Niebezpieczna gra. Emilia Wituszyńska. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Emilia Wituszyńska
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Классические детективы
Год издания: 0
isbn: 978-83-66338-25-8
Скачать книгу
wyjął jednego i przystanął z boku, miał totalnie w dupie wiszący nad głową znak zakazu palenia.

      Weronika weszła do środka i zaczęła lokować w samochodzie broń, którą wzięła ze sobą. Jeden z pistoletów ukryła w schowku pod siedzeniem, a nóż włożyła między fotele. Zamierzała mu później o tym powiedzieć, ale na razie nie musiał być tego świadomy. Lepiej dla niego, że o tym nie wie. Kiedy skończyła, wysiadła z auta i powiedziała, że wszystko gotowe.

      – Szukałaś podsłuchu?

      – No – przytaknęła, gdy wracali do windy. Pod jej bluzą był ukryty jeszcze jeden pistolet, z którym nigdy się nie rozstawała. Kiedy wsiedli do windy, znów trzymali się za ręce. W milczeniu wjechali na samą górę.

      ROZDZIAŁ 4

      Weszli do mieszkania i kobieta z ulgą puściła jego dłoń, po czym zdjęła buty w korytarzu. Przemek nie trudził się tym, wszedł w butach dalej.

      – Skoro masz tu mieszkać, to czuj się jak u siebie – powiedział, spoglądając przez ramię. Nie kłopotała się z odpowiedzią. Szła za nim, mimo że dokładnie znała rozkład całego apartamentu.

      – Chodź, pokażę ci, gdzie będziesz spać. – Niosąc torby, skierował się w stronę korytarza. Weronika wiedziała, że zajmie sypialnię po lewej stronie. Otworzył przed nią drzwi i położył jej torbę przy wejściu.

      – Dzięki – odpowiedziała, na nowo rozglądając się po pomieszczeniu. Apartament znajdował się na ostatnim piętrze. Spojrzała w górę i dostrzegła okna dachowe, których wcześniej nie zauważyła. Wiedziała, że w jego pokoju są normalne okna, ale to pomieszczenie ulokowano po przeciwnej stronie korytarza, gdzie dach był ścięty, więc to jedyny sposób zamontowania okien.

      – Jak będziesz chciała coś zjeść czy się napić, to zajrzyj sobie do lodówki, pokażę ci kuchnię – powiedział, ale ona pokręciła głową.

      – Widziałam już kuchnię. Przecież byłam tutaj, gdy szukałam ubrań dla ciebie. Na razie nie jestem głodna.

      – Czemu mnie to nie dziwi – mruknął pod nosem, opierając się o framugę i lustrując ją z góry na dół. Miała zgrabne, proste nogi, jednak gdyby nabrała parę kilo, wyglądałaby znacznie lepiej. Bluza z kapturem wisiała na niej gorzej niż na wieszaku, więc trudno było dostrzec, co znajdowało się pod nią.

      – Znowu zaczynasz? – Odwróciła się do niego i podeszła po torbę.

      – Tylko mówię, co widzę – odpowiedział. – To nienaturalne, żeby tak wyglądać.

      – Posłuchaj mnie. – Dziewczyna zbliżyła się do niego i stanęła w rozkroku, zakładając ręce na piersi. – Nie jestem tu ani dla twojej przyjemności, ani tym bardziej dla swojej. Mam ochraniać twoją dupę, nic więcej. Więc proszę cię, nie wtrącaj się w moje sprawy, dobra? – Wera wykorzystała umiejętność dyplomatycznego mówienia, by nie obrzucić go obelgami, które cisnęły jej się na usta.

      – Jak chcesz. Powinnaś jednak coś zjeść – upierał się, a ona ze zwątpieniem pokręciła głową. – Teraz idę się przespać, a później wyjdziemy. Twoi koledzy mnie wymęczyli. – Nie hamując ziewania, obrócił się.

      – Dokąd pójdziemy? – zapytała, robiąc krok i wychodząc z pokoju. Przecięła wąski korytarz i weszła za nim do jego sypialni.

      – Nie sprawię, że przytyjesz w jeden dzień, ale musisz coś ze sobą zrobić. – Spojrzał na rozrzucone rzeczy treningowe na podłodze, które dziewczyna wysypała, gdy była tu wcześniej, i zaczął je wkładać do pustej torby.

      – Co masz na myśli?

      – Tylko znowu nie zaczynaj, jak ci powiem, dobra? – Zerknął na nią z niepokojem. Usiadł na niskim łóżku i mierzył ją wzrokiem, gdy stała na środku pokoju.

      – Dopóki nie będziesz mnie obrażać – odpowiedziała. – Sorry za bałagan, ale śpieszyłam się trochę.

      – Nie przejmuj się. – Machnął ręką. – Muszę doprowadzić cię do stanu… hmmm… używalności – powiedział, badając jej reakcję, ale ona milczała, zaciskając szczękę. – Słuchaj, jeżeli masz się ze mną pokazywać publicznie, to przydaliby ci się fryzjer i kosmetyczka. Wiesz, ja muszę dbać o reputację, a…

      – Nie kończ! – przerwała mu, czując gulę zatykającą jej gardło. Obróciła się na pięcie i wyszła z sypialni, trzaskając drzwiami. Szybko weszła do siebie i rzuciła się na łóżko. Miała dość. Spędziła z tym mężczyzną zaledwie jeden dzień, a już miała go dość. Zdecydowanie o wiele bardziej wolała biegać za przestępcami niż zadawać się z kimś jego pokroju. Na wspomnienie uścisku jego ręki zalała ją jednak nieznana fala ciepła.

      – Daj spokój, Wera, kto by zwrócił na ciebie uwagę? – mruknęła sama do siebie, przekręcając się na plecy. Spojrzała w okna dachowe, za którymi majaczył niezmącony chmurami błękit nieba. Nie mogła zasnąć, więc wstała z łóżka i ukryła pod nim broń. Cicho wyszła z pokoju, sprawdzając, czy droga jest wolna. Skierowała się w stronę kuchni, gdzie otworzyła lodówkę w poszukiwaniu czegoś do picia. Kiedy zobaczyła zapełnione półki, przed jej oczami stanął obraz dzisiejszego poranka i zgniły pomidor we własnej lodówce.

      – Zdecydowanie muszę się wziąć za siebie – rozmawiała sama ze sobą.

      Często robiła to na głos. Od dłuższego czasu brakowało jej towarzystwa. Właściwie jednej konkretnej osoby, z którą siadała na łóżku w swoim mieszkaniu, sączyła piwo i oglądała mecze piłki nożnej, śmiejąc się do rozpuku. Później zasypiali i razem wstawali rano do pracy. Jej i Michała nigdy nie łączyła romantyczna relacja. Po prostu byli przyjaciółmi.

      Wypiła połowę butelki wody mineralnej, odstawiła ją na blat i korzystając z tego, że mężczyzna spał w swoim pokoju, skierowała się do łazienki. Napuściła wody do wanny, rozebrała się i weszła do niej w poszukiwaniu odprężenia. Najlepiej myślało jej się podczas gorącej kąpieli. Teraz, kiedy ciepła woda ukoiła jej zmęczone ciało, mogła zastanowić się nad całą sprawą Przemysława Reja i jego związkiem z Leonem Wasilewskim. Nie znała zbyt wielu szczegółów poza tym, co przekazał jej Bąk. Przemysław z kolei grał głupiego, twierdził, że nic nie pamięta. Jednakże jego dzisiejsza wzmianka o mafii dała jej do myślenia. Jaka to mogła być mafia? Co w ogóle widział jej współlokator, a czego nie chce powiedzieć? To jasne, nie miał podstaw, by jej ufać, poznali się dopiero kilka godzin temu, ale zaintrygowało ją jego zachowanie. Czujny wzrok, którym przeczesywał drogę, gdy szli razem do budynku. Kiedy myślał, że ona nie patrzy, zerkał na boki. Coś mu zaprzątało głowę i mógł jej wciskać kit, że tak nie jest, ale Weronika spotykała takich ludzi w swojej pracy zbyt często. Mógł zgrywać twardziela, ale się bał. Ktoś musiał go nieźle nastraszyć.

      Dziewczyna postanowiła zmienić taktykę. Przemysław Rej nie przypadł jej do gustu. Owszem, był przystojny, trudno tego nie zauważyć. Wylansowany przez media, wyglądał naprawdę obłędnie we wszystkim, co na siebie włożył. No może poza kolorowymi butami. Jego niewybredne komentarze skierowane pod jej adresem sprawiły jednak, że go znienawidziła. Ten dupek nie znał jej, nie wiedział, z czym mierzy się na co dzień, kiedy rano podnosi tyłek, by wstać z łóżka, jak jej trudno witać nowy dzień, wiedząc, że nie wszyscy mają tyle szczęścia. Jednakże w tym momencie postanowiła zebrać się w sobie i nawiązać z nim relację najbardziej koleżeńską, na jaką było ją stać.

      Weronika skończyła się myć i stanęła w wannie, uświadamiając sobie, że