Ale nie tylko o kulturę chodzi. Pisano o niej, że była „wychowawczynią młodych pokoleń kobiet polskich”202 oraz że „w dużym stopniu kształtowała oblicze ideowe społeczeństwa polskiego”203. Za pośrednictwem redagowanego przez siebie tygodnika istotnie wywarła wielki wpływ na kształtowanie się postaw i poglądów Polek wywodzących się z ziemiaństwa i inteligencji. Jej wywody docierały do niemal wszystkich kobiet z tych sfer204. Wydawany w Warszawie „Bluszcz” czytywany był nie tylko w Królestwie Polskim, ale i na Litwie, na Wołyniu, w zaborze pruskim i Galicji. Liczba prenumeratorów przez wiele lat wynosiła ponad pięć tysięcy205, a zważywszy na fakt, że jeden egzemplarz pisma z reguły czytany był przez wiele osób, krąg odbiorców był znacznie większy. W 1868 roku Fryderyk Lewestam stwierdził na łamach „Kłosów”: „[…] «Bluszcz» stanął niemal na równi z dwiema wielkimi publikacjami drukowanymi: z «Tygodnikiem Ilustrowanym» i «Kłosami». […] Stał się w istocie pismem wielce zajmującym, nie tylko dla kobiet […]”206. Obok Elizy Orzeszkowej to właśnie Maria Ilnicka za pośrednictwem „Bluszczu” najbardziej przyczyniła się do powstania charakterystycznej dla drugiej połowy XIX wieku żeńskiej formacji pokoleniowej: patriotek uważających za swój obowiązek działalność społeczną, wierzących w doskonalenie się za pomocą ustawicznego dokształcania, traktujących życie jak misję do wypełnienia, pryncypialnie podchodzących do kwestii powinności – gdyż, jak głosił „Bluszcz”, powołując się na Samuela Smilesa: „Osią duchową człowieka, jego gruntem i zasadą jest obowiązek, bo człowiek nie żyje sam dla siebie. Dobro innych jest jego celem takim, jak dobro własne i ztąd każdy z pośród nas, najwyższy i najniższy ma obowiązki względem bliźnich swoich i ducha własnego”207.
Maria Ilnicka dążyła usilnie do pobudzenia aktywności kobiet. Propagowała czytelnictwo, popularyzowała kulturę, sztukę i naukę. Nasycała pismo duchem patriotyzmu w wydaniu pozytywistycznym, ale przemycała również, zakamuflowany ze względu na cenzurę, romantyczny kult powstania styczniowego. Zważywszy więc na wielki wpływ, jaki wywierała za pośrednictwem redagowanego przez siebie pisma, tym ważniejsza wydaje się analiza stosunku redaktorki do zjawiska emancypacji – w omawianym okresie jej postawę przejęło bowiem wiele Polek. We współczesnej literaturze przedmiotu można znaleźć opinie, że pod redakcją Ilnickiej pismo „nie było organem walczącym o emancypację”208, co wydaje się krzywdzące, gdyż do emancypacji Polek mocno się przyczyniło. Uproszczeniem jest też twierdzenie, że pismo „Eksponowało tradycyjny model kobiety – Polki, wyznającej zasady wiary, poświęcenia, pokory wobec losu, pracy i aktywności, ale tylko w cieniu męża”209. Faktem jest jednak, że takie wrażenie można by odnieść, biorąc do ręki prospekt „Bluszczu” z 1865 roku, w którym na pierwszej stronie widnieje wizerunek Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, a w tekście towarzyszącym rycinie redakcja ogłasza Hoffmanową duchową patronką debiutującego pisma i deklaruje, że zamierza się odwoływać do stworzonego przez nią kanonu wychowania dziewcząt.
W kolejnych numerach Ilnicka stale podkreślała, że najwłaściwszym miejscem dla kobiety jest rodzina, jednak bynajmniej nie potępiała aktywności kobiet wykraczającej poza ognisko domowe. Wręcz przeciwnie. Zdecydowanie popierała prawo kobiet do pracy zawodowej. Sama utrzymując się z pisania i redagowania tekstów, nie mając poza zarobionymi pieniędzmi innych dochodów, była tym prawem osobiście zainteresowana. Jej sytuacja życiowa definiowała więc podejście „Bluszczu” do tej kwestii. Pisząc o samotnych kobietach potrzebujących zarabiać, by przeżyć, redaktorka pisała w dużej mierze o sobie samej, broniła własnych racji i interesów. Znając zaś problem z autopsji, miała wystarczająco dużo empatii, by walczyć za wszystkie kobiety znajdujące się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Co ważne, przyczyniła się wydatnie do emancypacji Polek, głosząc prawo kobiet do pracy zawodowej nie tylko manualnej, fizycznej, co konserwatyści skłonni byli przyznać płci żeńskiej bez większych oporów, ale też prestiżowej pracy intelektualnej. Przeciwnikom tego prawa, powołującym się na zagrożone dobro rodziny, Ilnicka wytknęła hipokryzję:
Jeżeli powiecie, że to ją [praca intelektualna kobietę – J.D.-K.] zabiera duchowi rodziny, że to ją wydziera najświętszemu dziełu macierzyństwa, to trzebaby powiedzieć zarazem kto chowa dziecko modystki, dzień cały w sklepie siedzącej, dziecko szwaczki do igły lub maszyny w szwalniach przykutej […]210.
Praca szwaczki bowiem, stojąca bardzo nisko na drabinie prestiżu społecznego, fatalnie opłacana na granicy stawek głodowych, jak słusznie zauważyła Ilnicka, nie budziła kontrowersji, a nawet uważana była za właściwą dla kobiety. Skoro więc nie o same przeszkody w zajmowaniu się rodziną chodzi i nie o pracę jako taką, to dlaczego, pytała dalej Ilnicka, przykuwać kobietę „do pracy najmniej zyskownej, jakiem prawem istocie inteligentnej i ukształconej nie dać z tych wyższych władz ducha jej korzystać?”211. Co więcej:
Jeżeli może być czcią i miłością ogółu otoczona siostra miłosierdzia – kobieta opatrująca chorych, dlaczego przy wyższym stopniu specyalnego wykształcenia nie ma być w zgodzie z naturą kobieta – doktór, chorych lecząca? Jest kobieta artystka, na przykład fortepianistka, z owocu talentów swoich żyjąca, dlaczego nie ma być kobieta żyjąca z owoców nauki czy przemysłu?212
Uchodząca więc za konserwatystkę redaktorka popierała tak wywrotowe pomysły emancypacyjne, jak kobieta-lekarz czy kobieta-naukowiec. Tu trzeba jednak uwzględnić, że owo prawo do pracy przysługiwało zdaniem Ilnickiej kobiecie, podobnie jak ona, zmuszonej do samodzielnego zarabiania na życie, mężatkom mogącym liczyć na wsparcie finansowe męża – już nie. Jeżeli kobieta miała rodzinę, to rodzina była najważniejsza, wszelkie ambicje zawodowe musiały się ukorzyć przed świętością ogniska domowego. Nawet jednak popierając jedynie pracę zawodową powodowaną koniecznością zarobkową, „Bluszcz” i tak przyczynił się rozpowszechnienia idei emancypacji. Konserwatyści mieli rację, podkreślając zagrożenie dla tradycyjnego porządku płynące z ubocznych skutków aktywności kobiet poza domem oraz ich samodzielności finansowej. Praca zawodowa, nawet powodowana wyłącznie czynnikami ekonomicznymi, w ogólnym rozrachunku pociąga za sobą emancypację. Zauważała to znana emancypantka Paulina Kuczalska-Reinschmit: „Dążenie kobiet do zdobywania coraz to nowych dróg pracy, należy uważać za bardzo pożyteczne nie tylko dla samych jednostek, ale pośrednio i dla postępu tzw. kwestyi kobiecej”213.
Ważną rolę w historii emancypacji Polek odegrała też, zamieszczana regularnie, praktycznie od początku istnienia „Bluszczu” „Kronika działalności kobiecej” (występująca