Wyobraźmy sobie komputery wystawione w sklepie. Wszystkie są zapakowane w podobny sposób. Po wyjęciu z kartonów wyglądają identycznie i powinny działać zgodnie ze specyfikacjami, jednak jeden źle funkcjonuje, ponieważ mikroskopijny układ elektroniczny uległ uszkodzeniu. Ludzki mózg może ulegać podobnym awariom.
Jest to porównanie przeznaczone dla laików (krytycy powinni to uwzględnić), ale pamiętajmy, że ludzki mózg jest najbardziej skomplikowaną konstrukcją, jaka kiedykolwiek powstała. Jesteśmy zaprogramowani, by działać „prawidłowo”, lecz u niektórych ludzi pojawia się niewielki błąd w kodzie wywołujący zachowania aspołeczne. Dobrym przykładem jest John Christie, bohater następnego rozdziału.
Rozdział 7
John Reginald Halliday Christie
Przez lata wiedziałem, że muszę zabić dziesięć kobiet, a potem moja misja dobiegnie końca.
JOHN CHRISTIE (1899–1953)
Kroczymy przez życie i tworzymy swoją biografię. Miewamy dobre i złe chwile, które najczęściej się ze sobą przeplatają. Pozwolę sobie rozwinąć ten temat, przywołując odwieczną debatę na temat tego, co ma decydujący wpływ na charakter człowieka – czynniki dziedziczne czy środowiskowe. Rozważania te są oparte na licznych studiach socjologicznych i kryminologicznych, a także badaniach prowadzonych przez FBI. Niegdyś czynniki dziedziczne i środowiskowe były sobie przeciwstawiane, ale to podejście jest obecnie uważane za przestarzałe.
Kategoria 1. Większość ludzi ma dobrych rodziców i dobre geny. Wychowują się w normalnych domach, dobrze się odżywiają, uczęszczają do szkół – od dzieciństwa są otoczeni miłością, aż wreszcie wyrastają na moralnych, praworządnych obywateli.
Kategoria 2. Niestety, inne osoby mają trudne dzieciństwo, są maltretowane albo wykorzystywane seksualnie przez rodziców, cierpią wskutek ich apodyktyczności bądź zostały sierotami. Dorastanie w środowisku alkoholików lub narkomanów, przerwy w nauce szkolnej i kiepskie odżywianie się mogą wywrzeć poważny wpływ na psychikę rozwijającego się dziecka, które zaczyna uważać patologiczne zachowania za normę i naśladuje je w następnych dekadach. Negatywne warunki środowiskowe często prowadzą do konfliktów z prawem i wyroków skazujących. Po jakimś czasie aspołeczny sprawca wpada w spiralę przestępstw, co przynosi szkodę nam wszystkim.
Przez całe życie – godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku – musimy podejmować ogromną liczbę decyzji, dokonywać ciągłych wyborów; może się to wydawać truizmem. Ludzie należący do pierwszej kategorii są znacznie lepiej przygotowani do podejmowania rozsądnych decyzji. Wiele osób z drugiej kategorii nie jest dostatecznie zrównoważonych i nie dysponuje odpowiednim instynktem moralnym, by postępować mądrze. Z tego powodu częściej łamią prawo i stosują przemoc; zostali w ten sposób zaprogramowani. Oczywiście istnieje wiele wyjątków; mijałbym się z prawdą, gdybym twierdził, że jest to absolutna reguła, jak tego dowiedzie rozdział o pułkowniku Williamsie (s. 145). Kiedy badamy życiorys jakiegokolwiek groźnego przestępcy – mężczyzny lub kobiety – powinniśmy szukać objawów albo punktów zwrotnych – momentów, gdy dana osoba po raz pierwszy weszła w konflikt z prawem. Możemy wtedy zacząć zadawać pytania:
Co sprawiło, że znalazła się w takiej sytuacji?
Dlaczego podjęła decyzję, by dokonać przestępstwa?
Jakie były konsekwencje dla tej osoby i społeczeństwa?
Czy wyciągnęła wnioski ze swojego błędu?
Czy czuła lub okazywała szczerą skruchę?
Czy przestała naruszać prawo i zmieniła swoje zachowanie?
Kiedy szczegółowo przeanalizujemy te problemy, lepiej zrozumiemy procesy myślowe zachodzące w głowie seryjnego mordercy.
W czasie swojej kariery kryminologicznej poświęciłem tysiące godzin na studia nad mordercami seksualnymi ostatniego stulecia. Przyjrzyjmy się krótko kilku najbardziej osławionym zbrodniarzom, poczynając od Johna Reginalda „Rega” Hallidaya Christiego.
Christie zamordował co najmniej osiem kobiet w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku. Jest uważany za nekrofila, choć nigdy nie udowodniono tego przed sądem.
Z pozoru miał wysokie mniemanie o sobie, ale podświadomie sobą gardził. Podobnie jak wielu innych psychopatycznych morderców, był narcyzem noszącym wiele masek, które przywdziewał w odpowiednich okolicznościach.
Fotografie Christiego wykonane w okresie, gdy popełniał morderstwa i stanął przed sądem, nie przedstawiają przystojnego mężczyzny. Miał wydłużoną, łysiejącą głowę, rzadko się uśmiechał, był zarozumiały i z pewnością znerwicowany, obsesyjnie skrupulatny. Jego wygląd sugeruje, że w głębi swojej chorej psychiki czuł lęk przed kobietami. Wydaje się, że prawie nie uprawiał seksu z żoną – później ją zabił. Można się domyślać, że był impotentem.
Przeszłość kryminalna Christiego jest warta dokładniejszego zbadania. Istnieje niewiele opublikowanych materiałów na temat jego psychiki. Z biografii wynika, że nie odniósł sukcesu życiowego; w chwili popełniania morderstw był zatrudniony jako podrzędny urzędnik działu zakupów, co zupełnie nie pasuje do jego przesadnego wyobrażenia na własny temat. Fundamentem patologii Christiego była frustracja seksualna. Jedyny sposób osiągnięcia satysfakcji stanowiło zdobycie pełni władzy nad kobietą – zachowywał się bardzo podobnie jak Michael Ross, o którym pisałem wcześniej. Później ofiara przestawała być potrzebna – zabijał ją i wyrzucał zwłoki jak śmieci.
Inni mordercy piją whisky, a ja wolałem filiżankę herbaty. Uważam, że zwłoki mają w sobie piękno i godność, którego brakuje żywemu ciału. Śmierć ma w sobie szczególne dostojeństwo i działa na mnie uspokajająco.
JOHN CHRISTIE
Ta makabryczna deklaracja Christiego doskonale pasuje do ponurych zwierzeń ludzi w rodzaju amerykańskiego mordercy seksualnego Jeffreya Lionela Dahmera (1960–1994), znanego jako „Potwór z Milwaukee”. W latach 1978–1991 Dahmer zamordował i poćwiartował siedemnastu mężczyzn i chłopców.
Inny przestępca, Dennis Andrew Nilsen (1945–2018), urodził się we Fraserburghu w Szkocji i podobnie jak Dahmer był nekrofilem. „Des” udusił co najmniej dwunastu młodych mężczyzn, zwykle krawatem, a następnie poćwiartował ich zwłoki.
Moim jedynym celem było zdobycie całkowitej władzy nad człowiekiem, który wydawał mi się atrakcyjny fizycznie. Chciałem, żeby pozostawał przy mnie jak najdłużej, choćby jako szkielet. Oddzielałem ręce i nogi w stawach, po czym dwukrotnie wygotowywałem zwłoki. Zdaje się, że za każdym razem używałem czterech pudełek detergentu Soilex; najpierw gotowałem przez mniej więcej dwie godziny górną część ciała, a później przez następne dwie godziny dolną. Soilex niszczy tkanki miękkie, zmienia je w galaretę, którą można spłukać. Następnie moczyłem kości przez jeden dzień w rozcieńczonym wybielaczu i suszyłem przez tydzień w sypialni na gazecie albo szmacie.
JEFFREY DAHMER
Mogłem kochać tylko martwe ciała. Wzorem było bardzo wyraziste wyobrażenie mojego nieżyjącego dziadka. Musieli być martwi, żebym mógł wyrażać emocje, które były dla mnie święte, podobnie jak te, które wzbudzał we mnie dziadek […]. Była to pseudoseksualna, infantylna miłość, nieuformowana i niedojrzała. Ich widok dawał mi chwilowy spokój