Coś mi podpowiadało, że on to zmyślił. No ale przecież mowa o moim ojcu. Dlaczego miałby zmieniać swoje nawyki?
Choć zasady gry uległy zmianie, choć jego dusza znalazła się pod ostrzałem, a obwody i synapsy mózgu zostały zaatakowane bezlitosnym ogniem wroga, choć jego szanse spadły w zasadzie do zera – odchodził, walcząc zażarcie.
Gwiazdy i striptiz biją na głowę golenie i kanapki z ogórkiem serwowane w każdy dzień tygodnia.
I jakie ma znaczenie, że to tylko kłamstwa?
No dobrze. Macie rację, piłek jest sześć. A teraz przyjrzyjcie się rękom mężczyzny na zdjęciu. Czy zauważyliście coś niezwykłego?
Od autora
Zmieniłem nazwiska oraz wszystkie szczegóły pozwalające zidentyfikować występujące w książce osoby. Ten niezbędny demograficzny kamuflaż nie wpłynął jednak w żaden sposób na wyrażane przez nie poglądy – wiele wysiłku włożyłem w jak najdokładniejsze i najbardziej zgodne z prawdą zrelacjonowanie odbytych spotkań i rozmów. Z powodu ograniczeń w wykorzystywaniu sprzętu nagrywającego, szczególnie w Broadmoor, czasami konieczna okazywała się pewna dawka licentia poetica, żeby zachować równowagę pomiędzy prywatnością pacjenta z jednej strony a prezentacją jego unikatowego sposobu mówienia z drugiej.
JEDEN
Oto nadchodzi skorpion
Ludzie wielcy i ludzie dobrzy to rzadko ci sami.
Skorpion i żaba siedzą nad brzegiem wody. Oboje muszą się dostać na drugą stronę.
– Halo, żabo! – woła skorpion przez trzciny. – Czy byłabyś tak dobra i przeniosła mnie przez rzekę na swoim grzbiecie? Mam tam ważną sprawę do załatwienia, a nie potrafię pływać w tak silnym nurcie.
Żaba robi się podejrzliwa.
– No cóż, skorpionie – odpowiada. – Rozumiem, że masz tam coś ważnego, ale ty też zrozum, proszę, moje wątpliwości. Jesteś skorpionem. Masz wielki kolec na końcu ogona. Jeśli cię wezmę na plecy, ukłujesz mnie, bo leży to w twojej naturze.
Skorpion, który spodziewał się obiekcji, protestuje:
– Ależ, droga żabo, doskonale rozumiem twoje obawy. Weź jednak pod uwagę, że zupełnie nie leży to w moim interesie. Muszę dostać się na drugą stronę rzeki. I daję słowo, że nic ci się nie stanie.
Żaba zgadza się, choć niechętnie, bierze go na plecy i skacze do wody.
Z początku wszystko idzie dobrze. Dokładnie według planu. Ale w połowie przeprawy żabę przeszywa nagle ostry ból. Kątem oka widzi, że skorpion wyciąga kolec z jej ciała. Czuje, jak łapy zaczynają jej drętwieć.
– Ty głupcze – rechocze. – Mówiłeś, że musisz się dostać na drugą stronę, bo masz tam ważne sprawy. A teraz przez ciebie oboje zginiemy!
Skorpion jakby nigdy nic podskakuje na grzbiecie żaby.
– Moja droga, przecież sama zauważyłaś, że jestem skorpionem i taka jest moja natura – stwierdza obojętnie.
Po czym i skorpion, i żaba znikają w rwącym nurcie rzeki.
I od tej pory nikt ich już razem nie spotkał.
Pointa
Podczas procesu w 1980 roku John Wayne Gacy stwierdził z westchnieniem, że tak naprawdę winien jest jedynie „prowadzenia cmentarza bez licencji”.
A był to całkiem spory cmentarz. W latach 1972–1978 Gacy zgwałcił i zamordował co najmniej trzydziestu trzech chłopców i młodych mężczyzn (średnia wieku ofiar to osiemnaście lat), po czym ich zwłoki ukrył w niewielkiej przestrzeni pod domem. Robert Donnelly, jedna z jego ofiar, zdołał przeżyć, ale był tak bezlitośnie torturowany, że sam błagał oprawcę, by w końcu z tym „skończył” i go zabił.
Gacy zareagował na to zaskoczeniem.
– Właśnie się do tego zabieram – odparł.
Miałem okazję trzymać w rękach mózg Johna Wayne’a Gacy’ego, uśmierconego w 1994 roku zastrzykiem z trucizną. Doktor Helen Morrison, świadek obrony podczas procesu i jeden z czołowych światowych ekspertów od seryjnych morderców, asystowała podczas autopsji Gacy’ego w szpitalu w Chicago, a następnie zabrała w słoju jego mózg – towarzyszył jej w podróży do domu na fotelu pasażera jej buicka. Morrison chciała sprawdzić, czy coś, na przykład jakieś zmiany chorobowe, guzy czy uszkodzenia, różni go od mózgów zwykłych ludzi.
Badania nie wykazały jednak niczego niezwykłego.
Kilka lat później rozmawialiśmy o tym fakcie przy kawie w jej biurze w Chicago.
– Czy to oznacza – spytałem – że w głębi duszy wszyscy jesteśmy psychopatami? Że w każdym z nas tkwią skłonności gwałciciela, mordercy i sadystycznego oprawcy? Skoro mózg Johna Wayne’a Gacy’ego nie jest inny niż mój mózg, gdzie w takim razie kryje się tajemnica?
Morrison wahała się przez chwilę, a potem wyjaśniła mi jedną z najbardziej podstawowych prawd badań nad układem nerwowym.
– Martwy mózg bardzo się różni od żywego – powiedziała. – Na pozór jeden i drugi wyglądają niemal tak samo, ale funkcjonują zupełnie inaczej. Różnica pojawia się wówczas, kiedy światło jest włączone, a nie wtedy, gdy się je zgasi. Gacy to ekstremalny przypadek. Doszłam więc do wniosku, iż za jego czyny coś musi odpowiadać: jakieś uszkodzenie mózgu, może anomalia anatomiczna. Ale niczego takiego nie znalazłam. Mózg był zupełnie normalny. Co tylko dowodzi, jak złożony i nieprzenikniony jest ten organ, jak niechętnie wyjawia nam swoje sekrety. Wychowanie albo jakieś przypadkowe doświadczenia mogą spowodować w wewnętrznych połączeniach neuronów i chemii mózgu subtelne zmiany, które skutkują aberracjami zachowania potężnymi jak trzęsienie ziemi.
Porównanie funkcjonowania mózgu do włączonego światła i trzęsień ziemi przypomniały mi plotki, jakie słyszałem kiedyś o Robercie Hare’em, profesorze psychologii z University of British Columbia, jednym ze światowych autorytetów w dziedzinie psychopatii. W latach dziewięćdziesiątych10 Hare przesłał do pewnego pisma naukowego artykuł, do którego dołączył wyniki badań EEG psychopatów i normalnych ludzi, wykonywanych podczas testu decyzji leksykalnych. Hare i jego zespół pokazywali ochotnikom ciągi liter i prosili, by jak najszybciej powiedzieli, czy dany ciąg zawiera istniejące słowo.
Ich ustalenia okazały się co najmniej zaskakujące. Normalni uczestnicy testu identyfikowali słowa posiadające jakiś ładunek emocjonalny, takie jak „r-a-k” albo „g-w-a-ł-t”, szybciej niż słowa neutralne, na przykład „d-r-z-e-w-o” czy „t-a-l-e-r-z”. Inaczej było w przypadku psychopatów. Dla nich ładunek emocjonalny nie miał znaczenia. Pismo naukowe odrzuciło ten artykuł. Jak się okazało, przyczyną nie były wnioski Hare’a, tylko coś całkiem innego. Otóż zdaniem recenzentów niektóre wykresy EEG wykazywały anomalie tak wielkie, że nie mogły pochodzić od ludzi. Choć oczywiście pochodziły.
Zaintrygowany rozmową o zagadkach umysłu psychopaty odbytą z Morrison w Chicago odwiedziłem Hare’a w Vancouver.
– Czy te plotki są prawdziwe? – spytałem. – Czy artykuł naprawdę odrzucono? A skoro tak, to co się dzieje?
– Istnieją cztery rodzaje fal mózgowych – wyjaśnił mi Hare. – Fale beta,