Poszła alejką i dotarła do holu budynku. Gdy zanurzyła się w pogrążonym w ciemnościach korytarzu wiodącym do laboratorium, z miejsca zapomniała o swych ekologicznych przekonaniach na temat oszczędzania energii. Drżąc, przyspieszyła kroku.
Kiedy pchnęła drzwi do sali, zaskoczył ją widok Luke’a. Pochylony nad mikroskopem chłopak zdawał się nie słyszeć, jak weszła. Hope zbliżyła się cichutko z silnym postanowieniem, że nastraszy go jak nigdy w życiu.
– Nie rób sobie jaj, Hope – burknął zza ochronnej maski zakrywającej mu część twarzy. – To, nad czym pracuję, jest delikatne.
– A nad czym pracujesz o tej godzinie? – zapytała Hope rozczarowana, że nie udał się jej kawał.
– Nad komórkami poddanymi działaniu wysokiej temperatury.
– Czym się teraz zajmujesz?
– Kiedy mnie rozpraszasz, to niczym! Przypuszczam, że skoro tu przyszłaś w środku nocy, to też do pracy, nie?
– Urocze! – skwitowała, nie ruszając się ani na krok.
Luke podniósł głowę i obrócił się na taborecie.
– Czego chcesz, Hope?
– Czy Josh ma poczucie humoru? To znaczy czy za jego zabójczym uśmiechem naprawdę kryje się poczucie humoru?
Luke popatrzył z powagą na Hope i powrócił do mikroskopu.
– Lubię mówić do twoich pleców – podjęła Hope – ale mimo wszystko mógłbyś być trochę bardziej uprzejmy.
Luke znów zakręcił się na taborecie.
– Josh to mój najlepszy przyjaciel, ty jesteś nowa w naszej paczce, jeśli więc wydaje ci się, że będę o nim rozmawiał, kiedy go tu nie ma, to się mylisz.
– Dlaczego podgrzewasz komórki?
– To pytanie nie ma związku z poprzednim. Czy jesteśmy co do tego zgodni?
– Uznałam temat za zamknięty, dlatego przeszłam do czegoś innego.
– Świetnie! Próbuję je obudzić.
– Uśpiłeś je?
– Owszem, zostały zamrożone.
– Ale dlaczego?
Do Luke’a dotarło, że tak łatwo się jej nie pozbędzie. Był zmęczony, a praca miała mu zająć jeszcze sporą część nocy. Pogrzebał w kieszeni fartucha, wyjął dwie ćwierćdolarówki i wręczył je Hope.
– Automat z kawą jest w korytarzu. Dla mnie lungo ze śmietanką i podwójnym cukrem, dla siebie wybierz, jaką chcesz.
Hope wzięła się pod boki i spojrzała na niego rozbawiona.
– Za kogo mnie masz?
Luke zmierzył ją wzrokiem w milczeniu.
– Powinieneś się wstydzić – oznajmiła, kierując się do dystrybutora.
Zjawiła się ponownie po kilku chwilach i postawiła kubek na blacie.
– No to nad czym tak ślęczysz?
– Najpierw przyrzeknij, że nic nie powiesz Joshowi.
Na myśl o dzieleniu tajemnicy z Lukiem, i to bez względu na jej rodzaj, byleby Josh się o tym nie dowiedział, Hope ogarnęła radość. Skinęła potakująco głową i poświęciła mu całą uwagę.
– Słyszałaś o anabiozie?
– Hibernacji?
– Prawie. To stan podobny do hibernacji, ale posunięty nieco dalej. Nazywają go także „odwracalnym stanem pozornej śmierci”.
Hope chwyciła krzesło i usiadła.
– Niektóre ssaki mają zdolność spowalniania metabolizmu aż do stanu bliskiego śmierci. W tym celu stopniowo obniżają temperaturę ciała niemal do zera. W stanie odrętwienia zwierzę ogranicza drastycznie zużycie tlenu, spowalnia tętno o kilkaset uderzeń na minutę, ledwie da się zauważyć bicie jego serca. Aby przeżyć, organizm produkuje potężne ilości antykoagulantów, które zapobiegają tworzeniu się skrzepów. Można powiedzieć, że procesy komórkowe są zatrzymane. To dosyć fascynujące, prawda? Rzecz w tym, żeby się przekonać, czy inne ssaki również wyposażone są w taką moc, chociaż nie potrafią z niej skorzystać. Z pewnością słyszałaś o rzadkich, za to całkiem realnych przypadkach ludzi, którzy wpadli do lodowatej wody albo zaginęli w górach i udzielono im pomocy po dość długim czasie, a mimo to przeżyli po ciężkiej i długiej hipotermii, nie doznając uszkodzeń neurologicznych. Ich organizm zareagował w podobny sposób, wprowadzając się w stan uśpienia, aby chronić ważne dla życia narządy, dokładnie jak zwierzęta, o których ci wspominałem.
– OK, OK, wiem to wszystko, ale dlaczego pracujesz nad anabiozą?
– Nie tak szybko. Teoretycznie, podkreślam: teoretycznie zamrożenie wprowadziłoby organizm w stan anabiozy i umożliwiłoby konserwowanie go w nieskończoność.
– Czy nie tak właśnie postąpiono z plemnikami przy zapłodnieniu in vitro?
– A nawet z embrionami we wczesnym stadium podziału. Maksymalnie osiem komórek, ale można powiedzieć, że to jedyne organizmy, które udaje się w ten sposób zachować, a zwłaszcza swobodnie przywrócić do życia. Z tym że przechowywanie to jedno, a ożywienie to zupełnie co innego. Na obecnym etapie nauka boryka się z problemem fizycznym. Kiedy zbliżamy się do najniższej temperatury, wewnątrz tkanek tworzą się kryształki lodu, które niszczą lub uszkadzają komórki.
– A co właściwie próbujesz udowodnić?
– Nic, zadowalam się samym badaniem. To dziedzina, która mnie fascynuje. Krionika łączy w sobie wiele dyscyplin, oczywiście medycynę, inżynierię zimna, chemię, fizykę, najtrudniej jednak znaleźć kogoś, kto potrafi dyrygować nimi wszystkimi.
– Liczysz na to, że zostaniesz dyrygentem tej orkiestry?
– Może kiedyś… Człowiek ma prawo pomarzyć, nie?
– Po co robić z tego tajemnicę przed Joshem?
– Mam swoje powody, a ty złożyłaś mi obietnicę. Mam nadzieję, że jej dotrzymasz.
– Szczerze mówiąc, nie widzę nic nadzwyczajnego w obserwowaniu zamrożonych komórek przez całą noc. Możesz być pewien mojej dyskrecji.
Luke pochylił się nad mikroskopem, wzruszając ramionami.
– Daj spokój. Uznałabyś mnie za nawiedzonego, a poza tym naprawdę muszę popracować.
Hope zmierzyła go wzrokiem. Coś nie dawało jej spokoju, była przekonana, że Luke ma sekrety nie tylko przed Joshem.
– Wiesz, dlaczego wybrałam te studia? – rzuciła po kilku chwilach milczenia.
– Nie i mam to głęboko w nosie!
– Żeby wyodrębnić cząsteczkę, która zapobiegnie chorobom neurodegeneracyjnym.
– Coś takiego! Wyplenisz alzheimera tak po prostu?
– Alzheimera i podobne choroby. Sam więc widzisz, że w kategorii nawiedzonych też mam swoje miejsce.
Luke odwrócił się ku Hope. Jego uporczywe