Spis treści
Rozdział 1: Jak odnaleźć swoje powołanie
Rozdział 2: Jak wybrać partnera
Rozdział 3: Jak przekroczyć czterdziestkę
Rozdział 4: Jak wychować dzieci
Rozdział 5: Jak słuchać, żeby słyszeć
Rozdział 7: Jak zorganizować trójkąt małżeński
Rozdział 8: Jak być śmiertelnym
Rozdział 9: Jak poczuć się ekspertem
Rozdział 10: Jak przeżywać kryzys wieku średniego
Rozdział 11: Jak odnaleźć swoje ja
Rozdział 13: Jak starzeć się z wdziękiem
Rozdział 14: Jak poznać zasady
Rozdział 17: Jak uratować meble
Rozdział 18: Jak się połapać, co jest grane
Rozdział 19: Jak myśleć po francusku
Rozdział 20: Jak się przyjaźnić
Rozdział 22: Jak zapanować nad swoją rodziną
Rozdział 24: Jak wiedzieć, skąd się jest
Rozdział 25: Jak się nie rozwieść
Na zakończenie: Jak być femme libre
Tytuł oryginału: There Are No Grown-ups
Opieka redakcyjna: KATARZYNA KRZYŻAN-PEREK
Redakcja: PAULINA ORŁOWSKA-BAŃDO
Korekta: ANNA MILEWSKA, Pracownia 12A, KRYSTYNA ZALESKA
Projekt okładki: CHRISTOPHER BRIAN KING
Ilustracja na okładce: NATHALIE JOMARD
Opracowanie okładki na podstawie oryginału, opracowanie graficzne: MAREK PAWŁOWSKI
Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ
Copyright © 2018 by Pamela Druckerman
All rights reserved
© Copyright for the Polish translation by Wydawnictwo Literackie, 2021
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-08-07248-6
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o.
ul. Długa 1, 31-147 Kraków
tel. (+48 12) 619 27 70
fax. (+48 12) 430 00 96
bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40
e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl
Konwersja: eLitera s.c.
Czterdziestka to wiek, który budzi trwogę.
Wiek, w którym stajemy się tym, kim jesteśmy.
Charles Péguy
Bonjour, madame!
Jeśli chcesz wiedzieć, na ile lat wyglądasz, wejdź do francuskiej kawiarni. Będzie to niczym publiczne referendum na temat twojej twarzy.
Kiedy tuż po przekroczeniu trzydziestki przeprowadziłam się do Paryża, kelnerzy zwracali się do mnie per mademoiselle.
Słyszałam: Bonjour, mademoiselle, kiedy wchodziłam do kawiarni, i: Voilà, mademoiselle, gdy stawiali przede mną kawę. Spędzałam wtedy mnóstwo czasu w różnych kafejkach – nie miałam biura, więc przesiadywałam tam dzień w dzień, pisząc – i wszędzie byłam mademoiselle. (Słowo to oznacza pannę, ale dziś określa się tak również młodą kobietę).
Około moich czterdziestych urodzin nastąpiła gremialna zmiana kodu. Kelnerzy zaczęli nazywać mnie madame, choć z przesadną grzecznością albo z łobuzerskim porozumiewawczym mrugnięciem. Jakbyśmy grali w grę pod tytułem Madame. Nadal jednak zdarzało im się rzucić w moim kierunku: mademoiselle.
Niebawem ustały nawet te żartobliwe mademoiselle, a adresowane do mnie madame przestały być nieśmiałe czy ironiczne. Jak gdyby paryscy kelnerzy (bo są to przeważnie mężczyźni) zgodnie zadecydowali, że opuściłam strefę rozciągającą się między młodością a wiekiem średnim.
Z jednej strony intryguje mnie ta przemiana. Czy kelnerzy spotykają się po godzinach przy sancerre, przeglądają slajdy i ustalają, które klientki należy zdegradować? (Ciekawe, że mężczyzna pozostaje monsieur na wieki wieków).
Jestem, rzecz jasna, świadoma typowych oznak starzenia się. Zauważam drobne zmarszczki i fałdki pojawiające się na twarzach rówieśników. Nawet jako czterdziestoparolatka dostrzegam zarysy tego, jak niektórzy moi znajomi będą wyglądać z siedemdziesiątką na karku.
Po prostu nie spodziewałam się, że też zostanę madame, przynajmniej nie bez mojej zgody. Nigdy nie byłam pięknością, ale po dwudziestce odkryłam swoją supermoc: wyglądałam młodo. Nadal miałam skórę nastolatki. Ludzie zastanawiali się, czy mam szesnaście, czy dwadzieścia sześć lat. Pewnego razu na peronie stacji metra, stanął przy mnie starszy pan i powiedział z sympatią: „Ma pani buzię jak u niemowlęcia”.
Wiedziałam, o co mu chodzi, i poprzysięgłam sobie, że nie stracę tej małej przewagi. Na długo przed tym, jak moje koleżanki zaczęły martwić się zmarszczkami, każdego ranka stosowałam filtr przeciwsłoneczny i wklepywałam krem pod oczy, a przed snem wcierałam dodatkowo rozmaite mikstury.