– Nie powinnaś była wychodzić – stwierdziłem szorstko. Jej wzrok na chwilę zatrzymał się na moich dłoniach ściskających teczkę. Natychmiast się rozluźniłem.
– Długo się tak gapisz? – zapytała i usiadła przy wyspie, gotowa do posiłku. W jakiś sposób imponowało mi, że mimo wszystko się mnie nie boi.
Zacząłem powoli schodzić na dół.
– Wystarczająco długo, by się znudzić – mruknąłem. Ręce Julii na moment zastygły, ale niemal od razu wróciła do krojenia kiełbaski. Po chwili znalazłem się naprzeciwko niej, po drugiej stronie wyspy. Oparłem ramiona o blat. Spięła się, przy mnie już nie była taka swobodna i beztroska jak jeszcze kilka sekund temu. I bardzo dobrze.
– Co tam masz? – zapytała, skupiając się przesadnie na krojeniu. Sięgnąłem po kawę, którą nalała sobie z ekspresu, i po prostu ją sobie przywłaszczyłem. Nie skomentowała tego.
– Twoje pierwsze zadanie – powiedziałem spokojnie.
Spojrzała na mnie gwałtownie, a jej oczy rozpromieniły się mieszaniną strachu i ekscytacji.
Otworzyłem teczkę i zacząłem powoli wyjmować jej zawartość. Pokazałem jej pierwsze z kilku zdjęć. Przedstawiało napakowanego faceta w garniturze, wysiadającego ze srebrnej limuzyny.
– Nazywa się Nikolaj Aristow. Jest rosyjskim miliarderem, właśnie przeprowadził się do Wrocławia.
Oczy Julii zatrzymały się na twarzy faceta.
– Twoim zadaniem będzie zbliżenie się do niego i… infiltracja jego organizacji. Nie znamy jego zamiarów.
Wyjąłem kolejne zdjęcie.
– To były bokser – powiedziałem, pokazując jej nastolatka, którego rękę właśnie podnosił sędzia. – Dorobił się na sprzedaży taniego alkoholu. Podejrzewamy jednak, że może nam narobić bałaganu w mieście.
Julia wyglądała, jakby było jej niedobrze.
– Co… co dokładnie masz na myśli, mówiąc: zbliżyć się do niego?
Napiłem się kawy.
– Zrobisz, cokolwiek będzie trzeba.
Przełknęła ślinę i wzięła jedno ze zdjęć do ręki. Zafalowało, to jej dłoń się trzęsła.
– Będziesz codziennie zdawać mi raport ze wszystkiego, co razem robicie i o czym rozmawiacie. Będziesz stale na podsłuchu. Muszę się dowiedzieć wszystkiego: jak wygląda jego dzień, ilu ludzi go pilnuje, jakiej pasty do butów używa. Wszystkiego, rozumiesz?
Powoli pokiwała głową.
– Jak długo ma to trwać i jaka część długu zostanie w ten sposób spłacona?
– Ćwierć i masz miesiąc.
– Całość i dasz mi więcej czasu – wypaliła od razu. – To niebezpieczny mężczyzna i nie jest głupi. Nie zaufa mi od razu.
Musiałem się z nią zgodzić.
– A, i chcę również wrócić do swojej pracy – dodała. – Moja przykrywka musi być autentyczna.
Otworzyłem usta, żeby zaprotestować, ale znowu mnie uprzedziła:
– Ja i tata wracamy do domu.
– Nie. To nie wchodzi w grę.
– No to jak to sobie wyobrażasz? – Teraz splotła dłonie pod brodą, przyglądając mi się ze szczerą ciekawością i lekką kpiną.
– Przydzielę ci jedno z mieszkań w centrum Wrocławia. Nie wspomnisz mu o swoim ojcu. W mieszkaniu będzie monitoring, żebym wiedział na bieżąco, co się dzieje.
Wzdrygnęła się, a potem pokręciła głową.
– Nie. Musisz mi dać więcej swobody.
– Nic z tego. – Odstawiłem kubek na blat i zacząłem się do niej zbliżać.
– On mnie na pewno dokładnie sprawdzi i wywęszy podstęp – mówiła, śledząc każdy mój ruch. – Muszę być wiarygodna.
Zaszedłem ją od tyłu i położyłem dłonie na jej biodrach.
– Przeceniasz swoją rolę. Mężczyźni tak nie analizują. Jak mu się spodobasz, będzie myślał o tym, jak cię przełożyć przez oparcie kanapy, a nie o tym, jaką masz historię mieszkaniową. Musimy zadbać o to, żeby miał gdzie to zrobić, jak przyjdzie mu ochota. Na naszych warunkach.
Moja dłoń powędrowała na jej udo i odsunąłem materiał sukienki.
– Jesteś obrzydliwy – odepchnęła mnie. Naparłem na nią mocniej i zanurzyłem nos w jej włosach. Czemu musiała pachnieć tak dobrze?
– Ale z pracą to niegłupi pomysł. Możemy nawet założyć ci firmę, żeby pracodawca nie kontrolował twojego czasu.
– Odsuń się, chcę przeanalizować te dokumenty. – Uniosła tyłek z krzesła i wychyliła się po teczkę. Przez jasny jedwab sukienki prześwitywał koronkowy materiał kremowych majtek. Miałem ochotę się oblizać. Bezmyślnie przycisnąłem ją do blatu i naparłem na nią całym ciałem. Jęknęła cicho, kiedy moje dłonie spłynęły na jej pośladki.
– Musisz pamiętać, że należysz teraz do mnie. Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. – Zacząłem masować przez materiał jej delikatną skórę.
– Myślałam, że po wykonaniu zadania ja i tata będziemy wolni od waszych brudnych interesów. – Spojrzała na mnie poważnie przez ramię.
– Nie do końca. Nigdy.
Delikatnie przygryzała usta, sprawiając, że mój wzrok co chwilę tam wędrował.
– Zapewnię wam względny spokój, ale pamiętaj, że nie da się odejść z mafii i nie oglądać się za siebie.
– Co robisz? – zapytała cicho. Nasze twarze niemal się zetknęły, a usta dzieliło tylko kilka milimetrów. Nie odpowiedziałem, zacząłem podciągać jej sukienkę. Coś podpowiadało mi, że nie jest ze sobą szczera, kiedy mnie odpycha. Jej ciało pokryła gęsia skórka, jej źrenice się poszerzyły, wilgotny język prześlizgnął się po miękkich wargach. Chwyciłem ją za włosy i odgiąłem jej twarz, tak by upewnić się, że mnie widzi. Następnie włożyłem dwa palce do jej ust. Jej źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej, kiedy zdała sobie sprawę, że zaraz je w nią wsunę.
Zadrżała, kiedy wyjąłem palce z ust i powoli zacząłem opuszczać je niżej.
Nagle rozległ się sygnał domofonu, a po chwili uchyliły się drzwi. Obróciliśmy głowy w kierunku wejścia.
– Szefie, przeczesaliśmy okolicę, ale… – Aleks zatrzymał się w pół słowa i zakłopotany odwrócił głowę. – Widzę, że się znalazła.
Chrząknął zdezorientowany.
– Wynoś się – warknąłem nieprzyjemnie.
– Szefie, ale pański ojciec do nas dzwonił, to coś pilnego – wymamrotał Aleks w stronę obrazu przedstawiającego konia w galopie. Cholera. Muszę oddzwonić. Eduardo nie należy do cierpliwych, a ewentualne problemy załatwia za pomocą pistoletu. Julia, korzystając z okazji, wyswobodziła się z moich objęć, chwyciła teczkę i usiadła na kanapie.
Wyjąłem telefon z kieszeni i kiwnąłem na Aleksa, żeby wyszedł na zewnątrz.
6
Julia
Dokładnie przyjrzałam się przyniesionym przez Filipa dokumentom. Nikolaj Aristow. Nasz cel był przystojny, bogaty i jak się zdążyłam zorientować, otoczony