Zaginione laleczki. Ker Dukey. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ker Dukey
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Шпионские детективы
Год издания: 0
isbn: 9788378897378
Скачать книгу
Jade, a przed krótki okres również jej psycholożką. Przejrzeliśmy komputer i notesy Morrison, ale nie znaleźliśmy niczego interesującego. Jade uczęszczała na jej sesje dawno. I bardzo krótko. Mówiła głównie o swoim ówczesnym facecie, Bo Adamsie. O tym, że nie rozumiał, dlaczego tak bardzo zależy jej na poszukiwaniach siostry. – Marszczy nos i kręci głową, po czym wskazuje długopisem na inne imię i nazwisko wpisane na dokumencie. – Przez kilka ostatnich tygodni Morrison leczyła niejaką Macy Dahl. Nie znaleźliśmy o niej żadnych informacji. Ustaliliśmy, że to fałszywe nazwisko. Ślady DNA zebrane na miejscu zbrodni wskazują na Macy Phillips, młodszą siostrę Jade. Tak jak mówiłeś, na pewno była w to zamieszana, ale dopóki nie skończą badać ciała, nie będziemy wiedzieć, jaka była jej rola.

      Kiwam głową i czekam, aż zacznie mówić dalej.

      – O tym „Bennym” nic nie wiemy. Nie znaleźliśmy śladów DNA. Żadnych włosów, krwi… Sprawca jest sprytny.

      – A to nazwisko, którego używała Macy?

      – Nic nie wiemy.

      Warczę raz jeszcze i przeczesuje palcami skołtunione, ciemne włosy, które teraz wyglądają raczej jak stary mop. Zaraz potem uderzam teczką w biurko.

      – To wszystko?

      – Tak. Wiemy tylko tyle, że sprawcy wykorzystali terapeutkę, żeby być blisko Jade aż do czasu jej porwania – odpowiada, drapiąc się po brodzie. – Ale znaleźliśmy coś dziwnego. W łóżku Jade.

      Natychmiast prostuję plecy i siadam sztywno na miejscu. Przewraca mi się w żołądku. Nieświadomie zaciskam pięści.

      – To ma coś wspólnego z Bennym? Proszę, powiedz, że macie coś na tego skurwysyna.

      I proszę, niech to nie będzie nic, co świadczyłoby o tym, że ją skrzywdził.

      Marcus ściąga usta w cienką linię.

      – Niezupełnie. Technicy mówią, że włosy, które znaleźli na poduszce, należały do człowieka. To znaczy, kiedyś należały. Początkowo zakładaliśmy, że to syntetyczne włosy dla lalek, bo była do nich doszyta taka specjalna siateczka. Kazałem jednak sprawdzić to dokładnie w laboratorium, by znaleźć producentów i zawęzić pole poszukiwań…

      – Mów dalej – burczę.

      Zauważam ciemne cienie pod jego oczami. Przez to, że porwano jedną z nas, wszyscy jesteśmy niesamowicie zestresowani i nerwowi. Na dodatek straciliśmy też Littletona – a on przecież tylko ochraniał Jade. Znaleziono go martwego, z poderżniętym gardłem, w wannie tej terapeutki. Wszyscy czują się tak, jakby to był osobisty atak na nasz komisariat. A ja odczuwam to dziesięciokrotnie mocniej. Czuję się tak, jakby ktoś przez cały czas grzebał w moich wnętrznościach. Straciłem jedyną osobę, którą kocham…

      – To ludzkie włosy – oświadcza Marcus. – Ale nie należały do Macy ani do Jade, ani nieuchwytnego Benny’ego.

      – Więc mamy tu potencjalnego trzeciego sprawcę? – dopytuję.

      Kręci głową i rzuca mi kolejną teczkę.

      – To ofiara. Destiny Roberts. Szesnastolatka. Włosy należały do niej.

      Marszczę brwi.

      – Okej…?

      – Kilka lat temu znaleźliśmy jej szczątki porzucone w szczerym polu.

      Znów buzuje we mnie złość.

      – Chcesz mi powiedzieć, że…

      – Mamy powody, żeby przypuszczać, że ten „Benny”, i być może jego wspólniczka, Macy, która póki co jest naszą jedyną podejrzaną, używali ludzkich włosów do produkcji peruk dla lalek.

      Mrugam oczami, przypominając sobie wszystkie te akta, które przeglądaliśmy razem z Jade. Niektóre dotyczyły jej przeszłości, ale większość zawierała informacje na temat innych zaginionych i zamordowanych dziewczyn – ewentualnych ofiar Benny’ego.

      – Jade nie mogła go odnaleźć. Szukała producentów peruk. A oni robili swoje własne… Z włosów ofiar. Kurwa mać!

      – Tak. – Marcus odwraca się na krześle i poklepuje dłonią komputer. – I właśnie dlatego wysłałem ludzi z kilkoma technikami do tego sklepu z lalkami, w którym doszło do zabójstwa. Mają zbadać włosy sprzedawanych tam zabawek.

      Wiruje mi w głowie.

      – Przeszukałem też Google pod kątem lalek z ludzkimi włosami – kontynuuje. – I wierz lub nie, ale takie, kurwa, istnieją. Okazuje się, że niektórzy traktują swoje hobby śmiertelnie poważnie. Chcą czegoś prawdziwego. Problem w tym, że ci zapaleni kolekcjonerzy są pewni, że włosy pochodzą od osób, które oddały je dobrowolnie. A nie od pieprzonych zwłok. Jezu.

      Pączek, który wcisnąłem w siebie wcześniej, by dodać sobie chociaż trochę energii, przewraca mi się w żołądku.

      – Czy te lalki są drogie?

      Drogie zazwyczaj oznacza ekskluzywne. A to zawęża pole poszukiwań.

      – Bardzo. Zwykle ceny takich lalek są trzykrotnie, a czasem nawet pięciokrotnie wyższe niż zwykłych. – Stuka palcem ekran. – Na nasze szczęście są tylko trzy strony internetowe, które oferują takie drogie lalki. Nasi informatycy przeszukują je w poszukiwaniu czegokolwiek, co może się przydać. Znajdą adresy IP, może nawet fizyczne adresy sprzedawców…

      – Wydrukuj dla mnie listę tych stron. – Ściskam mocno grzbiet nosa i głośno wypuszczam powietrze. – To już coś. Mamy więcej poszlak niż miała Jade.

      Marcus kiwa głową z pocieszającym uśmiechem.

      – Robimy wszystko, co w naszej mocy, by ją znaleźć. Każdy z nas odczuwa tę stratę – mówi, po czym wskazuje mi drzwi machnięciem ręki. – A teraz… Nie masz przypadkiem innej sprawy do rozwiązania? Davis i Jacobs są już na miejscu zbrodni. Może powinieneś tam pojechać?

      A może nie…

      Marcus daje mi wymówkę. Jego oczy świecą i widzę, że gramy w jednej drużynie. Mogę mu zaufać. Będzie mnie informował na bieżąco i zrobi wszystko, by odnaleźć Jade.

      – Jasne. Masz mnie o wszystkim informować, nawet o tym, co uznasz za nieważne. Chcę znać każdy pieprzony szczegół, a Stanton nie musi o niczym wiedzieć. Czy to jasne? – mruczę.

      Potakuje i rozluźnia krawat.

      – Jak słoneczko.

      Przy drzwiach Marcus woła mnie raz jeszcze.

      – Znajdziemy ją, Dillon – zapewnia.

      Odpowiadam mu skinieniem głowy.

      – No pewnie, kurwa, że tak.

      Wypuszczam powietrze i szybko łapię za wydrukowaną listę, po czym wychodzę z jego gabinetu.

      Znajdziemy ją.

      Nie biorę pod uwagę żadnej innej opcji.

      ROZDZIAŁ SZÓSTY

      ~ Północ ~

      Jade

      – MOGĘ PUŚCIĆ PIOSENKĘ? – PYTA MACY, trzymając w małych rączkach szkatułkę z pozytywką. – Proszę.

      Podnoszę wzrok znad podręcznika i marszczę brwi.

      – Ostatnim razem przekręciłaś pokrętło za mocno i tatuś musiał to naprawiać.

      Jej dolna warga zaczyna drżeć, a mnie natychmiast dopada poczucie winy.

      – Uch – wzdycham w końcu, odrzucając książkę na łóżko. – Niech ci będzie. Przekręć trzy razy. Kiedy poczujesz opór, nie kręć na siłę, okej?

      Siostra