W 1938 roku Oriana i ciotka Lina widziały Mussoliniego i Hitlera, jak przejeżdżali odkrytym samochodem ulicami Florencji udekorowanymi flagami z czerwonymi liliami i czarnymi swastykami. Nad Europą zbierały się groźne, ciemne chmury, wkrótce wybuchnie druga wojna światowa i zakończy dzieciństwo Oriany.
2
Dziewczynka, która poznała głód i strach
10 czerwca 1940 roku był dniem, który szczególnie głęboko utkwił w pamięci Oriany. Bawiła się z siostrami na tarasie, kiedy ojciec wrócił do domu, wcześniej niż zwykle. Miał zmienioną twarz. Rzucił marynarkę na podłogę i opadł bezwładnie na krzesło. Po chwili powiedział: „Ten szaleniec wypowiedział wojnę!”. Tosca w kuchni nie przerwała przygotowań do kolacji, ale głośniej teraz hałasowała garnkami i powtarzała zachrypniętym głosem: „Łajdaki, nikczemnicy, mordercy!”.
Wojna jak nic innego wpłynęła na życie Oriany. „Dorastałam w atmosferze wojny. Zdominowała moje dzieciństwo. Wszędzie się o niej mówiło, wszędzie się ją widziało”.
Wśród jej najdramatyczniejszych wspomnień były bombardowania, które we Florencji miały szczególnie gwałtowny charakter. Szum nadlatujących samolotów przypominający pomruk jakiejś strasznej bestii, świetliste smugi rac rozjaśniających noce, schrony pełne modlących się i płaczących ludzi i matka, która spokojnym głosem mówiła, że nie trzeba się bać. „Nie ominęło mnie żadne bombardowanie, los chciał, żebym zawsze znajdowała się w miejscu, na które zrzucano bomby. Nigdy nic złego mi się nie stało. W niebezpiecznych sytuacjach miałam zawsze niesamowite szczęście”. Oriana do końca życia nie zapomniała księdza zastrzelonego przez faszystów ani staruszka, który upadł, gdy wszyscy biegli do schronu, i nikt się nie zatrzymał, żeby mu pomóc. Zostały jej w pamięci miesiące spędzone z dziadkami na wsi, w Mercatale Val di Pesa, gdy ewakuowano ich z miasta. „Jako dziecko dobrze poznałam głód, zimno i strach” – wyznała wiele lat później, opowiadając o tym okresie swego życia podczas publicznej przemowy w Niemczech.
W czasie między odsunięciem od władzy Mussoliniego we wrześniu 1943 roku a sierpniem 1944 roku, kiedy alianci wyzwolili Florencję, Oriana czynnie uczestniczyła w ruchu oporu i miała stałe kontakty z partyzantami, co wywarło ogromny wpływ na jej życie. „Moją świadomość polityczną, całą moją tożsamość ukształtował udział w ruchu oporu. Konspiracja została na mnie zesłana jak Duch Święty na apostołów”. Ojciec przewodził rewoltą antyfaszystowską w fabryce Galileo, gdzie pracował jako robotnik. Potem zszedł do podziemia i walczył w miejskich bojówkach ruchu oporu. Pomimo sprzeciwów Toski zabierał z sobą Orianę, tak jak to robił do tej pory. „Nawet nienawiść matki do faszyzmu nie mogła pokonać jej strachu o mnie. Miała ojcu za złe, że posługuje się dzieckiem”. Edoardo zaczął więc przed nią ukrywać, że posyła córkę na akcje, chociaż Tosca też należała do lokalnej komórki ruchu Sprawiedliwość i Wolność związanego z Partią Czynu (Partito d’Azione).
W konspiracji Oriana nosiła pseudonim Emilia. Wybrała go dla niej Margherita Fiasolo, nauczycielka filozofii, która w czasie wojny walczyła z partyzantami. Dziewczynka pełniła funkcję łączniczki, przenosiła ulotki, gazetki, wiadomości, czasem nawet broń, była zręczna i pomysłowa. Kiedy kazano jej przenieść granat, ukryła go w główce sałaty, wyrwawszy wcześniej trochę liści ze środka, i przewiozła w koszyku roweru. Karteczki z wiadomościami składała wielokrotnie i wplatała w warkocze. Pewnego dnia spadła z roweru, gdy wiozła nim tajne gazetki, i rozsypała po ziemi niebezpieczny ładunek. Pozbierała wszystko błyskawicznie, rozglądając się dokoła, ale nikt nie zwrócił uwagi na dziewczynkę, która dzięki drobnej figurze nie wyglądała na swoje czternaście lat.
Wśród członków ruchu oporu walczących razem z ojcem Oriany byli ludzie, których nazwiska weszły na stałe do historii Włoch: Enzo Enriques Agnoletti, Tristano Codignola, Carlo Furno, Maria Luigia Guaita, Nello Traquandi, Paolo Barile, Leo Valiani, Ugo La Malfa, Emilio Lussu. Oriana przebywała z nimi, obserwowała ich uważnie, często w bardzo niebezpiecznych sytuacjach. Zapamiętała na przykład Carla Leviego, który ukrywał się w mieszkaniu naprzeciwko Palazzo Pitti. Ojciec polecił jej, żeby zaniosła mu pistolet i żywność. Carlo Levi otworzył ostrożnie drzwi, w głębi zobaczyła pokój pełen książek. Nie zaprosił jej do środka, otworzył paczkę na progu i zmarszczył czoło z niezadowoleniem. „Ten pistolet to model dla kobiet, nie chcę go – powiedział. – A to, co przyniosłaś do jedzenia… Nie mieliście nic innego?” Oriana nie poczuła się ani trochę onieśmielona. Spojrzała na niego wyzywająco i odparła, że jej rodzina odejmuje sobie od ust, żeby móc nakarmić ludzi tak jak on żyjących w ukryciu.
Pewnego listopadowego wieczoru 1943 roku Edoardo Fallaci przyprowadził do domu dwóch nieznajomych mężczyzn w mundurach kolejarzy. Byli to brytyjscy żołnierze, Nigel Eatwell i Gordon Buchanan, więźniowie obozu jenieckiego w Laterino niedaleko Arezzo, którzy uciekli z transportu do obozu koncentracyjnego w Niemczech, wyskakując z pociągu w tunelu pod Florencją. Nigel był dojrzałym mężczyzną, spokojnym i pewnym siebie. Gordon, o wiele młodszy, wyglądał na bardzo wystraszonego. Robił wrażenie dziecka, które zbyt szybko musiało dorosnąć, i widać było, że już dawno nie miał nic w ustach. Umieszczono ich w pokoju Oriany, która miała odtąd spać w korytarzu. W nocy zegar wahadłowy wybijał głośno godziny i nie pozwalał jej spać, światło księżyca rysowało groźne cienie na ścianach, Oriana tęskniła za swoim pokojem z szydełkową narzutą na łóżku i szkolnymi podręcznikami ustawionymi porządnie na półce.
Alianccy żołnierze zostali u nich przez miesiąc. Nie wychodzili z domu, trzymali żaluzje zamknięte, żeby nikt ich nie dostrzegł z ulicy. Oriana spędziła z nimi sporo czasu, wciąż o coś pytała swoją słabą angielszczyzną. Fascynowali ją ci dwaj mężczyźni przybyli z kraju, w którym króluje wolność, jak zawsze mówił ojciec.
Już w dorosłym wieku Oriana opisała jednego z nich w powieści Penelopa na wojnie jako pierwszą miłość tytułowej bohaterki, która, podobnie jak ona, przychodziła do jego pokoju, siadała na skraju łóżka i spędzała z nim całe popołudnia na rozmowach. On głaskał jej twarz i mówił, że jest piękna. Aż któregoś dnia starszy żołnierz zastaje ich, jak obejmują się na łóżku, i wpada w złość. Dziewczyna ucieka z pokoju, zza drzwi dochodzą odgłosy kłótni. Matka zasłania sobie dłonią usta: „Coś ty zrobiła?”.
Kiedy wreszcie z dowództwa ruchu oporu nadeszła wiadomość, że brytyjscy żołnierze powinni opuścić Florencję, to Oriana eskortowała ich razem z ojcem do Acone, w pobliżu Pontassieve, by przekazać ich partyzantom, którzy z kolei mieli ich przeprowadzić przez linię frontu. Droga z Florencji do Acone była długa i niebezpieczna. Musieli przebyć czterdzieści kilometrów na rowerach, ryzykując, że rozstrzelają ich Niemcy w ten właśnie sposób karzący tych, którzy udzielali pomocy żołnierzom wojsk alianckich. Niedaleko kolejnego punktu kontrolnego jeden z Anglików spadł z roweru. „Wujku, podnieś się!” – zawołała do niego Oriana, modląc się, żeby Niemcy nie zwrócili na nich uwagi.
W