita i że jej sprzedaż dynamicznie rośnie – od 2001 roku uległa wręcz podwojeniu. Wciąż dostarczamy broń w rejony konfliktów zbrojnych oraz do państw naruszających prawa człowieka; powołaliśmy nawet specjalny urząd, którego zadaniem jest wspieranie szwedzkiego przemysłu zbrojeniowego z pieniędzy podatników.

      Zainspirowani postacią Buta i innych aktorów odgrywających główne role w międzynarodowej sprzedaży broni, pisaliśmy Handlarza z Omska, chcąc przede wszystkim stworzyć prawdziwie emocjonujący thriller, ale naszym zamiarem było także zwrócenie uwagi na problemy z zakresu polityki bezpieczeństwa. Uważamy, że należy więcej o nich mówić. Nie przypisywaliśmy naszej książce żadnego celu politycznego – poza postawieniem trudnych pytań, na które sami nie mamy odpowiedzi.

      Wszystkie firmy, osoby i szwedzkie produkty występujące w książce są fikcyjne, choć niekiedy inspirowane rzeczywistymi pierwowzorami. Pozwoliliśmy sobie także na dosyć znaczną swobodę przy opisywaniu zagadnień technicznych i politycznych. Jednakże otoczenie, w którym obracają się nasi bohaterowie – szczególnie Moskwa – jest starannie sportretowane przez Paula, który mieszkał tam przez ponad dziesięć lat. Jego doświadczenia jako pracownika wydziału bezpieczeństwa ambasady szwedzkiej w Moskwie pod koniec lat osiemdziesiątych, jak również praca konsultanta w rosyjskiej firmie zbrojeniowej, stanowiły ogromną pomoc podczas pisania tej książki.

      Interesującej lektury!

Camilla Grebe Paul Leander-Engström

      Rezydencja ambasadora Szwecji w Moskwie, ulica Mosfilmowskaja 60

      W tej samej sekundzie, gdy Oscar Rieder zasnął i z dłoni wypadła mu puszka z piwem, rozległ się dzwonek do drzwi. Podniósł puszkę, ale i tak było za późno. Ręcznie tkany wełniany dywan wchłonął płyn szybko jak gąbka i Oscarowi rozlała się pod stopami plama wielkości zimnej pizzy leżącej na stole.

      Zaklął, ściągnął z siebie podkoszulek i przycisnął go do dywanu. Potem dźwignął się z fotela Carla Malmstena, kopnął na bok torebki po chipsach oraz puste puszki i ruszył do wejścia.

      Ludmiła miała na ustach ten sam co zawsze niewzruszony uśmiech, gdy Oscar otworzył drzwi i wpuścił do środka cały bukiet zapachów nocnej Moskwy: spaliny, woń świeżo skoszonej trawy i kurzu. Głęboko wycięty błyszczący top zsunął się nieco, odsłaniając opalone, chude ramię Ludmiły, kiedy pochyliła się do przodu i lekko pocałowała go w usta. Następnie z ociąganiem przesunęła długim paznokciem po jego nagim torsie, jakby się zastanawiała, czy przypadkiem go nie zadrapać, po czym weszła do środka. Donośny stukot jej wysokich obcasów odbił się echem od kamiennych murów.

      – Priwiet, Oscar.

      Nie odpowiedział na jej pozdrowienie, tylko chwycił ją za cienki nadgarstek i pociągnął w głąb holu. Ludmiła zakołysała się na obcasach, chichocząc pod nosem. Dla utrzymania równowagi musiała przez moment oprzeć się dłonią o ścianę. Oscar natomiast wyszedł kilka kroków za drzwi i spojrzał na budkę strażnika porośniętą bluszczem. Rosyjski wartownik, który stał na asfalcie zwrócony w stronę rezydencji, uśmiechnąwszy się znacząco, cisnął na ziemię papierosa. Niedopałek przez parę sekund żarzył się na jezdni, po czym zgasł. Na prawo od budki rysowała się na tle wieczornego nieba strzelista sylwetka ogromnego srebrnego świerka.

      Oscar cofnął się do środka i zamknął za sobą drzwi, nic nie mówiąc. Stukot obcasów Ludmiły towarzyszył mu do niewielkiego salonu. Oboje musieli lawirować między kartonami po pizzy i puszkami po piwie poniewierającymi się na podłodze.

      – Boże moj, Oscar. Co się stało?

      Bóg nie ma z tym nic wspólnego, pomyślał Oscar. Zapaliwszy mosiężną lampkę z zielonym kloszem, nalał wódki do szklanki po piwie.

      – Mogłabyś pójść na górę i przynieść mi papierosy? – powiedział. – Zostawiłem je w pokoju gościnnym.

      Ludmiła wzruszyła chudymi ramionami, aż zagrzechotał jej naszyjnik, odwróciła się i poszła. On jednak po sposobie, w jaki ruszyła, po drobnym, wyrażającym niezadowolenie ruchu głową poznał, że jest zła. Na ułamek sekundy ogarnęła go irytacja. Przecież ona nie ma prawa stroić fochów. Płaci jej dobrze i nie życzy sobie żadnego nonsensownego zachowania. Uległość i usłużność powinny leżeć w jej interesie. Bo w gruncie rzeczy to nie jest jego postojannaja podruga, czyli „stała dziewczyna”, jak trafnie określali to Rosjanie.

      Wyjrzawszy przez okno wychodzące na ogród, popatrzył na jarzące się w oddali światła wieżowców i usiłował zaprowadzić porządek w swoich myślach. Zdawał sobie sprawę, że po weekendzie będzie musiał stawić czoło sytuacji. Nie mógł przecież siedzieć i ukrywać się w rezydencji całą wieczność. Po weekendzie wróci jego ojciec, ambasador Georg Rieder, i cały personel domowy. Obecność Oscara wywołałaby pytania – pytania, na które nie mógł ani nie chciał odpowiadać.

      Ludmiła wróciła do salonu, rzuciła mu papierosy na stół i osunęła się na kanapę.

      – Miałeś tu jakieś przyjęcie czy co?

      Jej ciemne oczy zatrzymały się bez wyrazu na jakimś punkcie na prawo od jego głowy.

      – Nie.

      Oscar zapalił papierosa, zaciągnął się głęboko i kaszlnął, co spowodowało, że lekko wydęła usta.

      – Nie powinieneś palić. Twoje płuca tego nie wytrzymują – powiedziała.

      – Palę od trzynastego roku życia, zacząłem w internacie. A moje płuca mają się świetnie.

      Zauważył, że wymamrotała