Do sypialni jej nie zaciągał, uznał, że kanapa w pokoju gościnnym im wystarczy. Zresztą sypialnię traktował bardzo osobiście i rzadko kiedy zapraszał tam osoby trzecie. Każdy ma swoje świętości, a Mati po prostu nie lubił obcych we własnej pościeli. Nawet jeśli były to zgrabne blondynki z rozmiarem piersi C łamane przez D, czyli absolutnie dla niego idealnym i wymarzonym. Jeszcze mieściły się w dłoniach, a jednak nie do końca.
Dziewczyna na szczęście nie naciskała na sypialniane łóżko, tylko usiadła okrakiem na Matim i wprawnym gestem ściągnęła z siebie wszystko oprócz bielizny.
Białej, koronkowej, dość skąpej.
I kiedy właśnie zbliżali się do kulminacyjnego momentu, w którym Mati zsunął swoje bokserki z nadrukowanymi bohaterami Marvela, nagle okazało się, że to, co powinno być twarde i stojące, bardziej przypomina śpiącego kurczaczka i jest równie bezradne jak on. Zasłonił się natychmiast leżącą obok koszulką i szybko zerknął na dziewczynę, czy też ujrzała jego hańbę. Na szczęście była zajęta szyją Matiego i jeszcze nie zwróciła uwagi na to, co miał między nogami. Szybko zamknął więc oczy i zaczął ją namiętnie całować, jednocześnie próbując przypomnieć sobie najbardziej gorące kawałki z pornhuba, jakie ostatnio oglądał, a na dokładkę dorzucił Scarlett Johansson, w której się potajemnie kochał.
Niestety, w dalszym ciągu nie doszło nawet do początków erekcji.
– Coś jest nie tak? – zorientowała się nagle dziewczyna i Mati poczuł, jak się czerwieni.
A im większą czuł presję, tym mniejsze stawało się to, co nie powinno.
– Nie stoi ci – zauważyła w końcu.
„Mogła być bardziej delikatna” – pomyślał Mati, ale tylko pokrył tę niezręczność wymuszonym śmiechem.
– Cholernie ciężki dzień w pracy. Czasem nie nadajemy z kolegą na tych samych falach. Mózg chce, a ten tymczasem – wskazał ręką na swojego penisa – przysypia.
Strasznie żałośnie to zabrzmiało, ale musiał przecież coś powiedzieć. Nie da się zignorować zwiędniętego kutasa, zwłaszcza w sytuacji sam na sam z kobietą.
Nagą.
Dziewczyna przygryzła wargę.
– Możesz się nim oczywiście zająć, jak chcesz. Jestem pewien, że tobie się nie oprze – spróbował jeszcze, choć zdawał sobie sprawę, jak żenująco i rozpaczliwie brzmi.
Z drugiej strony niektóre kobiety lubiły takie wyzwania.
Dziewczyna (właśnie dotarło do niego, że nawet nie zna jej imienia albo po prostu go nie pamięta) faktycznie śmiało podeszła do tematu. Zarówno ręcznie, jak i oralnie.
I chociaż robiła to całkiem sprawnie i z wyczuciem, Mati czuł tylko, że jest coraz gorzej. Mimo iż zrzuciła z siebie bieliznę, a jej nagie ciało było niezwykle apetyczne. Opalone, jędrne. Aż się prosiło, żeby go dotknąć, polizać, skosztować i doprowadzić do wrzenia.
Tylko jak?
– Masz zaburzenia erekcji? – spytała w końcu.
K…wa. Nie.
– Czasem mięknie po alkoholu. Może za dużo wypiłeś i zakłóciło ci synapsy? – najwyraźniej musiała postawić jakąś diagnozę.
Z wrażenia trochę się spocił. Cała ta sytuacja była cholernie krępująca, zwłaszcza dla kogoś, komu zdarzyło się to po raz pierwszy. I to przy nieznajomej, której chciał zaimponować swoim seksualnym obyciem.
– Nie wypiłem tyle, żeby się nie kontrolować – wysapał zmieszany.
Dziewczyna raz jeszcze nachyliła się nad nim, wkładając całe serce w to, co robi, ale najwyraźniej ten wieczór nie miał się skończyć fajerwerkami.
– Chyba nic tu po mnie – oznajmiła nieco rozczarowana. – Wymiękłeś, kolego – zachichotała z własnej gry słów, ale Matiemu wcale nie było do śmiechu. – A może bierzesz jakieś leki? Cukrzyca? Zakrzepica? Nie wiem, co jeszcze. – Wzruszyła ramionami. – Leki i erekcja czasem nie idą w parze.
Mati bardzo chciał, żeby już sobie poszła. Żeby przestała się bawić w panią doktor, psycholog i seksuolog w jednym, tylko szybko się ubrała, narzuciła na swoją białą koronkową bieliznę sweterek, założyła kurtkę i wreszcie buty. A potem starannie zamknęła za sobą drzwi i zapomniała o Matim raz na zawsze.
W końcu dziewczyna faktycznie dała za wygraną. Pocałowała go jeszcze w czółko, jakby był chorym i zniedołężniałym starcem, a potem zniknęła z jego mieszkania i życia zapewne również.
Obrzydliwa sytuacja.
Kompromitacja na całego, i to w tak młodym wieku. Co innego, gdyby miał pięćdziesiątkę na karku, wtedy mógłby to sobie jakoś wytłumaczyć. Ale jak może nie stanąć facetowi, który dobiega ledwo trzydziestki i który zaliczył co najmniej trzy tuziny różnych kobiet?
– Czy ja muszę kupić viagrę? – spytał samego siebie. Głupio byłoby kolejny raz wypaść z gry. W końcu wpadnie w jakąś obsesję na tym punkcie i sama tylko myśl o seksie spowoduje, że z jego penisa ujdzie życie niczym z przekłutego balonika. – Kończę się – wysapał jeszcze, a potem wypił duszkiem dwie butelki piwa i padł wykończony na łóżko w sypialni.
To, z którego najbardziej lubił korzystać sam.
I zdaje się, że bardzo słusznie.
SONIA
Brak odlotu
Oddech staje się szybszy, wzrasta puls, mięśnie zwieraczy rytmicznie się kurczą, pojawia się rumieniec na twarzy lub dekolcie, a palce stóp mimowolnie się podwijają. Lecz najpiękniejsze z tego wszystkiego jest to, co dzieje się w głowie – ekstaza, odlot, podróż na inną planetę.
Każdy człowiek produkuje hormon odpowiedzialny za przywiązywanie się do drugiej osoby – słynną oksytocynę. Ten magiczny, antystresowy związek chemiczny zaczyna działać pod wpływem dotyku. Już samo dotknięcie ręki ukochanej osoby podnosi jego poziom. Powoduje uczucie rozkoszy podczas orgazmu, ale także skurcze macicy w trakcie porodu. To dzięki oksytocynie budzi się w kobietach instynkt macierzyński, jak również potrzeba bycia blisko z tym, kogo kochamy. To ona dyktuje nam, komu zaufamy i z kim pójdziemy do łóżka. Czyżby działanie tego hormonu łączącego ludzi w pary dowodziło, że każdy kolejny udany orgazm to cegiełka budująca związek?
Gdyby tak faktycznie było, Sonia od razu powinna się poddać. Bo, niestety, jej życie seksualne stało pod wielkim znakiem zapytania. Nie dlatego, że go nie było albo że nikt nie był nią zainteresowany. Sonia po prostu nie miała orgazmów. Owszem, odczuwała przyjemność ze zbliżenia, wydawało jej się nawet, że lubi seks, ale nigdy jakoś nie poczuła tego, o czym wszyscy wkoło mówili.
Czyżby jej oksytocyna była jakaś wybrakowana?
Czyżby orgazmy były rozdawane przy narodzinach, jak uroda i ładne cycki, i ona jak zwykle nie załapała się na te atrakcje? Chociaż może była niesprawiedliwa. Bo piersi miała całkiem w porządku, owszem, mogłyby być trochę większe, ale mimo wszystko mieściły się w normie. Poza tym duże piersi z czasem obwisają, więc koniec końców lepiej mieć mniejsze. Jeśli chodzi zaś o urodę, to Sonia nie wiedziała, co o sobie myśleć. W zasadzie wszystko było w porządku. Miała dość symetryczną twarz, chociaż tu też przeżyła moment grozy. To przez te cholerne okulary i badanie wzroku.
Zaczęło się niewinnie. Miła pani optyk wszystko dokładnie wymierzyła, sprawdziła i oznajmiła, że jest super i że zabiera się za przygotowanie pięknych oprawek. Bo Sonia chciała mieć takie szczególne, inne niż wszyscy.