Wprawdzie publikacja w Londynie w 1951 r. pierwszej części wydawnictwa Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej była poważnym krokiem do objaśnienia pracy Naczelnego Dowództwa podczas kampanii wrześniowej, ale pełnej monografii napaści Sowietów zastąpić nie mogła[7]. W roku 1972 doszła do skutku długo oczekiwana publikacja tomu IV Diariusza i Tek Jana Szembeka w opracowaniu b. dyplomaty Józefa Zarańskiego, która przyniosła bardzo znaczną porcję wiedzy o percepcji położenia kraju w ujęciu twórców jej polityki zagranicznej – ale na uchodźstwie nie powstał nawet jeden skromny artykuł rozpatrujący ów problem w sposób naukowy[8]. Dopiero w roku 1986 Ryszard Szawłowski ogłosił pod pseudonimem Karol Liszewski studium Wojna polsko-sowiecka 1939, którego znaczenia nie sposób przecenić[9]. W wolnej już Polsce przyszło też piszącemu niniejsze słowa rozpatrywać stanowisko władz Rzeczypospolitej wobec paktu Ribbentrop–Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., a wydana w roku 2002 monografia: Polska 1939 roku wobec paktu Ribbentrop–Mołotow. Problem zbliżenia niemiecko-sowieckiego w polityce zagranicznej II Rzeczypospolitej stała się pierwszym całościowym ujęciem tej problematyki[10].
Zanim książkę swą ukończył, Łojek wydał jej wstępny zarys w postaci obszernego artykułu na łamach wychodzącego w podziemiu (tzw. II obiegu), a wydawanego przez Antoniego Macierewicza, warszawskiego miesięcznika „Głos” (nr 10 z października 1978 r.)[11]. Autor bardzo pragnął, aby zdążyć z publikacją całej monografii na czterdziestolecie sowieckiej agresji, która wypadała we wrześniu 1979 r., lecz zamysł ten nie został zrealizowany.
Jak wynika z listu Łojka do Jerzego Giedroycia, wysłanego z Londynu 2 maja 1979 r., tekst w postaci mikrofilmu i pod pseudonimem Leopold Jerzewski został skierowany do Maisons-Laffitte. Przede wszystkim autor pragnął, aby jego książka ukazała się nakładem Instytutu Literackiego Jerzego Giedroycia w Maisons-Laffitte. Pisał:
Mam nadzieję, że zechce Pan wydać tę książkę w Bibliotece „Kultury”. Jest to książka w swojej wymowie gorzka i dla wielu ludzi z nieodległej przeszłości dość przykra. Zauważam, iż niektórzy czytelnicy krajowi (którzy znają tezy autora ze skrótu, ogłoszonego w krajowym „Głosie”) uważają wiele moich wniosków, wyciągniętych z analizy materiału dokumentalnego, za tzw. „kontrowersyjne”. Może i Pan z tym czy owym się nie zgadza. W każdym razie upewniam Pana, że – po najstaranniejszym przemyśleniu świadectwa dokumentów – do innych wniosków dojść nie mogłem – jeżeli mam pozostać w zgodzie ze swoim historyczno-naukowym sumieniem. Jest to rzecz pisana z perspektywy 40 lat, przy odsunięciu na bok sentymentów i resentymentów ludzi, którzy we wrześniu 1939 i w okresie 1939–1945 odgrywali istotną rolę polityczną. Innego dzieła napisać nie mogłem[12].
W listopadzie 1981 r., a więc na miesiąc przed wprowadzeniem w PRL stanu wojennego, Łojek przekazał tekst do wydawnictwa „Głos”. Niestety, w trakcie przepisywania rękopisu Służba Bezpieczeństwa skonfiskowała tekst. W tych warunkach na wiosnę 1982 r. autor podjął próbę „rekonstrukcji” treści, utraciwszy przede wszystkim aparat naukowy i dokumenty archiwalne wraz z egzemplarzem pierwotnym. Żmudną pracę ukończył przed 3 maja 1982 r., gdyż na ten dzień datował przedmowę do drugiej wersji monografii. Jak wynika z listu do Giedroycia z 26 maja 1984 r., powstała w ten sposób i przekazana redakcji „Głosu” wersja monografii została poszerzona w stosunku do tego, co otrzymał wcześniej Redaktor „Kultury”. W roku 1982 książka ukazała się w postaci samoistnej wydawniczo nakładem „Głosu” – oczywiście w II obiegu. Pierwsza wersja książki była pozbawiona dokumentacji zawartej w aneksach źródłowych, które dodane zostaną do wydania trzeciego z roku 1990.
W tym miejscu wspomnieć należy, iż Łojek wydał także istotny przyczynek źródłowy do spraw agresji sowieckiej 17 września 1939 r. Chodzi o zapiski gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna, zastępcy dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza[13]. Udostępniona historykom została w ten sposób druga – obok notatek gen. Władysława Langnera, który dowodził zgrupowaniem wojsk broniących Lwowa[14] – ważna relacja oświetlająca postawy i zachowania generalicji polskiej wobec zagrożenia ze strony Sowietów we wrześniu 1939 r., nie wspominając notatek oficerów sztabu Naczelnego Wodza, jak np. Józefa Jaklicza[15].
Autor pierwszej monografii o agresji sowieckiej z 17 września 1939 r. dążył za wszelką cenę do publikacji książki na Zachodzie, aby miała dystrybucję wśród emigracji polskiej. W tych staraniach natrafił na niespodziewane przeszkody. Nie zainteresowało się bowiem jego pracą żadne wydawnictwo na emigracji, co z pewnością było pokłosiem tez autora, uważanych za kontrowersyjne. Jednym z pomysłów, jaki się pojawił, a o czym dowiadujemy się z korespondencji Łojka z Giedroyciem, były starania o druk w Nowym Jorku, w czym, jak oczekiwał, miałby dopomóc przebywający wówczas w Nowym Jorku Piotr Naimski.
26 maja 1984 r. Łojek pisał do Giedroycia:
Rzecz jest wynikiem kilkuletnich poszukiwań archiwalnych autora w Polsce, a zwłaszcza we Francji i w Anglii; szkoda więc, iżby przepadła, tym bardziej, że jest szczegółowo udokumentowana na podstawie źródeł archiwalnych i publikowanych. Jeden z egzemplarzy ma p. Władysław Ż[eleński]. Jeżeli mógłby Pan to wydać, w miarę swoich możliwości, autor stawia tę pracę do Pana dyspozycji. O ile wiem, we wstępie jest parę zdań, które u nas uchodzą za kontrowersyjne. Chodzi o uwagi, że w świetle doświadczeń historii lepszą szansę niż stało się w latach 1939–1984, mogłaby zapewnić ewentualnie czynna ofensywna współpraca z Niemcami. Jest to pogląd oparty na dokładnej analizie dokumentów i sytuacji, wyznawany przez autora – ale nie istota rzeczy. Autor byłby skłonny przystać – gdyby ten fragment wzbudzał wątpliwości – na opatrzenie go uwagą polemiczną wydawnictwa lub złagodzenie go stylistyczne, przez stwierdzenie typu, że: „istnieją w Polsce opinie, zresztą odosobnione, iż…”. W tej chwili jesteśmy pewni, że nowojorski „Głos” tego nie wyda, a całą rzecz zmarnuje. Naprawdę takiego studium nikt nie powtórzy, bo nikt nie dotrze teraz do tych samych dokumentów, a sprawa jest wagi zasadniczej dla najnowszej historii[16].
Ku niewątpliwemu zaskoczeniu autora, Redaktor „Kultury” odmówił jednak przyjęcia książki do druku. „Agresji nie będę mógł wydać, bo nie tylko mam ściśnięty plan wydawniczy, ale przede wszystkim nie bardzo się z książką zgadzam” – pisał do Łojka Redaktor, jak zwykle krótko i eufemistycznie, w liście z 10 października 1984 r.
Giedroyc uważał najwyraźniej, że przedstawia ona zbyt krytycznie politykę polską w przededniu katastrofy rozbioru. W każdym razie w ówczesnych realiach, nie akceptował rozumowania autora. Dodać można już z dzisiejszej perspektywy, że sprawa pozostaje o tyle zagadkowa, że Giedroyc nie był daleki od tezy o „niemieckiej alternatywie” w polskiej polityce zagranicznej 1938/1939, co też bardzo wyraźnie powiedział przynajmniej kilkakrotnie, ale dopiero pod koniec życia[17].
Po jedenastu latach od napisania, w roku 1990, zarazem cztery lata po przedwczesnej śmierci autora i w wolnej już Polsce, monografia Agresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych wyszła w obiegu oficjalnym – nakładem Wydawnictwa Lubelskiego. To pierwsze jawne wydanie miało bardzo duży nakład – 200 tys. egzemplarzy, i było do tej chwili ostatnim.
Wydanie to przyniosło ostateczną wersję monografii. Trzeba oczywiście dodać, iż od chwili napisania tekstu, do roku 1990 powstało wiele rozmaitych opracowań poświęconych położeniu Polski w przededniu katastrofy 1939 r. – nie mógł ich już uwzględnić autor, którego nieoczekiwany zgon nastąpił