Mądrość psychopatów. Kevin Dutton. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kevin Dutton
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Публицистика: прочее
Год издания: 0
isbn: 978-83-7758-837-6
Скачать книгу
Mogłoby się wydawać, zważywszy na ziemską reputację psychopatów, że wysyłanie ich w kosmos nie jest najlepszym pomysłem. No i że posiadane przez nich cechy nie stanowią kryterium naboru astronautów przez NASA. Tymczasem kiedyś usłyszałem historię29, która doskonale ilustruje, w jaki sposób leniwe fale mózgowe, z badań EEG przeprowadzonych przez Hare’a, mogą w pewnych sytuacjach dawać wymierne korzyści; w jaki sposób niezwykłe skupienie gadziego mózgu i beznamiętność neurochirurga Jamesa Geraghty’ego może czasami zapewnić sukces nie tylko w radzie nadzorczej, na sali sądowej czy operacyjnej, ale też w innym świecie.

      Oto ta historia. Dwudziestego lipca 1969 roku Neil Armstrong i jego partner Buzz Aldrin, kiedy lecieli tuż nad powierzchnią Księżyca, szukając odpowiedniego miejsca do lądowania, znaleźli się na krawędzi katastrofy. Problemem okazało się zróżnicowanie terenu, które było po prostu za duże, i paliwo, którego było za mało. Rozsiane po całej powierzchni Księżyca skały i kamienie uniemożliwiały bezpieczne lądowanie. Aldrin ocierał pot z czoła. Jednym okiem wpatrywał się we wskaźnik paliwa, drugim w okno. Wreszcie powiedział twardo: „Sadzaj go, i to szybko!”

      Armstrong był zdecydowanie bardziej flegmatyczny. Być może – kto to wie – nie lubił nerwowych pasażerów? Ale i on zdawał sobie sprawę, że czas się kończy, podobnie jak paliwo, i nadchodzi moment, gdy grawitacja weźmie górę i uniemożliwi im powrót. Powziął ryzykowny zamiar. Polecił Aldrinowi przeliczyć ilość paliwa na sekundy lotu i odliczać na głos.

      Aldrin zrobił, co mu kazano.

      „Siedemdziesiąt… sześćdziesiąt… pięćdziesiąt…”, liczył. A Armstrong oglądał nieprzyjazną powierzchnię Księżyca.

      „Czterdzieści… trzydzieści… dwadzieścia…”

      Nadal nie było odpowiedniego miejsca.

      Aż wreszcie, kiedy zostało im zaledwie dziesięć sekund lotu, dostrzegł swoją szansę: srebrzystą pustkę tuż poniżej linii horyzontu. Niczym drapieżnik podkradający się do ofiary osiągnął stan całkowitego skupienia i spokojnie, jakby to był lot na symulatorze, wykonał idealne, książkowe lądowanie w jedynym na przestrzeni wielu kilometrów nadającym się do tego miejscu. Jeden wielki krok ludzkości. Ale też nieomal wielka kosmiczna klapa.

      Co kieruje saperami?

      Ta niezwykła relacja o niesamowitej kosmicznej beztrosce pokazuje dobitnie, jak żyje się na krawędzi, gdzie tylko cienka linia oddziela triumf od klęski, a każdy ruch może nas przenieść na jedną lub drugą jej stronę. Tym razem droga do katastrofy została odcięta. Chłód Neila Armstronga w napiętej sytuacji ocalił jedno z największych przedsięwzięć człowieka. Ale to nie wszystko. Jak ujawniono później, jego puls ledwie uległ przyspieszeniu. Sadzał lądownik na Księżycu z równie wielkim zaangażowaniem, jakby tankował samochód na stacji paliw. Czyżby to była dziwna wada układu krążenia? Badania naukowe dowodzą, że nie.

      Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku badacz z University Harvard, Stanley Rachman30, zauważył podobne zjawisko u saperów. Zapragnął dowiedzieć się, co w tej ryzykownej profesji odróżnia weteranów od amatorów. Wszyscy saperzy są dobrzy w tym, co robią, inaczej już by nie żyli. Ale co takiego mają w sobie ci najlepsi?

      W swoim badaniu podzielił doświadczonych saperów – takich, którzy przepracowali w tej profesji ponad dziesięć lat – na dwie podgrupy. Tych, którzy zostali odznaczeni, i tych, którzy nie otrzymali nagrody. Potem zbadał pracę ich serca podczas rozbrajania bomby, zadania, które wymagało bardzo dużej koncentracji.

      To, co odkrył, okazało się zaskakujące. Choć serca wszystkich biły równo, u odznaczonych działo się coś dziwnego. Ich puls stawał się wolniejszy. Gdy tylko weszli w strefę zagrożenia (czyli „na lądowisko”, jak to określił facet, z którym rozmawiałem), koncentrowali się jak podczas medytacji: osiągali stopień świadomości pozwalający im stać się jednością z tym, nad czym właśnie pracowali.

      Kolejne analizy sięgnęły głębiej i ujawniły przyczynę tego zjawiska, a mianowicie pewność siebie. Saperzy, którzy otrzymali odznaczenie, uzyskiwali wyższe wyniki w testach badających wiarę w siebie niż ich koledzy.

      To właśnie dzięki niej stawali się tacy.

      Zadziwiające ustalenia Stanleya Rachmana zmuszały do postawienia zasadniczego pytania: czy nie powinniśmy przypadkiem baczniej obserwować saperów? Jego odpowiedź była jednoznaczna: „ci, którzy zostali odznaczeni za odwagę, nie wykazywali psychicznych anomalii czy zachowań antyspołecznych”. Przypomniał też, że u żadnego z badanych nie pojawiły się cechy typowe dla psychopatii, takie jak nieodpowiedzialność czy impulsywność.

      Jednakże w świetle badania Belindy Board i Katariny Fritzon z 2005 roku – ono wykazało, jeśli pamiętacie, że cechy psychopatyczne bardziej rozpowszechnione są wśród biznesmenów niż wśród zdiagnozowanych psychopatów kryminalistów – i komentarza Rachmana dookreślenia wymaga, co dokładnie mamy na myśli, kiedy używamy słowa „psychopata”. Nie wszyscy psychopaci są tak niebezpieczni i nieodpowiedzialni, jak nam się wydaje. Według badań Board i Fritzon to antyspołeczny wymiar zaburzenia, obejmujący takie cechy jak impulsywność i nieodpowiedzialność, tworzy lub niszczy psychopatów – koduje ich, w zależności od tego, jak wysoko suwaki przesunięte są ku dysfunkcjonalności lub sukcesowi.

      Na dodatek okazuje się – i to kolejny kamyk wrzucony w tryby metodologiczne badań naukowych – że saperzy to niejedyne osoby, których puls zwalnia, kiedy zabierają się do dzieła. Specjaliści od terapii par, Neil Jacobson i John Gottman31, autorzy popularnej książki When Men Batter Women, zaobserwowali identyczny profil kardiologiczny u pewnego typu domowych oprawców. U tych, którzy, jak pokazały badania, relaksują się bardziej, kiedy biją swe partnerki, niż kiedy wyciągają się wygodnie w fotelu i zamykają oczy.

      W swej typologii domowych oprawców, często cytowanej, Jacobson i Gottman określają osoby o takim profilu mianem kobry. Kobra, odwrotnie niż pitbull, jej przeciwieństwo, atakuje szybko i zajadle, a mimo to zachowuje pełną kontrolę nad sytuacją. Jest głęboko przekonana, że wolno jej robić wszystko, na co ma ochotę, kiedy tylko chce. Jak sugeruje ten opis, kiedy szykuje się do ataku, staje się spokojna i skupiona. Pitbulle są bardziej niestabilne emocjonalnie, czekają, aż sytuacja się zaogni i wyrwie spod kontroli. Dalsze porównanie obu tych typów to interesująca lektura.

      Nieustraszoność może wywodzić się z odwagi – jak zdaniem Rachmana dzieje się u saperów. Może też powstać w wyniku ciągłego wystawiania się na niebezpieczeństwo. Ale są i tacy ludzie, u których jest to cecha przyrodzona, a ich biologia tak zasadniczo różni się od naszej, że pozostają, świadomie i nieświadomie, całkowicie odporni na zarazki niepokoju. Wiem to, ponieważ ich badałem.

      Woń strachu

      Jeśli przeraziła was kiedyś nagła turbulencja podczas podróży samolotem, poczuliście się niepewnie, kiedy pociąg zatrzymał się w tunelu albo doświadczyliście nieprzyjemnego, lecz nieokreślonego uczucia, że coś jest nie tak, być może po prostu zareagowaliście na strach w waszym otoczeniu. W 2009 roku Lilianne Mujica-Parodi32, neurobiolog kognitywny na Stony Brook University w Nowym Jorku, przeprowadziła interesujące badanie. Zebrała pot osób po raz pierwszy w życiu skaczących ze spadochronem, używając do tego podkładek absorpcyjnych umieszczanych pod pachą. Następnie w laboratorium przeniosła go – podobnie jak próbki potu ludzi ćwiczących na bieżni, czyli wolnych od strachu – do specjalnie skalibrowanego nebulizatora i rozpyliła przed


<p>29</p>

Za tę historię chciałbym podziękować Nigelowi Henbestowi i Heather Couper.

<p>30</p>

Więcej informacji o pracach Rachmana patrz: Stanley J. Rachman, Fear and Courage: A Psychological Perspective, „Social Research” 71, nr 1 (2004): s. 149–76. Rachman mówi wyraźnie w tym artykule, że saperzy nie są psychopatami – pogląd, który wyrażam i tutaj – ale podkreśla, że pewność siebie i spokój w sytuacji presji to dwie cechy, które mają wspólne.

<p>31</p>

Patrz: Neil Jacobson i John Gottman, When Men Batter Women: New Insights into Ending Abusive Relationships, Simon & Schuster, New York, 1998.

<p>32</p>

Patrz: Lilianne R. Mujica-Parodi, Helmut H. Strey, Frederick Blaise, Robert Savoy, David Cox, Yevgeny Botanoy, Denis Tolkunov, Denis Rubin i Jochen Weber, Chemosensory Cues to Conspecific Emotional Stress Activate Amygdala in Humans, PLoS ONE 4, nr 7 (2009): e6415, doi:10.1371/journal.pone. 0006415.