Sprawdził wiadomości w smartfonie. Małpopies dzwonił do niego co najmniej dziesięć razy, a on nie odpowiedział. Dostawy heroiny były teraz najmniej ważnym problemem.
Zszedł na ulicę. Wszędzie rozstawiono blokady, niektórych pilnowali żołnierze z karabinami maszynowymi gotowymi do strzału. Podniósł wzrok na swoją kamienicę. Pomyślał, że Ząbek całkiem oszalał, ale oko nadal ma dobre. Co najmniej pięć kul trafiło w odległości mniejszej niż metr od kuchennego okna. Nieźle, biorąc pod uwagę, że strzelał ze zdezelowanego skutera jadącego z szybkością osiemdziesięciu kilometrów na godzinę, ścigany przez policję. Stłukł szybę u sąsiadów na wyższym piętrze. Nicolas później pójdzie do nich i zapłaci za szkodę.
Wiadomość o tym, co się wydarzyło, dotarła do wszystkich. Wśród dziesiątek esemesów, między innymi od Letizii, wyłuskał wiadomości od Małpopsa.
Małpopies
Czekam na ciebie na uniwersytecie.
Trochę późniejsza:
To bardzo pilne.
I jeszcze jedna:
Pośpiesz się!
Czego chce ten skurwysyn? – zaciekawił się Nicolas, ale zaraz zaczął czytać wymianę zdań na czacie paranzy. Wiedzieli o wszystkim. Wiedzieli też, że zanim Ząbek przyjechał pod jego dom, próbował zabić Małpopsa.
Małpopies czekał na Nicolasa w zaułku na tyłach uniwersytetu, dokładnie tak, jak napisał. Opierał się o karetkę pogotowia, miał na sobie to samo ubranie co w chwili zamachu. Bawełniany T-shirt był rozdarty z jednej strony, na dżinsach na wysokości uda widniała duża plama z krwi. Opatrunek na lewym uchu odkleił się, wisiał na kilku kawałkach plastra. Kiedy Małpopies próbował przykleić go z powrotem, słyszał taki dźwięk, jakby wdepnął ciężkim butem do błota.
– Trzeba go zlikwidować – powiedział Nicolas, ale Małpopies go nie słuchał.
– To wszystko twoja wina! – wybuchnął nieoczekiwanie. – Macie się natychmiast wypierdolić z tą waszą paranzą. Gnojki! Głupie szczyle! Dosyć tego! Raz na zawsze! Umiecie się tylko brandzlować i opowiadać głodne kawałki. Nie jesteś w stanie utrzymać w ryzach własnych ludzi. Ja z wami skończyłem. Za kogo ty się uważasz? Za Escobara? Jesteście do niczego.
– Posłuchaj – starał się go uspokoić Nicolas. – Ząbek już nie należy do paranzy. Ten skurwysyn zabił mi brata, a teraz próbował załatwić także nas. Nasze interesy nie mają z tym nic wspólnego.
Przed spotkaniem z Nicolasem Małpopies wbił sobie w żyłę sporą dawkę środków znieczulających i teraz nic do niego nie przemawiało.
– Cholerne szczyle! – wypluwał z siebie. – Gówniarze! Bawicie się w kamorrę. Ale teraz z tym koniec! Jesteście niczym.
Nicolas położył mu rękę na ramieniu, spokojnie, ale stanowczo, jak lekarz, który zwraca się do histerycznego pacjenta, i powiedział tylko:
– Teraz się uspokój.
I Małpopies przygasł. Patrzyli na siebie w milczeniu przez dłuższą chwilę, później Nicolas stwierdził:
– Musimy go zabić.
– Zabrali go na Nisidę – odparł Małpopies. To, co zostało mu z ucha, pulsowało w przyśpieszonym rytmie jego serca. – Teraz jest już w środku. Odstrzelił mi ucho. Jeżeli go załatwię tam, w środku, po całym tym bajzlu, który zrobił, wrypią mi dożywocie. Jeżeli ty go zabijesz, będę twoim dłużnikiem. – Po chwili dodał: – Ale pamiętaj, że ma cierpieć.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.