Drapieżny pocałunek. Roberto Saviano. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Roberto Saviano
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-895-9
Скачать книгу
0030000.jpg" alt="tyt.png"/>

      BACIO FEROCE

      Copyright © 2017, Roberto Saviano

      All rights reserved

      Copyright © 2019 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

      Copyright © 2019 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga

      Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz

      Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan

      Korekta: Grzegorz Krzymianowski, Edyta Malinowska-Klimiuk, Aneta Iwan

      ISBN: 978-83-8110-895-9

      Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.

      Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo!Polska Izba KsiążkiWięcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl

      WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.

      ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice

      tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

      www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga

      e-mail: [email protected]

      www.soniadraga.pl

      E-wydanie 2019

      Skład wersji elektronicznej:

      konwersja.virtualo.pl

      G. – niewinnemu, zabitemu, gdy miał 17 lat

      N. – winnemu, który zabił, gdy miał 15 lat

      Mojej ziemi – morderców i ich ofiar

      Maharadża – Nicolas Fiorillo

      Briatore – Fabio Capasso

      Tukan – Massimo Rea

      Ząbek – Giuseppe Izzo

      Dragonbol – Luigi Striano

      Lollipop – Vincenzo Esposito

      Śnięta Ryba – Ciro Somma

      Żetakpowiem – Vincenzo Esposito

      Dron – Antonio Starita

      Biszkopcik – Eduardo Cirillo

      Susamiello – Emanuele Russo

      Mankiecik – Gennaro Scognamiglio

      Pachi – Diego D’Angelo

      Nie odwracaj się, uciekaj.

      Dzieci z kałaszami krzyczą: daj!

      Ntò, Il ballo dei macellai (Taniec rzeźników)

      Część pierwsza

      POCAŁUNKI

      Przesyłamy je w liczbie mnogiej: całusy, buziaki, pocałunki. A przecież każdy pocałunek jest inny. Pocałunki różnią się między sobą jak płatki śniegu. Nie tylko dlatego, że występują pod wieloma postaciami, ale także dlatego, że rodzą się pod wpływem różnych impulsów, towarzyszą im rozmaite intencje i emocje.

      Ważne jest też, z jakim uczuciem pocałunek będzie przyjęty – czy z radością, podnieceniem, czy też z zakłopotaniem. A może zostanie wręcz odtrącony? Bywa, że pocałunek głośno zabrzmi w ciszy, bywa też, że zagłuszą go hałasy. Niektórym towarzyszy śmiech, inne moczą łzy. Może je ogrzewać słońce albo kryć mrok.

      Pocałunki da się precyzyjnie sklasyfikować. Pocałunek jak pieczęć odciśnięta na wargach. Pocałunek namiętny. Pocałunek niewinny, niedojrzały, dziecięca zabawa. Pocałunek – lekkie muśnięcie, nieśmiały dar. I jego przeciwieństwo: pocałunek zwany francuskim, kiedy wargi, dotknąwszy się, zaraz się rozchylają; kiedy stykają się kubki smakowe, a języki wymieniają się pieszczotami w przestrzeni zamkniętej łukiem zębów. Zupełnie inny jest pocałunek matczyny, cmoknięcie w policzek – zapowiedź tego, co nastąpi zaraz potem: przytulenia, pogłaskania po głowie, dotknięcia dłonią czoła, żeby zmierzyć gorączkę. Pocałunki ojca dotykają kości jarzmowej, są szybkie, twarde i kłują zarostem. Są też muśnięcia policzków na przywitanie i pożegnanie. Są całusy obleśne, dawane ukradkiem, niespodziewane i zaślinione.

      Pocałunek drapieżny nie poddaje się klasyfikacji. Może zapieczętować usta i zmusić je do milczenia, ale może też stanowić obietnicę nagrody. Może być wyrokiem skazującym lub oznaczać przebaczenie. Niektóre drapieżne pocałunki ledwie dotykają dziąseł, inne sięgają aż do gardła.

      Tak czy inaczej, zawsze zawłaszczają całą dostępną przestrzeń. Usta służą tylko jako wejście, otwierają dostęp do warstw najgłębszych, są jak sadzawka, w której zanurza się ten, kto szuka duszy. O ile istnieje, o ile ciało nie jest tylko pustym pokrowcem. Drapieżny pocałunek penetruje niezbadaną otchłań. I natrafia czasem na pustkę, głuchą i ciemną, w której tak dobrze można się ukryć.

      Hodowcy psów przeznaczonych do nielegalnych walk, ci współcześni barbarzyńcy, stosują niezmiennie od lat pewną metodę selekcji najagresywniejszych osobników. Wprawdzie nikt nie poddał jej naukowej weryfikacji, ale uważa się, że jest skuteczna. Psy szkolone do walki wybiera się zaraz po urodzeniu. Hodowcy poddają je próbie, która nie ma nic wspólnego z oceną ich rozmiarów czy muskulatury. Nie polega nawet na obserwacji, który ze szczeniaków odsuwa inne od sutka matki albo karze zbyt żarłocznego brata. Hodowca podczas karmienia odrywa psiaki od sutków matki i przystawia sobie ich pyszczki do policzka. Większość szczeniaków liże go wtedy po skórze, ale zawsze znajdzie się jeden – jeszcze ślepy i bez zębów, z dziąsłami przyzwyczajonymi tylko do miękkiego ciała matki – który będzie się starał go ugryźć. Ten szczeniak chce jak najszybciej poznać świat, pragnie chwycić go zębami, choć jeszcze ich nie ma. I to właśnie jest drapieżny pocałunek. Ten szczeniak – nieważne, czy to pies, czy suczka – będzie przyuczany do walki na śmierć i życie.

      Są pocałunki i są pocałunki drapieżne. Te pierwsze zatrzymują się na granicy ciała, podczas gdy dla drugich nic nie stanowi przeszkody. Chcą być tym, co całują.

      Drapieżne pocałunki nie rodzą się ani z dobra, ani ze zła. Istnieją. Tak jak związki. I zawsze pozostawiają smak krwi.

      Urodził się

      – Urodził się!

      – Jak to?

      – Tak! Urodził się.

      Po drugiej stronie cisza, słychać tylko oddech. I dopiero po dłuższej chwili:

      – Jesteś pewny?

      Czekał na tę wiadomość od tygodni, ale teraz, gdy Tukan zadzwonił, żeby mu ją przekazać, Nicolas kazał powtórzyć ją sobie kilka razy, żeby uwierzyć, że ten dzień wreszcie nastąpił. I żeby poczuć się gotowym do działania.

      – Zaraz mnie coś trafi. Przecież ci mówię! Urodził się dosłownie przed chwilą. Niech mi matka umrze, jeżeli to nieprawda. Koala chyba jest jeszcze na porodówce. Ząbka nigdzie nie widać, ja przyjechałem natychmiast do szpitala.

      – Ząbek?! On nie ma jaj, żeby pokazać się w szpitalu. A tobie kto powiedział, że się urodził?

      – Pielęgniarz.

      – Co to za pielęgniarz? Skąd go wziąłeś? – Nicolas