Ta faza jest zupełnie naturalna – każdy z nas ląduje przecież raz na jakiś czas w rowie. Cały wic polega na tym, żeby nie poddać się zbyt wcześnie.
Trzeci poziom – low will, high skill
Chodzi tu o niskie lub średnie zaangażowanie (motywacja + pewność siebie), lecz wysokie kompetencje (do wykonania tego konkretnego zadania).
Gdy zaczynasz dostrzegać światełko w tunelu, ale i tak się wahasz
Jeśli mimo wszystko będziesz walczył dalej – i oprzesz się nieodpartej pokusie machnięcia na wszystko ręką, spóźnienia się do pracy, zrobienia długiej przerwy na lunch i wyjścia przed czasem – zauważysz, że mimo wszelkich trudnościpowoli uczysz się, jak iść do przodu. Chodzi o dostrzeganie pozytywów.
Nie zwijaj żagli, a zobaczysz, że po pewnym czasie wszystko zacznie przychodzić ci łatwiej. Nie zarzucaj aktywności, na które się zdecydowałeś – poranna joga, nauka wieczorami, zdrowe odżywianie, chodzenie na siłownię, dodatkowe obowiązki w pracy – z czasem poczujesz, jak stopniowo schodzi z ciebie całe napięcie. Powoli odzyskasz motywację, bo każde kolejne zadanie będzie wychodziło ci coraz lepiej. Wszystko zacznie się układać, a ty zobaczysz pierwsze efekty, nawet jeśli nie będą dla ciebie w pełni zadowalające.
Jednak twoja pewność siebie nie jest jeszcze na tyle duża, żebyś uodpornił się na wszystkie przeciwności. Wciąż istnieje ryzyko, że w końcu dasz za wygraną, ponieważ twoje poczucie własnej wartości nie jest wystarczająco silne.
Czwarty poziom – high will, high skill
Mowa tu o wysokim zaangażowaniu (motywacja + pewność siebie) i wysokich kompetencjach (do wykonania tego konkretnego zadania).
Gdy w końcu dostrzegasz powodzenie planu
Ostatecznie wszystko się ułożyło. Ponieważ nie jesteś osobą, która poddaje się na samym początku, udało ci się zawodowo przebrnąć przez napotkane trudności. Zawzięcie realizowałeś swój plan, a po drodze nauczyłeś się, co się sprawdza, a co nie. Twoje kompetencje i motywacja wzrosły, odzyskałeś nawet pewność siebie. Wszystko wróciło do normy, a ty nie możesz zrozumieć, dlaczego tak strasznie w siebie wątpiłeś. Znajdujesz się w miejscu, z którego łatwiej jest zrozumieć konieczność przejścia przez każdą z wyżej wymienionych faz, by stać się w czymś biegłym. Osiągnąłeś to, co sam nazywam „pędem”. Utrzymanie się na wyznaczonej ścieżce nie wymaga już od ciebie większego wysiłku.
Jak długo trwa ten proces
Nie da się określić, ile czasu zajmuje przejście z pierwszego do ostatniego poziomu. To zależy od wielu czynników. Ważne, żebyś zrozumiał, że to zupełnie naturalny proces, przez który przechodzisz w zasadzie za każdym razem, gdy musisz nauczyć się czegoś nowego. Rozpoczęcie nowego zadania z impetem świadczy o wysokim poziomie zaangażowania i nie ma w tym właściwie nic złego. Fakt, że po drodze dzieją się różne rzeczy, które przynoszą wiele niepożądanych skutków, jest tego nieodłączną częścią.
Warto zaznaczyć: to nie z tobą jest coś nie tak.
Jeśli na przeciwności reagujesz w negatywny sposób, może to prowadzić do frustracji. Jednak wraz ze zdobywaniem wiedzy, jak iść naprzód, twój zapał zacznie wracać. Musisz tylko uwierzyć, że tak będzie.
Istnieją na ten temat różne badania, które dowodzą, że gdy tracimy motywację, a z czasem też pewność siebie (drugi poziom), musimy rozwinąć swoje kompetencje. Ciężko jest czuć się wystarczająco silnym, żeby sprostać jakiemuś wyzwaniu, wiedząc, że nie ma się odpowiednich kompetencji. Żeby znów poczuć wiatr w żaglach, trzeba najpierw rozwinąć swoje umiejętności.
Jak to zwykle bywa, nie ma reguły bez wyjątku. Ale dobrze jest mieć świadomość, że jeśli zupełnie stracisz zapał do jakiegoś zadania, istnieje na to całkiem proste rozwiązanie: naucz się swojej pracy od podstaw. Nie oszukuj. Nie idź na skróty, nie ignoruj zadania i nie zrzucaj go na nikogo innego. Gdy staniesz przed kolejnym wyzwaniem, będziesz czuł się zdecydowanie silniejszy.
Podsumowanie
Najważniejszy wniosek, jaki możesz z tego wyciągnąć, brzmi następująco: to niemożliwe, by ciągle odczuwać taką samą motywację i pewność siebie we wszystkim, co się robi. Nawet jeśli model, który opisałem powyżej, będzie działał różnie w zależności od osoby, i nawet jeśli poziom trudności zadania, do którego przystępujesz, ma wpływ na długość procesu, na pewno dostrzegasz logikę w takim podejściu.
Każdy z nas to przerabiał. Poniedziałek zaczynamy pełną parą, ale będzie się działo! We wtorek poziom naszej energii niepokojąco spada, a w środę wszystko jest jak jedna wielka czarna otchłań. W czwartek czujemy się trochę lepiej, życie płynie do przodu, a w piątek kąciki ust znów się unoszą. To normalny proces.
Już teraz chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie wszystko, co zrobisz, będzie ciekawe i motywujące. Oczywiście, istnieją tacy, którzy ufają intuicji i poświęcają czas wyłącznie rzeczom, które wydają się fajne. Nie chodzi mi o to, że w życiu należy zajmować się tylko tym, co stawia nam opór i zmusza nas do ciągłej walki – ani trochę. Jednak jeśli będziesz angażował się wyłącznie w zadania, które wydają się przyjemne i stymulujące, utkniesz na pierwszym lub czwartym poziomie.
A to oznacza tylko dwie rzeczy. Obydwie równie przykre.
Jeśli przystępujesz do nowego zadania (pierwszy poziom), ale poddajesz się, gdy tylko napotkasz jakąś przeszkodę, nigdy nie opanujesz sztuki odnajdowania się w nowych sytuacjach. Przejdziesz do drugiego poziomu i tam się zatrzymasz. Być może znów podejmiesz jakieś wyzwanie (powrót do pierwszego poziomu), które zarzucisz, jak tylko zaczną się schody. W taki sposób będziesz skakał między pierwszym a drugim poziomem. I dodasz długą listę niepowodzeń do swojego mentalnego CV. Niedobrze.
Drugi scenariusz zakłada, że dążąc do utrzymania poczucia pewności siebie, będziesz podejmował się wyłącznie rzeczy, które kiedyś już przerabiałeś (czwarty poziom). Oznacza to, że nigdy nie podejmiesz żadnego nowego wyzwania. Zamiast testować nowe ścieżki rozwoju, utkniesz w swojej strefie komfortu, wykonując zadania, które znasz od podszewki.
To byłby szczególnie niefortunny ślepy zaułek. Taka metoda sprawdza się przez chwilę, jednak w dłuższej perspektywie hamuje jakikolwiek rozwój.
Rozdział 6
NAJGORSZE PRZESZKODY
Wmawianie sobie, że życie powinno być niekończącym się pasmem sukcesów, byłoby bardzo naiwne, zwłaszcza jeśli mamy w pamięci wszystko, czego nauczyliśmy się do tej pory. Na potrzeby zrealizowania takiej wizji musiałbyś chyba stworzyć własną planetę.
Proponuję sporządzenie bardzo nienaukowego rankingu trudności, jakie może nam zgotować los. Chodzi o to, by spojrzeć na pewne rzeczy w szerszym kontekście.
Załóżmy, że gazety mają rację: w ciągu najbliższych dziesięciu lat nasza planeta spłonie, a wszystkie gatunki, które na niej żyją, wyginą. Jeśli nie zaakceptujemy faktu, że sami ściągnęliśmy na siebie taki los, nie będzie dla nas ratunku. Ciężko wyobrazić sobie coś gorszego. Przypiszmy więc temu potencjalnemu końcowi świata sto punktów w skali możliwych niepowodzeń.
Jeśli kres ludzkości został sklasyfikowany jako najgorsza możliwa katastrofa, jaki wynik przypisać drugiej wojnie światowej? Największej i prawdopodobnie najokrutniejszej wojnie w historii. Około sześćdziesiąt milionów ofiar światowego konfliktu, za którym stał Hitler. To niewyobrażalna katastrofa, nawet jeśli daleka od ostatecznego końca. Ile punktów przyznamy drugiej wojnie światowej? Osiemdziesiąt?
A