– Ach. – Weź się w garść. – W porządku. Naprawdę dobrze. Posłuchaj, muszę ci o czymś powiedzieć.
– Wiem, wiem, Alicjo.
Zamarłam.
– Wiesz? – zapytałam tak cicho, że nie byłam nawet pewna, czy Hadrian to dosłyszał.
– Musimy jak najszybciej obmyślić strategię działania. Odkładałem to, żebyś spokojnie zdała egzaminy, ale teraz nie ma już ani chwili do stracenia. Przyjedź teraz do domu. Posiedzimy chwilę razem, a gdy reszta wróci z cyrkowego miasteczka, naradzimy się.
Świat skurczył się do jego radosnego głosu w telefonie, a mój żołądek do rozmiarów orzeszka.
– Przyjadę wieczorem. Rodzice nalegali na wspólny obiad i chciałabym się przebrać. Jutro mam matmę o dziewiątej, więc nie zostanę długo, ale chętnie wezmę udział w naradzie.
Przeraziła mnie wizja tak szybkiego spotkania z Hadrianem. Bałam się spojrzeć mu w oczy, bałam się zobaczyć, jak jego radość i beztroska przechodzą w niedowierzanie, a potem w złość i ból. Spanikowałam. Konfrontacja z Hadrianem oznaczała też nieuniknioną konfrontację z moimi uczuciami, sprzecznymi i nieznośnymi. Strach pożerał mnie żywcem.
Wieczór nadszedł zdecydowanie za szybko. Wróciłam do domu i rzeczywiście zjadłam obiad z rodzicami, jednak to ja go przygotowałam, by zająć czymś myśli.
– Moja mała Alicja wkracza w dorosłe życie. – Mama nie kryła wzruszenia.
– Obyś nie zapomniała o staruszkach – zaśmiał się tata, pałaszując bakłażanową zapiekankę. Panna Nina mruczała na fotelu, a delikatny majowy deszczyk uderzał o okna.
Szykowanie się do wyjścia szło mi opornie.
W końcu jednak stanęłam przed Hadrianem. Otworzył mi drzwi, wesoły, rozanielony, z potarganymi włosami. Uściskał mnie, a ja z westchnieniem wpadłam w jego ramiona, przypominając sobie, jak bezpiecznie się w nich czułam.
– Słyszałem, że podobała ci się nasza nowa atrakcja? – zapytał, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
– Była wspaniała – powiedziałam, jednak daleko mi było do entuzjazmu.
– Wszystko w porządku? Mówiłaś, że matura dobrze ci poszła? – Hadrian od razu wyczuł mój niepokój. Znał mnie lepiej, niż potrafiłam to sobie wyobrazić.
– Muszę z tobą o czymś porozmawiać. To bardzo ważne.
– Dobrze, to chodźmy…
– Alicja! – Stella przerwała Hadrianowi swoim podekscytowanym wrzaskiem. – Nareszcie jesteś! Chodź szybko, mam doskonały pomysł!
Uśmiechnęłam się niewyraźnie, a Stella wcale nie chciała odejść. Stała w drzwiach przedpokoju i utkwiła we mnie wyczekujące spojrzenie.
– To potem pogadamy – szepnęłam w stronę Hadriana i dałam się zaprowadzić Stelli do salonu. Zgromadzili się tam już wszyscy. Okulus usiadł po turecku na podłodze, Iwo i jego długi surdut zajmowali kanapę, a reszta zajęła miejsca przy fortepianie i kominku. Ja przycupnęłam na malutkim stołeczku w kształcie bębenka.
– Po pierwsze, muszę pochwalić Alicję! – Stella mnie zaskoczyła. – Miałaś rację, że jednym ze składników jest karta przeznaczenia.
– Jak to? – zapytał Igor, obejmując Amelię swoim silnym ramieniem.
– Znalazłem sposób, by sprawdzić poprawność składników – powiedział Okulus, a z każdym słowem unosił się kilka centymetrów nad ziemię. – Rozmawiałem z gwiazdami od zmierzchu do brzasku. Odkryłem, jak pytać, by dostać odpowiedź. Używając kryształowej kuli, pokazuję im każdy składnik. Płacę krwią Hadriana i widzę, czy gwiazda, która pieczętuje jego klątwę, reaguje.
– Brzmi strasznie. – Wzdrygnęłam się.
– To tylko kropla, nic takiego. – Okulus machnął ręką.
– W takim razie szukamy dalej. – Stella czarowała mnie swoim płynnym głosem. – Zaczniemy od najprostszego składnika, który być może odnalazła już wasza matka.
– Jej dobroć – uzupełnił Hadrian.
– Pozwoliłam sobie zadzwonić do Sachiella – wyznała Stella i zarumieniła się. – Horacy reaguje wrzaskiem na każde pytanie o klątwę. Jednak pomiędzy jego szaleństwem a chwilami otępienia Sachiell dosłyszał kilka słów. Uważa, że powinniśmy zacząć od cmentarza.
– To ma sens – przyznał Iwo. – Jeśli Felicja odnalazła swój składnik, przekazała go jedynej osobie, z którą utrzymywała wtedy kontakt, czyli swojej kuzynce.
– Jeśli Lidia chciała ukryć ten składnik, to wybrała najbezpieczniejsze miejsce – mówił dalej Okulus.
– Cmentarz Nad Przepaścią – dodała Ariana i widziałam, że przeszedł ją dreszcz.
– Musimy się tam udać – zdecydowała od razu Amelia. – Poszukamy skrytki, a jeśli nic nie znajdziemy, skontaktujemy się z Lidią. Dasz radę ją odnaleźć, prawda, Okulusie?
Mag skinął głową.
– Wcale nie chcę jej odnajdywać – mruknął Hadrian. Widziałam, że wspomnienie matki znów pozostawiło na jego twarzy smutek.
– Dlaczego? – zapytała Aurea.
– Dobrze wiedziała, że straciłem rodzinę. Nigdy jej nie poznałem, a ona mnie nie szukała. Po co mam się spotkać z kobietą, która nie poświęciła mi nawet minuty ze swojego życia?
– Spokojnie, może poradzimy sobie bez niej – pocieszyła go Stella, która tego dnia była w wyjątkowo dobrym humorze. – Lepiej myśl nad tym, jak przekonać Tristana, żeby zgodził się na złamanie klątwy.
Zbladłam.
– Myślę, myślę – mruknął Hadrian.
– Tej nocy będę obserwował Juliana – powiedział Okulus, rozprostowując nogi w powietrzu.
– Odbijemy go? – zapytałam.
– Nie możemy wejść do gniazda zła, prosto w szpony Hadesu. Musimy zrobić to sprytnie. Na razie skupcie się na cmentarzu. Ja czuwam nad Julianem.
Przytaknęliśmy zgodnie i nasza narada dobiegła końca. Na Cmentarz Nad Przepaścią mieliśmy wyruszyć następnego dnia, oczywiście po mojej maturze. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, jak bardzo Julia będzie ze mnie dumna, że sprawnie łączę obowiązki szkolne i magiczne przygody.
– O czym chciałaś porozmawiać? – zapytał Hadrian, gdy zostaliśmy sami. W jego głosie nie było już nawet śladu po radości, którą wcześniej aż tryskał. Przysiadł na fotelu i potarł skronie. Widziałam, że jest rozbity. Przytuliłam go, a on niemal bezwładnie zatonął w moim uścisku.
– Nic takiego. To może poczekać.
Przygryzłam wargi i utkwiłam wzrok w suficie.
– Nigdy nie sądziłem, że będę musiał wdawać się w jakiekolwiek dyskusje z moją koszmarną rodziną. Nawet nie wiem, jak wygląda ta Lidia. Niczego od niej nie potrzebuję.
– Wiem. – Westchnęłam. Nie mogłam powiedzieć Hadrianowi prawdy. Nie w tym momencie. Nie teraz, kiedy leżał w moich ramionach, kiedy jego oczy zaszły smutkiem. Zburzyłabym resztki jego spokoju.
– Nie zatrzymuję cię już – powiedział po dłuższej chwili i uśmiechnął się blado. – Jutro matma?
– Tak.