Bez wątpienia najbardziej kuriozalnym momentem filmu promocyjnego była pantomima Davida The Mask: miał na sobie elżbietańskie białe rajstopy, które opinały jego jędrne pośladki i solidnie wypakowany mieszek. (Hutch zgryźliwie zauważa, że The Mask zawsze była ulubionym fragmentem Kena Pitta). Z podkładem własnego głosu odgrywa historię chłopca, który w sklepie z używanymi rzeczami znajduje maskę, zakłada ją i w ten sposób poznaje sekret sławy. W kulminacyjnym momencie, kiedy bohater występuje w Palladium, maska go dusi.
Ten krótki, zabawny film był zarazem niezręczny i proroczy. Kiedy David Bowie starał się dogonić sławę na wszelkie sposoby, równocześnie miał świadomość jej niszczycielskiej siły. Ta ambiwalencja objawiła się w nadchodzących miesiącach, kiedy w końcu osiągnął rozgłos, o który zabiegał tyle lat. Jak pokazywał film, niewielu artystów tak dobitnie zdawało sobie sprawę z dwoistości sławy jak David Bowie. Jednak kiedy osłabła jej pierwsza fala, poczuł, jak bardzo uzależniającą ma moc.
6
Sprawdź zapłon
Davidowi okazywano uwielbienie na wszelkie sposoby. Musiał to wykorzystywać, by iść do przodu. Możesz to nazwać manipulacją, ale to bez znaczenia.
Wraz z nadejściem roku 1969 hipisowska jedność rozpadała się na zawsze. Odziani w dżinsy, grający bluesowe riffy kolesie, którzy przyznawali sobie godło autentyczności, radykalnie odrzucili idealizm i naiwne mrzonki mijającej dekady. Kiedy zespoły takie jak Led Zeppelin czy Free osiągały szczyty popularności, elficki i eteryczny David Bowie zupełnie nie przystawał stylistycznie do nowej rzeczywistości, tak jakby został w poprzedniej epoce pod silnym wpływem Anthony’ego Newleya. Odnajdywał się w tych ciężkich czasach dzięki własnej zuchwałości, tupetowi oraz tworzeniu zręcznych i trudnych do sklasyfikowania piosenek. Choć jego młodzieńcza, świetlista pewność siebie została nieco zachwiana, na jego korzyść działała podstawowa okoliczność: bezpieczna pod każdym względem klasyczna piosenka Space Oddity. To był jego as w rękawie i zagrał nim z nową subtelnością.
W ciągu kilku miesięcy wielu znajomych dostrzegło cechy, które stały się charakterystyczne dla dwudziestodwuletniego Davida Bowiego. To, jak rozpracowywał innych ludzi, wynajdywał ich słabe punkty, jak pozyskiwał sojuszników i gromadził ich w swojej mentalnej kartotece do wykorzystania na później, nie wspominając o tym swoim przyjaciołom. Często wydawał się dziwnie pasywny, zostawiając decyzje innym, zadowolony z ukrywania swego wciąż poranionego ego. Jak powiedział jego znajomy, muzyk i dziennikarz „International Timesa” Mick Farren: „Mam poczucie, że nie chciał pokazywać swoich kart atutowych – ponieważ na początku wielu ich nie miał”.
Osoby, które w późniejszych latach weszły w konflikt z Davidem, często opisują jego zachowanie z tamtych czasów jako zimne i manipulatorskie: w rzeczywistości, choć był niezwykle skryty, miał skłonność do kompromisów, rozpoznawał nastrój chwili i po prostu korzystał z niespodziewanych okoliczności. Jedna z nich pojawiła się, kiedy odwiedzał Barriego Jacksona, starego przyjaciela z Bromley, który przeniósł się na Foxgrove Road 24 w Beckenham. Słysząc muzykę, która brzmiała w mieszkaniu na górze, sąsiadka Mary Finnigan, która opalała się w ogródku, zawołała: „Kto gra?”.
Kilka chwil później David zszedł na dół, by również zaznać kąpieli słonecznej i, jak mówi Finnigan, zapalić trawę, którą go poczęstowała. Około tygodnia później, 14 kwietnia 1969 roku, David wprowadził się do Mary i jej dwójki dzieci. Przyjaciele zauważyli jedynie nieobecność Hermiony, która, jak powiedział David, poleciała do Nowego Jorku. Brakowało im jego eleganckiej, rudowłosej towarzyszki, ale byli też pod wrażeniem tego, jak szybko znalazł sobie zastępstwo. „Zazdrościliśmy mu – mówi Ray Stevenson – nigdy nie musiał płacić czynszu”.
Mary Finnigan wywodziła się z klasy średniej, ale po problemach z prawem i wyroku za posiadanie narkotyków jej dotychczasowe życie uległo zmianie. Po krótkim pobycie w Holloway Prison w 1967 roku podjęła pracę jako dziennikarka „International Times”. Ona i David szybko stali się kochankami, a piosenkarz został jej nowym tematem numer jeden. W ciągu trzech tygodni doprowadziła do otwarcia klubu folkowego z prawdziwego zdarzenia w Three Tuns przy Beckenham High Street. Po czterech tygodniach działalności, w niedzielę 25 maja, lokal został przemianowany na Beckenham Arts Lab i w końcu zaczął przyciągać ulicznych muzyków, lalkarzy, poetów i innych artystów. Pracując z różnorodną grupą wolontariuszy, David zajął się pantomimą i sztukami wizualnymi oraz równocześnie z muzyką. Grupa stała się jego głównym obiektem zainteresowań, zwłaszcza że jego współpraca z Hutchem dobiegła końca. Przez całą wiosnę Hutch wieczorami, po długim dniu spędzonym w pracy, intensywnie pracował z Davidem nad nowym materiałem. W kwietniu, kiedy spodziewany kontrakt z Atlantic nie doszedł do skutku, wrócił na północ w poszukiwaniu nowego zajęcia, by zarobić na żonę i małego synka. Bowie zdawał się tym nie przejmować, ale do Hutcha dotarło, że żalił się przyjaciołom: „Hutch myślał, że nigdy nam się nie uda”. Zdaniem Hutcha „David nie rozumiał koncepcji rodziny na utrzymaniu”.
Po rozstaniu z Hutchem David poświęcił się działalności Arts Lab. Grupą zarządzała Mary Finnigan oraz Nita Bowes, późniejsza doradczyni Tony’ego Blaira i synowa Tony’ego Benna24. Starały się one o dotacje rządowe i negocjowały utworzenie ogólnokrajowej sieci organizacji artystycznych. Podczas spotkań roboczych dominował Bowie i Finnigan; David mówił spokojniej i był bardziej rozważny, z taką samą radością opowiadał o lalkarzach oraz o teatrze ulicznym i muzyce. Według Keitha Christmasa, jednego z muzycznych współpracowników Davida, „oczekiwania publiczności nie były tak pretensjonalne jak motywacje organizatorów”. „To od samego początku była kapitalna historia. Od strony ulicy pub wyglądał całkiem normalnie, ale z tyłu miał ogromną salę i oranżerię z oddzielnym wejściem. Ludzie mogli tam się relaksować w ciepłe popołudnia”.
W czasach Arts Lab David często poruszał kwestie związane z modnym artystycznym podziemiem. Jednak ludzie przebywający z nim w tamtych czasach mieli wątpliwości co do jego oddania sprawie. Na przykład Alan Mair „nie był w stu procentach pewien co do tej hipisowskiej sielanki”. („Moim zdaniem on myślał o innych sprawach”). Ale hipisowski kolektywizm Davida oraz rozmowy o „odlotach” świadczyły przynajmniej o jego niezależności od Kena Pitta – który ze zgrozą spoglądał na podobne inicjatywy. Keith Christmas, później siła przewodnia odrodzonego ruchu folkowego z Fairport Conventions na czele, był pewien, że Bowie był ich kompanem niekoniecznie z cynicznych powodów. „Doceniał, że działały wówczas jednostki nietuzinkowe – a ciekawych ludzi wprost uwielbiał. Wiedział też, że większość utalentowanych artystów zajmowała się teraz muzyką akustyczną, więc nie chciał się spóźnić”.
Dla Davida Bowiego ruch hipisowski stanowił bardziej źródło inspiracji, aniżeli filozofię, z którą się utożsamiał. Nawet kiedy w kółko opowiadał o rozpędzeniu swej kariery, w głębi serca pozostawał tradycyjnym estradowcem. Space Oddity, najjaśniejszy punkt programu w Three Tuns, był tego najlepszym przykładem. To byłby kapitalny hymn lat sześćdziesiątych, poruszał bowiem modną wówczas tematykę i odrzucał materialistyczne podejście do rzeczywistości. Jednak, jak wierzył Tony Visconti, to była piosenka sztuczka, tak jak Telstar Joego Meeka, i aby ją wydać, David musiałby podporządkować się zasadom skostniałego przemysłu muzycznego.
Na szczęście, jeszcze w czerwcu 1967 roku, na imprezie przy New Bond Street, Bowie zawarł odpowiednie znajomości. Calvin Mark Lee był farmakologiem, który wygrał stypendium, by kontynuować swe badania pod opieką specjalisty o międzynarodowej