Szarona charakteryzowała bezgraniczna i niepohamowana determinacja; rozumiał, że jeśli będzie musiał czekać na dokładne materiały wywiadowcze Amanu, może nigdy nic nie zdziałać.
W tych okolicznościach on i Mosze Dajan, szef Sztabu Generalnego, zmienili strategię i wyrzekli się precyzji. Doszli do wniosku, że zamiast zabijać czołowych palestyńskich terrorystów, mogą się mścić za zabijanie Izraelczyków, atakując i zastraszając arabskie osady, z których terroryści wyruszali, aby robić krzywdę Żydom, jak również obozy wojskowe i posterunki policji.
„Nie możemy zapobiec zabijaniu robotników w sadach ani rodzin w łóżkach – stwierdził Dajan podczas prelekcji w 1955 roku – ale możemy drogo sprzedać swoją krew”.
Spragniony działania Szaron opracowywał plany serii akcji odwetowych przeciwko arabskiemu wojsku i cywilom, a potem wywierał presję na swoich przełożonych, by je zatwierdzali. Mimo to otwarte pozostaje pytanie, ile z tych ataków było akcjami odwetowymi, a ile prowokacjami. Szaron lubił cytować słynne powiedzenie Dajana: „Nie wszczynamy bitew w czasach pokoju”. Uzi Eilam, który służył w tych czasach jako oficer wywiadu, sugeruje, że nie była to żelazna zasada. „W wielu przypadkach na rozkaz Arika prowokowaliśmy wroga za granicą i rozpoczynaliśmy walkę. Gdyby przeanalizować wszystkie akcje odwetowe pod kątem tego, «kto zaczął», okazałoby się, że wcale nie jesteśmy kryształowo czyści”128.
Już wówczas minusy strategii Szarona były dla wszystkich oczywiste. Jesienią 1953 roku fedaini zamordowali młodą kobietę i jej dwoje dzieci w Jehudzie, miejscowości na południowy wschód od Tel Awiwu. Ta okrutna zbrodnia zszokowała opinię publiczną Izraela. Rząd poprzysiągł zemstę129. Przypuszczano, że arabscy bojownicy mieli swoje bazy w osadach na Zachodnim Brzegu, niedaleko granicy. To tam przygotowywali się do ataków. Jako cel operacji Szaron wytypował wioskę Kibja, która mogła (choć nie musiała) mieć związek z zabójstwami w Jehudzie.
15 października, przed świtem, Szaron poprowadził do Kibja stu trzydziestu żołnierzy z Jednostki 101 i innych oddziałów, wyposażonych w około siedmiuset kilogramów materiałów wybuchowych. W kilka godzin wioska została zniszczona. „Podczas operacji «Kibja» – zeznawał później jeden z ludzi Szarona – wysadziliśmy czterdzieści trzy domy. Żołnierze mieli małe latarki pozostawione przez armię brytyjską, które dawały niewiele światła. Wchodziliśmy do domu, zaczynaliśmy nimi świecić i krzyczeliśmy przez megafon: «Jeśli ktoś tu jest, wychodzić, bo zaraz to wszystko wysadzimy w powietrze!». Ludzie wstawali i wybiegali. Potem podkładaliśmy materiały wybuchowe i wysadzaliśmy dom. Po powrocie z akcji napisaliśmy w raporcie, że zabiliśmy jedenastu [Arabów]. Nie kłamaliśmy, po prostu nie mieliśmy pojęcia, ilu ich było”130.
W rzeczywistości liczba ofiar okazała się sześć razy wyższa131. Życie straciło co najmniej sześćdziesiąt dziewięć osób, w większości kobiety i dzieci. Cały świat, w tym społeczności żydowskie rozsiane po wielu krajach, był wstrząśnięty. Atak potępiły Rada Bezpieczeństwa ONZ, a także Department Stanu USA, który ogłosił, że zawiesza pomoc dla Izraela za pogwałcenie ustaleń rozejmu z 1949 roku.
Władze Izraela wyjaśniały, że za masakrę odpowiadają bandy izraelskich cywilów. „Wszystkie jednostki Sił Obronnych Izraela przebywały [tej nocy] w bazach” – powiedział publicznie Ben Gurion. Abba Eban, ambasador Izraela przy ONZ, powtórzył kłamstwo swojego premiera na sesji Rady Bezpieczeństwa.
Nieoficjalnie Ben Gurion okazał Szaronowi pełne wsparcie, ponieważ Jednostka 101 – mimo światowego oburzenia – wzmocniła morale w szeregach izraelskiej armii wyczerpanej ciągłymi działaniami obronnymi. Członkowie jednostki stanowili przykład oddania, odwagi, waleczności oraz wytrzymałości fizycznej i psychicznej, do których dążył każdy żołnierz. Jak później wspominał Szaron, Jednostka 101 „udowodniła w krótkim czasie, że nie ma misji, której by nie podołała”, a te misje pomogły strzec granic Izraela132. To dość kontrowersyjny pogląd – istnieją poważne wątpliwości, czy operacje komandosów rzeczywiście zmniejszyły liczbę arabskich ataków i czy niektóre z nich w ogóle osiągnęły cel – jednak izraelscy żołnierze wierzyli, że to prawda.
I to wystarczyło. Na początku 1954 roku, zaledwie pięć miesięcy po utworzeniu Jednostki 101, Dajan połączył ją z Brygadą Spadochronową, z Szaronem jako dowódcą jednego z batalionów133. Dajan uważał, że Jednostka 101 stała się wzorem pod względem dyscypliny i wyszkolenia, a także oddania i umiejętności, i że Szaron mógłby powtórzyć swoje dokonania ze spadochroniarzami, a potem z resztą wojska.
W Brygadzie Spadochronowej Szaron działał nieco powściągliwiej, ponieważ już nie dowodził niezależną jednostką, ale również ze względu na zmiany na najwyższym szczeblu. Ben Gurion ustąpił z funkcji premiera i został zastąpiony przez ugodowego Mosze Szareta, który nie zgadzał się na ataki odwetowe.
Jednak ludzie Szarona wcale nie potrzebowali zgody premiera. Siostra jednego z najsłynniejszych żołnierzy Jednostki 101 Meira Har-Ziona została brutalnie zamordowana przez Beduinów podczas nielegalnego przekraczania jordańskiej granicy. Har-Zion i dwaj jego koledzy, przy moralnym wsparciu i z logistyczną pomocą Szarona, pojechali na miejsce zabójstwa i zabili w odwecie czterech beduińskich pasterzy. Szaret domagał się postawienia ich przed sądem wojskowym, jednak Dajan i Szaron, z pomocą Ben Guriona, uniemożliwili mu to.
W swoim dzienniku pod datą 11 stycznia 1955 roku Szaret zanotował: „Zastanawiam się nad naturą i losem tego narodu, zdolnego do przejawów tak wysublimowanej duchowej wrażliwości, tak głębokiej miłości do człowieka, tak szczerej tęsknoty za rzeczami pięknymi i wzniosłymi, podczas gdy równocześnie wydaje na świat młodych chłopców zdolnych do mordowania z zimną krwią, do dźgania nożami młodych, bezbronnych Beduinów. Który z tych dwóch duchów przewijających się przez karty Biblii zwycięży swego rywala?”134.
Tymczasem Mustafa Hafez wciąż żył. Kapitan egipskiego wywiadu i jego kolega z Jordanii Salah Mustafa dalej prowadzili oddziały palestyńskich bojowników, które szerzyły spustoszenie w Izraelu.
17 marca 1954 roku banda dwunastu arabskich terrorystów zaczaiła się na cywilny autobus jadący z Ejlatu do Tel Awiwu na Przełęczy Skorpiona, na krętej drodze w sercu pustyni Negew. Strzelając z bliska, zabili jedenastu pasażerów. Dziewięcioletni chłopiec, Chaim Furstenberg, ukrył się pod siedzeniem, po czym wstał, kiedy terroryści wyszli z autobusu, i zapytał: „Poszli już sobie?”. Terroryści usłyszeli go, wrócili i strzelili mu w głowę. Przeżył, ale był sparaliżowany aż do śmierci trzydzieści dwa lata później. Arabowie okaleczyli ciała zabitych i napluli na nie. Później okazało się, że zamachu dokonali Palestyńczycy i Beduini, którzy przybyli z Jordanii i których wspomagał Salah Mustafa.
Szaret znalazł się pod silną presją, żeby odpowiedzieć, jednak nie zatwierdził akcji odwetowej. „Reakcja na tę rzeź osłabiłaby jej przerażający skutek i postawiłaby nas na równi z mordercemi po drugiej stronie barykady” – zapisał w swoim dzienniku.
Zamiast tego Jednostka 504 Amanu wysłała trzech beduińskich zamachowców, których zatrudniła jako agentów. Przedarli się do Jordanii uzbrojeni po zęby i z dwoma ładunkami wybuchowymi przygotowanymi przez Natana Rotberga. Odkryli, gdzie mieszka jeden z terrorystów (w wiosce w południowej Jordanii) i po uzgodnieniu, że nie będą wysadzać jego domu, zaczekali, aż będzie sam, a wtedy go zastrzelili. „Nasi agenci znaleźli wśród