I dopiero w tym kontekście można lepiej zrozumieć próby nadymania filosemickiej i jednocześnie rusofilskiej, „kotylionowej” frakcji narodowej, której razwiedczykowie, jako plenipotenci starszych i mądrzejszych, mogliby powierzyć administrowanie mniej wartościowym narodem tubylczym i jego nadzorowanie, żeby nie wierzgał przeciwko ościeniowi. I tak jak żydowska policja w getcie została przez Niemców wyposażona w czapki i pałki, tak teraz, rękoma ministra Boniego od „cyfryzacji” razwiedka szykuje Czekę, która pod pretekstem walki z „nienawiścią”, będzie przywracała do pionu każdego, poczynając od „oszołomów”, których listy są już, jak się okazuje, przygotowane.
Przestępcza zmowa grandziarzy z rządami
10.01.2014 r.
„Bankierstwo rozpędź — i spraw Panie, by pieniądz w pieniądz nie porastał” — wołał poeta. Najwyraźniej bezskutecznie, bo od tamtej pory — a minęło już ponad 60 lat — bankierstwo nie tylko, że nie zostało rozpędzone, ale rozparło się w samym centrum życia gospodarczego, a nawet politycznego. Wystarczy tylko posłuchać, jak publicyści i tzw. eksperci straszą polityków, by nie zrobili tego czy tamtego, albo odwrotnie — żeby zrobili to czy tamto, bo w przeciwnym razie — co powiedzą „rynki finansowe”, to znaczy — finansowi grandziarze. Zresztą nie muszą nawet specjalnie ich straszyć, bo politycy, ci wszyscy prezydenci i inni Umiłowani Przywódcy, sami wiedzą, że przed „rynkami finansowymi”, to znaczy przed finansowymi grandziarzami muszą skakać z gałęzi na gałąź, bo w przeciwnym razie natychmiast popadną w tarapaty i wylecą z głównego nurtu polityki na margines, w tak zwane „ciemności zewnętrzne”, skąd dobiega „płacz i zgrzytanie zębów”. Jeszcze gorzej wygląda życie gospodarcze. O ile jeszcze 100, a nawet 50 lat temu główną postacią życia gospodarczego był inżynier i przedsiębiorca, to obecnie zostali oni zepchnięci na margines przez finansowego grandziarza, a media z szybkością światła informują świat o tym, jak jeden grandziarz wydymał drugiego. Skoro te informacje są z taką szybkością przekazywane na krańce Ziemi, ludzie myślą, że właśnie one są najważniejsze i że od tego, który grandziarz którego wydyma i na ile, zależą zarówno losy świata, jak i losy każdego z nich z osobna.
Co się stało, że grandziarstwo rozparło się tak butnie w samym centrum życia gospodarczego, usuwając zeń, albo spychając na margines poprzednich kapitanów gospodarki: inżynierów, którzy dzisiaj są zaledwie chłopcami na posyłki i przedsiębiorców, którzy — obok kierowców — są najbardziej dyskryminowaną, żeby nie powiedzieć — prześladowaną grupą społeczną? Złożyło się na to szereg zagadkowych przyczyn, wśród których na czoło wysuwają się trzy: utworzenie banków centralnych, pojawienie się przepisów o prawnym środku płatniczym i wreszcie — odejście od standardu złota. Bank centralny zawdzięcza swoją pozycję wobec innych banków uzyskanemu od władzy publicznej monopolowi na emisję waluty. Ten monopol to tylko jedna strona medalu — bo przywilejowi banku centralnego odpowiada narzucenie obywatelom państwa, którego władze taki monopol ustanowiły, obowiązku posługiwania się walutą produkowaną przez bank centralny przy regulowaniu zobowiązań, np. przy płaceniu podatków, wnoszeniu różnych opłat i wreszcie regulowaniu zobowiązań cywilnoprawnych między obywatelami.Ten obowiązek, to właśnie przepisy o prawnym środku płatniczym, stanowiące rodzaj przestępczej zmowy między rządami i finansowymi grandziarzami na szkodę obywateli. Sprawnemu funkcjonowaniu tej przestępczej zmowy znakomicie sprzyja odejście od standardu złota, które nastąpiło na skutek decyzji prezydenta Ryszarda Nixona z 15 sierpnia 1971 roku, kiedy to ogłosił on wycofanie się Stanów Zjednoczonych z porozumienia z Bretton Woods.
Kreacja pieniądza z niczego
Odejście od standardu złota obaliło ostatnią barierę hamującą chciwość banków emisyjnych i w ogóle — banków. Standard złota jest, jak wiadomo, zobowiązaniem, jakie przyjmuje na siebie producent waluty papierowej, że na każde żądanie posiadacza tej waluty wymieni ją na złoto według ustalonego parytetu. Standard złota, jeśli nawet nie wymusza, to w każdym razie skłania banki do pewnej powściągliwości w kreowaniu nowych pieniędzy. Odejście od standardu złota sprawia, że taka powściągliwość nie jest już potrzebna i bank centralny może kreować dowolne ilości papierowego pieniądza. Oto jak mechanizm tej kreacji przedstawia Maurycy Rothbard: „Bank wypisuje czek na 10 milionów, a następnie wręcza Shearsonowi czy Lehmanowi za papiery rządowe warte 10 milionów. Skąd Bank Rezerwy Federalnej wziął 10 milionów na zapłacenie Shearsonowi, Lehmanowi? Z powietrza. Shearson i Lehman mogą z tym czekiem zrobic tylko jedno; złożyć jako depozyt w banku komercyjnym, powiedzmy w Chase Manhattan. „Podaż pieniądza” zwiększyła się w ten sposób o 10 milionów dolarów. Z niczyjego konta nie ubyło 10 milionów. Przybyło na czysto 10 milionów.
Ale to jest dopiero początek procesu fałszowania pieniędzy i wywoływania inflacji. Chase Manhattan z przyjemnością popędzi teraz do Banku Rezerwy Federalnej, by złożyć w nim ten czek na swoim koncie czekowym. Stan tego konta powiększy się o 10 milionów dolarów. Ale to konto stanowi „rezerwę” bankową, która w skali całego kraju została właśnie powiększona o 10 milionów dolarów. To z kolei oznacza, że Chase Manhattan może teraz wykreować depozyty w oparciu o tę rezerwę, i że w miarę jak czeki i rezerwa będą spływać do innych banków (…), każdy z nich będzie mógł dołożyć swoje inflacyjne ziarenko, aż w końcu cały system bankowy powiększy swoje depozyty na żądanie o 100 milionów dolarów, czyli dziesięciokrotnie więcej od pierwotnej sumy, za którą Bank Rezerwy Federalnej kupił aktywa. Banki mają prawo utrzymywać rezerwę na poziomie co najmniej 10 procent swoich depozytów. Oznacza to, że „mnożnik pieniężny” — ilość depozytów, którą bank może wykreować w oparciu o tę rezerwę — wynosi 10. Zakup aktywów za 10 milionów, dokonany przez Bank Rezerwy Federalnej, wygenerował w krótkim czasie dziesięciokrotny wzrost (do 100 milionów) podaży pieniądza w całym systemie bankowym”.
Nie ma darmowych obiadów
Z przedstawionego opisu wynikałoby, że banki posiadły tajemnicę wypłukiwania złota z powietrza. Jednak doświadczenie życiowe poucza nas, że w powietrzu żadnego złota nie ma. Inna sprawa, że