Tytuł oryginału: L’horizon à l’envers
Copyright ©2016 Marc Levy/Versilio
Strona autora: www.marclevy.info
Copyright © 2019 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2019 for the Polish translation by Joanna Kluza under exclusive license to “Sonia Draga” Sp. z o.o.
Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz
Zdjęcie autora: © Christian Geisselmann
Redakcja: Bożena Sęk
Korekta: Iwona Wyrwisz, Edyta Malinowska-Klimiuk
ISBN: 978-83-8110-803-4
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo!
Polska Izba Książki
Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.
ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: [email protected]
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
E-wydanie 2019
Moim rodzicom, siostrze, dzieciom, żonie i Susannie
„…najbliżej nas jest to, co niemożliwe…”
HOPE
W oddali rozległ się dźwięk syreny.
Josh westchnął głęboko z twarzą przyklejoną do szyby. Spoglądał w dal, na zbudowaną z ceglanych domów dzielnicę, w której Hope i on zamieszkali przed rokiem.
Na pustej alei zamigotały niebieskie i czerwone światła, które przybliżyły się, rozjaśniając pokój, gdy karetka zatrzymała się przed drzwiami budynku.
Od tej pory liczyła się każda sekunda.
– Josh, muszę zacząć… – powiedział błagalnie Luke.
Odwrócenie się i spojrzenie w twarz ukochanej kobiety było ponad jego siły.
– Josh – szepnęła Hope, kiedy igła wbijała się w jej żyłę – nie patrz, nie trzeba. Zawsze wystarczało nam nasze milczenie.
Josh podszedł do łóżka, pochylił się nad Hope i pocałował ją. Dziewczyna rozchyliła pobladłe wargi.
– Znajomość z tobą to był przywilej, mój Joshu – oznajmiła z uśmiechem, po czym zamknęła oczy.
Ktoś zapukał do drzwi. Luke wstał i wpuścił ekipę: dwóch sanitariuszy i lekarza, który rzucił się ku Hope, aby zbadać jej tętno. Następnie wydobył z torby kłąb kabli i elektrod, które przyczepił jej na klatce piersiowej, na nadgarstkach i na kostkach.
Lekarz przyjrzał się liniom na wydruku, a potem skinął na sanitariuszy. Mężczyźni podsunęli nosze, podnieśli Hope i ułożyli ją na materacu wypełnionym lodem.
– Musimy się pospieszyć – ostrzegł lekarz.
Josh patrzył, jak zabierają Hope. Chętnie pojechałby razem z nimi, lecz Luke chwycił go za ramię i odciągnął w stronę okna.
– Naprawdę myślisz, że to może zadziałać? – westchnął.
– Co do przyszłości – odparł Luke – nie mam pojęcia, ale dziś dokonaliśmy niemożliwego.
Josh zerknął na ulicę w dole. Sanitariusze wsunęli nosze do karetki, lekarz wsiadł do środka i zamknął drzwi.
– Gdyby ten doktorek coś zauważył… Nigdy nie zdołam ci się wywdzięczyć.
– To wy dwoje jesteście uczniami czarnoksiężnika, ja nie odegrałem aż tak ważnej roli. A poza tym tę drobnostkę zrobiłem dla niej.
– To, co zrobiłeś, miało fundamentalne znaczenie.
– Według jej teorii… Tylko przyszłość da nam odpowiedź, o ile nadal tu będziemy.
1
– Dlaczego bezustannie źle o sobie mówisz? To niesamowite, żeby takiej dziewczynie jak ty aż do tego stopnia brakowało pewności siebie. Chyba że to taka zagrywka.
– Niby jaka zagrywka? Tylko ty możesz wygłaszać podobne brednie.
– Może to sposób, żeby ludzie prawili ci komplementy.
– Sam widzisz, że mam rację! Gdybym była ładna, nie przyszłoby ci do głowy, że potrzebuję komplementów.
– Męczysz mnie, Hope. A poza tym to twój umysł ma nieodparty urok. Jesteś najzabawniejszą dziewczyną, jaką znam.
– Jak chłopak mówi, że dziewczyna jest zabawna, najczęściej to znaczy, że jest paskudna.
– Ach tak? Bo niby nie może być jednocześnie ładna i zabawna? Gdybym ośmielił się tak powiedzieć, oskarżyłabyś mnie o seksizm i maczyzm.
– I o to, że jesteś kompletnym kretynem, tylko że ja mam prawo tak mówić. No więc jaka jest ta cała Anita?
– Jaka znów Anita?
– Nie zgrywaj niewiniątka!
– Nie poszliśmy do kina razem! Siedzieliśmy obok siebie na sali i po prostu wymieniliśmy opinie na temat filmu.
– Wymieniliście opinie na temat filmu, którego scenariusz sprowadza się do trwającego godzinę i dwadzieścia minut pościgu i żałosnego pocałunku na koniec?
– Nie dajesz mi pracować!
– Już od godziny lampisz się na tę brunetkę, która siedzi w głębi czytelni. Chcesz, żebym zagadała do niej w twoim imieniu? Mogę ją poprosić o numer telefonu, jeżeli jest singielką, i powiedzieć, że mój kolega marzy, by zabrać ją na film artystyczny. Na „Wielkie piękno” albo na dzieło Viscontiego, albo nawet na jakiegoś starego Caprę…
– Ja naprawdę pracuję, Hope, i nie moja wina, że ta kobieta znajduje się w moim polu widzenia, kiedy myślę.
– Zgoda, nie można mieć pretensji do siły przyciągania o to, że ludzie się zakochują. A o czym tak myślisz?
– O neuroprzekaźnikach.
– A! O noradrenalinie, serotoninie, dopaminie, melatoninie… – wyrecytowała Hope z ironią.
– Zamilknij i posłuchaj mnie przez chwilę. Przypisuje się im zdolność do mobilizowania mózgu do określonych działań, do stymulowania procesów uwagi i zapamiętywania, do wpływania na rytm snu, na zachowania żywieniowe lub seksualne… Na przykład melatonina odgrywa istotną rolę w zimowej depresji…
– Jeżeli