LOKATORKA
wychodząc
Powiem, że jest wilgoć, bo rzeczywiście jest wilgoć.
DULSKA
Na to jest sąd, łaskawa pani.
LOKATORKA
Tak mi każe moje sumienie. Żegnam panią.
We drzwiach staje Juliasiewiczowa.
DULSKA
wzburzona
Maniu! słyszysz? – będziesz świadkiem. Pani mówi, że…
LOKATORKA
Żegnam panią.
wychodzi
SCENA X
Dulska – Juliasiewiczowa
DULSKA
wściekła
A to… a to… takie coś, takie…
JULIASIEWICZOWA
Niechże się ciocia uspokoi.
DULSKA
Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała w lecie jechać do Karlsbadu7 i tam sztrudel8 pić!
JULIASIEWICZOWA
Ja z ciocią pojadę.
DULSKA
Obejdzie się.
JULIASIEWICZOWA
O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się truła.
DULSKA
Tak… tak… ta sama. Wyszła ze szpitala. Skandal! Przecież po czymś podobnym trzymać ją w kamienicy nie mogę. Sama byłaś świadkiem. Jak ją wynosili, to była prawie naga. Horendum9! Wymówiłam jej mieszkanie.
JULIASIEWICZOWA
Tak? A to się dobrze składa. Nam właśnie podwyższyli. My chętnie to mieszkanie weźmiemy.
DULSKA
Obejdzie się.
JULIASIEWICZOWA
Przecież mogłaby to ciocia zrobić dla nas, jako dla krewnych.
DULSKA
Za ciężkie czasy na zbytki.
JULIASIEWICZOWA
Rozumiem. Ciocia przypuszcza, że nie będziemy płacili.
DULSKA
Ja tam nic nie przypuszczam. Tylko… wiem, że żyjecie nad stan.
JULIASIEWICZOWA
No… no…
DULSKA
Chodzicie do teatru.
surowo
I to na same masowe sztuki.
JULIASIEWICZOWA
Trudno przecież…
DULSKA
Prenumerujecie pisma…
JULIASIEWICZOWA
To już ciocia daruje, ale…
DULSKA
Ja zawsze pożyczę i wystarcza. Nie pożyczę, to się świat nie zawali, że tam drukowanych bajd nie będę czytała. Przyjmujecie gorącą kolacją…
JULIASIEWICZOWA
To konieczne.
DULSKA
Ha, no! jak konieczne, to się nie skarż, że ci nie wystarcza.
JULIASIEWICZOWA
Nie możemy żyć jak…
DULSKA
ironicznie
Jak my? Zobaczymy, jak będziecie śpiewali na starość. Ja i Felicjan mamy inne pod tym względem zasady.
JULIASIEWICZOWA
Mój mąż nie umie się oszczędzać, ja także.
DULSKA
Skoro miałaś takie usposobienie, trzeba było iść za tego aptekarza z Bóbrki, co się o ciebie starał. Namawiałam cię.
JULIASIEWICZOWA
Przecież on rok temu umarł na suchoty.
DULSKA
Właśnie. Miałabyś kamienicę i byłabyś wdową!
JULIASIEWICZOWA
O!…
DULSKA
Nie ma co – o!… byt zabezpieczony, to podstawa życia. A co do męża, można go uchodzić. Pensję zabierać, gdy zaferuje10 – co dzień dwie szóstki11 na kawę do łapy, a cygara samej kupować i suszyć na piecu. Inaczej, taki pan może cię zrujnować.
SCENA XI
Zbyszko – Dulska – Juliasiewiczowa
ZBYSZKO
Taki terkot, że spać nie można.
DULSKA
Tym lepiej. Pójdziesz może do biura.
ZBYSZKO
E!…
do Juliasiewiczowej
Jak się masz, stara.
JULIASIEWICZOWA
Jak się masz, pokrako!
ZBYSZKO
patrzy w lustro, potem do Juliasiewiczowej
Bardzom zielony?
JULIASIEWICZOWA
Cóż to, oświadczasz się dzisiaj?
ZBYSZKO
Także… tylko ten stary – no wiesz, radca, będzie znów na mnie zgniłym okiem patrzał. A tam fury kawałków… fury…
DULSKA
Zalegaj! zalegaj!…
ZBYSZKO
To nie ja zalegam, ale strony.
opiera się o piec i grzeje
DULSKA
zdejmuje szlafrok i zostaje w spódnicy i kaftanie
Darujesz, moja droga, ale będę ścierać kurze, więc muszę oszczędzać szlafroka.
JULIASIEWICZOWA
Ale proszę… niech się ciocia nie krępuje.
DULSKA
ściera kurze i z furią od czasu do czasu patrzy na Zbyszka
ZBYSZKO
To mama naprawdę wyrzuca tę, co się otruła, z kamienicy?
DULSKA
A tobie co do tego?
ZBYSZKO
Tak…