Syrena. John Everson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: John Everson
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Ужасы и Мистика
Год издания: 0
isbn: 978-83-66135-13-0
Скачать книгу
słodko-gorzki łyk alkoholu i uśmiechnął się, gdy oczyścił mu się nos.

      Potem wziął długi łyk i westchnął, gdy jego gardło zapłonęło od alkoholu. Na pokładzie były teraz skrzynie z towarem, zmierzali do portu na północ od Frisco. Jednak najlepsze… najlepsze butelki nigdy nie opuściły kwater kapitana. Odetchnął oparami starej tequili, zakorkował butelkę i sprawdził zamek w drzwiach. Zdjął kurtkę i koszulę, a następnie ostrożnie złożył spodnie, by odłożyć je w kącie.

      W końcu odwrócił się w stronę pryczy, prawdziwego powodu, dla którego przybył tutaj w środku dnia. Dwoje oczu zapłonęło jak błyskawice, gdy pochylił się, by dotknąć kobiety leżącej na łóżku.

      Szarpnęła linami, które pętały jej nadgarstki i kostki, a jej głowa kręciła się gniewnie z boku na bok, jedwabne kruczoczarne włosy falowały i skręcały się na twarzy. Jednak nie udało się jej wydać żadnego dźwięku.

      Nie mogła.

      Skórzany pasek dusił w niej wszystko.

      – Jak się dzisiaj ma mój mały śpiewający ptaszek, hmmm? – zapytał kapitan, pochylając się, by ucałować odsłoniętą skórę szyi. Z rangą przychodzą przywileje, pomyślał. I bez udawania miłości czy gry wstępnej, wszedł na nią.

      Rozdział ósmy

      – Na moim zegarku ósma trzydzieści oznacza przed dziewiątą – zawołał Darren, gdy Evan wszedł do biura Delilah Harbor Authority. Zamknął oczy i stłumił równie inteligentną odpowiedź. Nienawidził, kiedy Darren próbował być zabawny.

      – Przepraszam – powiedział zamiast tego. – Obiecuję, że wrócę do formy w przyszłym tygodniu.

      Bill spojrzał na niego z krzywym uśmiechem, gdy Evan rzucił torbę pod biurko i włączył starożytny komputer. Darren nie uznawał robienia regularnych kopii zapasowych danych ani komputerów wyprodukowanych w ostatniej dekadzie. Uważał, że Windows 95 był po prostu idealny do tego, co trzeba było robić. Powtarzał to przy wielu okazjach.

      – On już nie zamierza więcej przymykać oczu, wiesz o tym, prawda? – zapytał przyjaciel.

      Evan kiwnął głową.

      – W ten weekend wychodzę na prostą. Mam zamiar posprzątać pokój Josha; Sara i ja będziemy długo rozmawiać… W przyszłym tygodniu będzie inaczej.

      – Taa, już to słyszałem.

      – Mówię poważnie – upierał się Evan. – Nie mogę tak dłużej, muszę…

      Bill przeciągnął palcem po szyi i Evan nagle zorientował się, że Darren podszedł i stanął tuż za nim.

      – Mam dziś dla ciebie specjalny projekt – zadeklarował szef i podał Evanowi ryzy papieru. – Muszą być powiązane z plikami Trans-Global przez ostatnie pięć lat.

      W przyszłym tygodniu wzywają mnie na audyt, więc muszę to załatwić przed wyjazdem. – Energicznie opuścił stos papierów na dłonie Evana i odszedł.

      Bill mrugnął do przyjaciela.

      – Mówiłem ci, że ma dość. Spotkamy się dziś wieczorem na piwie u O’Flaherty’ego?

      Evan kiwnął głową.

      – Pewnie.

      – Powiedzmy, o ósmej? Wygląda na to, że do tego czasu będziesz zajęty.

      Evan szturchnął przyjaciela w ramię.

      – Wielkie dzięki. Chcesz mi pomóc?

      Bill pokręcił głową i zaśmiał się.

      – Nie prosiłem się o karę. Ta jest twoja.

      Kiedy Evan wszedł do O’Flaherty’ego, pod sufitem unosiła się już chmura dymu. W sytuacji, gdy prawo stanu Kalifornia zabrania palenia w barach lub w innych miejscach publicznych, Delilah uważała się za coś w rodzaju suwerennego państwa. Nikt nie miał zamiaru narzekać na palaczy w O’Flaherty’s, a gliniarze nie zamierzali robić nalotów. Do diabła, połowa oddziału paliła cygara na zapleczu w soboty.

      Evan przeszedł obok grupki chichoczących dziewczyn z college’u i przeniósł się w głębsze zakamarki baru korytarzami, które wiły się do dwóch połączonych ze sobą pokojów, a w każdym z nich widać było grupki szemrzących ludzi, gestykulujących i bezkrytycznie rozlewających alkohol na długich, ciemnych deskach. Niektórzy stali przy stołach, niektórzy po prostu siedzieli na środku przejścia. Hałas był głośniejszy niż muzyka na głośnikach; Evan nie był w stanie powiedzieć, jaka piosenka jeszcze gra, po prostu czuł tylko zdumiewające bicie bębnów i stukotanie linii basu.

      Jakaś ręka wychyliła się z tłumu i złapała go za koszulkę. Bill szarpnął go do wnęki odciętej od przejścia przez witrażowe okno. Evan osunął się na stołek i westchnął.

      – Długi dzień w kostnicy?

      Pokiwał głową.

      – Myślałem, że nigdy nie przejdę przez ten stos.

      – Oducz się spóźniać.

      Evan uśmiechnął się.

      – Obiecuję, że w poniedziałek będę o ósmej trzydzieści rano.

      – No cóż, napijmy się, bo mamy dwa dni, żeby się pozbierać – powiedział Bill i wskazał kelnerkę. Po złożeniu zamówienia Evana, Bil przeszedł do sedna.

      – Gorzej, prawda? Mam na myśli Sarę.

      Evan kiwnął głową.

      – Tak. Co noc wlokę ją do domu. A potem nie mogę spać.

      – Musisz jej jakoś pomóc, stary.

      – Myślisz, że nie próbowałem?

      Kelnerka postawiła spieniony pokal Anchor Steam przed Evanem, a on wziął głęboki łyk napitku, zanim powiedział coś jeszcze. Potem odłożył szkło i spojrzał na przyjaciela.

      – W tej chwili sam muszę się wygadać.

      Bill wyglądał na zaskoczonego, ale po prostu powiedział:

      – Wyrzuć to z siebie.

      – Widziałem kobietę przy plaży… – zaczął.

      Bill uniósł brew, a Evan roześmiał się.

      – To nie tak. – Opisał pierwszą noc, kiedy natknął się na nagą kobietę śpiewającą na skałach, i swój lęk, kiedy pomyślał, że utonęła, gdy nagle skoczyła naga do wody i zniknęła, aby nie pojawiać się ponownie.

      – Nagie laski nigdy się nie topią – skomentował Bill. – To wodne nimfy. One zawsze pływają.

      Evan rzucił mu zdziwione spojrzenie, ale opowiedział też historię z poprzedniej nocy, wraz z „przebudzeniem”, gdy okazało się, że stał w oceanie.

      Teraz jego przyjaciel wyglądał na zainteresowanego.

      – Wszedłeś do wody? – powiedział z niedowierzaniem. – Do klatki piersiowej?

      Evan kiwnął głową.

      – Boisz się, że wsadzisz w wodę swój pieprzony palec – powiedział Bill.

      – Dziękuję za zauważenie tego, co oczywiste. Dlatego chciałem z tobą porozmawiać. Nie rozumiem tego, ani jak mogło się to stać. Jej głos był tak niesamowity, tak potężny, że musiałem podejść bliżej, tak mi się wydaje. Zgubiłem się w jej pieśni i miałem zamknięte oczy, i to było po prostu… Nie wiem, byłem w innym miejscu. To było trochę jak lunatykowanie.

      Bill zmarszczył czoło i zanim odpowiedział, pociągnął łyk piwa.

      – Czy kiedykolwiek wcześniej lunatykowałeś?

      Evan