Modernizm polski. Kazimierz Wyka. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kazimierz Wyka
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
buntowników ujarzmionych” (…) gdzie „niewolni jeńce” leżeli przygnieceni duszy bezwładem i rozpaczą – L. Staff, Pisma, Warszawa 1931, I, s. 138 (Sny o potędze). [przypis autorski]

263

bunt, wybuch burzycielski (…) – K. Tetmajer Poezje, S. I, s. 66 (Konaj, me serce), s. 87–88 (Z pucharem w dłoni). [przypis autorski]

264

Jak czarna lecę błyskawica (…) w głębiny! – T. Miciński, W mroku gwiazd, s. 51. [przypis autorski]

265

ten wielki, święty dzień, w którym Neron-Bóg spojrzy na pożar swej Romy – W. Perzyński, Poezje, wyd. II, Warszawa 1923, s. 53. [przypis autorski]

266

Dziś zrzucam z siebie łachmanną Ducha-Nędzarza powłokę! (…) I wtedy duch mój zatruty z Kosmosem strutym się zbrata – M. Komornicka, Bunt Anioła, „Życie” 1897, nr 7. [przypis autorski]

267

W Sądzie Perzyńskiego Bóg (…) z goryczą uśmiecha się do siebie nad sobą – W. Perzyński, Poezje, wyd. II, Warszawa 1923. [przypis autorski]

268

I czuje sercem, że tu na tej ziemi (…) Jako się patrzą lodowe księżyce – W. Orkan, Z tej smutnej ziemi, Lwów 1902, s. 107. [przypis autorski]

269

Żeś nas stworzył, a stworzył słabe i ułomne (…) Bóg opuścił rękę – J. Żuławski, Dies Irae, „Życie” 1898, nr 44. [przypis autorski]

270

Eschatologiczne koło zamyka się, zgoda Boga na te stany jest ze stanowiska modernizmu koniecznością (…) – siła tego wmówienia była tak wielka, że nawet poczciwy Rydel (pierwszy ze wszystkich rówieśników!) popełnił straszliwe misterium Dies Irae (pierwodruk „Przegląd Polski” 1893, t. 109, s. 75–92), które redakcja tego pisma podawała czytelnikom z całą powagą jako wprawdzie „fałszywy, nie oparty na zdrowych pojęciach i istotnych warunkach poezji” – niemniej jednak „zajmujący i podług nas niezwykły objaw tego nowego w literaturze kierunku”. Na prawach curiosum warto streścić to misterium. Pozbierał Rydel wszystkie możliwe symbole grozy i okropności. Nadmorski brzeg, wśród dymu pożarów pełen ludzi zrozpaczonych po trzęsieniu ziemi, które wyniszczyło wszystko, co ludzie zbudowali. Głód, nędza, rany. Przechodzi procesja z papieżem na czele, śpiewając Dies Irae. Wśród grzmotów hostia z monstrancji ucieka w niebo: Chrystus opuścił świat. Ktoś upija się absyntem, robotnik z kobietą w sukni balowej powiadają „użyjemy, a po tym śmierć”, filozof powtarza – nirwana, nirwana. Zjawiają się Lewiatan, Antychryst, Astarte („Zdrowaś Astarte, pożądliwości pełna”), Judasz, Eliasz. Kain zabija Eliasza, Judasz papieża, wody zmieniają się w krew, czas ustaje, przelatują wojska duchów, umarli zmartwychwstają, zjawia się Bóg w formie przerażającej jasności – tymczasem Matka Boska szatą utkaną z łez przesłania rodzaj ludzki i modli się do Syna o zmiłowanie. „Głos z góry” odpowiada: „Jam jest Sprawiedliwość i Miłosierdzie”. Zaiste, to eschatologiczne muzeum okropności było naprawdę niezwykłe! [przypis autorski]

271

Kasprowicz powtarza w Dies Irae argumentację występującą u Żuławskiego – to podobieństwo zauważył również Surówka w pracy Charakterystyka „Hymnów” Kasprowicza, Warszawa 1935, s. 87, niesłusznie uznając je za „przypadkową zbieżność ideowo-formalną”, chodzi tu bowiem, jak zobaczymy, o jedną z najciekawszych stron religijności, a raczej jej braku u modernistów. [przypis autorski]

272

A kto mnie stworzył na to, ażebym w tej chwili (…) Z nim razem płacz, kamienny, lodowaty Boże! – J. Kasprowicz, Dzieła, IX, s. 72, 74 (Dies Irae). [przypis autorski]

273

wiersz „Wstań, orkanie – J. Kasprowicz, Wstań, orkanie. Pierwodruk „Życie” 1897, nr 9. Obecnie Dzieła, VII, s. 134–135. [przypis autorski]

274

Tłum szalejący nad urwiskiem zawodzi pieśń typową dla szukających w szale zapomnienia – W. Orkan, Z tej smutnej ziemi, Lwów 1902, s. 94:

Zapomnieć! dalej! wartko! w skok!Niech ziemia się rozludni!…Rozbity piersią, padnie mrokI noc się wypołudni…Zapomnieć trosk i łez i krwi,Ho, dalej! bez pamięci!

[przypis autorski]

275

Grzmoty… (…) Spotężmy głos! – W. Orkan, Pomór, Warszawa 1938, s. 143. [przypis autorski]

276

morze ryczało muzyką Wagnera (…) włosy piorunów – T. Miciński, Xiądz Faust, Kraków 1911, s. 131. [przypis autorski]

277

Gdyby Napoleon zniszczył świat dla niszczenia (…) Najwyższym! – S. Przybyszewski, Dzieci szatana, s. 63. [przypis autorski]

278

To, co czynię (…) dogmatem jest niszczenie życia – S. Przybyszewski, Dzieci szatana, s. 227. [przypis autorski]

279

Postaciom Przybyszewskiego nie wystarczy żadna forma filozoficznego i literackiego niszczycielstwa. Pokpiwają sobie z Nietzschego – W stosunku do Nietzschego nie obowiązuje ich żadna konsekwencja. Falk z aprobatą przyjmuje myśl, że w postępowaniu z kobietami jest prawdziwym nadczłowiekiem. „Hu, hu, nadczłowiek! – śmiał się do rozpuku z tej bajecznej nazwy – tak! nadczłowiek, okrutny, bezsumienny, wspaniały i dobrotliwy… Jestem naturą, nie mam sumienia, bo ona go nie ma” (Homo sapiens, III, s. 78). Gordon oświadcza, że „Nietzsche-filozof, to czysto burżuazyjny mózg… he, he, he! Nie ma dobra ani zła, ale Nietzsche ciągle mówi o anarchistach jak o psach, które szczekają na wszystkich rynkach europejskich… Bądźcie nadludźmi… Zabawiajcie się nadczłowieczą ideologią, nie dbajcie o burżuazyjny porządek społeczny, przeciwnie, wywracajcie go, druzgoczcie jego tablice, naturalnie na papierze…” (Dzieci szatana, s. 60–61). [przypis autorski]

280

Postaciom Przybyszewskiego nie wystarczy żadna forma filozoficznego i literackiego niszczycielstwa (…) lekceważą Schopenhauera – „Śmieszny Schopenhauer, potępiał życie, a nie chciał go poświęcić. – Bakunin był przynajmniej konsekwentny” (Dzieci szatana, s. 299). [przypis autorski]

281

marzy im się, że należałoby celem krzewienia anarchizmu wstępować do seminariów duchownych, bo nikt takiego jak ksiądz nie posiada wpływu na lud – S. Przybyszewski, Dzieci szatana, s. 106. [przypis autorski]

282

Każdy trawiony lękiem (…) wszyscy oni, wszyscy, są moi – S. Przybyszewski, Dzieci szatana, s. 89. [przypis autorski]

283

Uratowałem cię (…) od całej plugawej, smrodliwej nędzy – S. Przybyszewski, Synowie ziemi, IV, s. 87. [przypis autorski]

284

Conrad, Joseph, właśc. Józef Konrad Korzeniowski (1857–1924) – powieściopisarz i publicysta angielskojęzyczny polskiego pochodzenia; jego twórczość łączy nurt romantyzmu z pozytywizmem, symbolizmu z impresjonizmem, tematyka dotyczy przede wszystkim kwestii psychologiczno-moralnych; Conrad czerpał w swej prozie obficie z doświadczeń nabytym podczas wieloletniej służby w marynarce handlowej, początkowo we Francji,