DULSKA
łamiąc ręce
Jak ty wyglądasz!
ZBYSZKO
E!
DULSKA
Jesteś zielony.
ZBYSZKO
To modny kolor. Mamcia kazała także balkony i okna pomalować na zielono.
DULSKA
Która panna cię weźmie, jak będziesz tak wyglądał.
ZBYSZKO
Jeszcze gorszych biorą. Nie ma czarnej kawy w tym zakładzie?
DULSKA
Wyrażaj się inaczej. Ciągle myślisz, że jesteś w towarzystwie kokocic.
ZBYSZKO
Takie dobre towarzystwo, jak i inne. A potem co mamcia wydziwia na kokotki2. Niby to i u nas nie ma kokot w kamienicy. Sama mamcia wynajmowała tej z pierwszego piętra.
DULSKA
z godnością
Ale się jej nie kłaniam.
ZBYSZKO
Ale pieniążki za czynsz mamcia bierze od niej, że aż ha…
DULSKA
Przepraszam, to ja takich pieniędzy dla siebie nie biorę.
ZBYSZKO
A co mamcia z nimi robi?
DULSKA
majestatycznie
Podatki nimi płacę.
ZBYSZKO
Ha… no… A ja idę spać.
DULSKA
Czy ty się przestaniesz lampartować?
ZBYSZKO
Jamais!3
DULSKA
Ja długów płacić nie będę.
ZBYSZKO
E! to już o tym później.
DULSKA
Zbyszko! Zbyszko! na tom cię mlekiem swym karmiła, żebyś nasze uczciwe i szanowane nazwisko po kawiarniach i spelunkach włóczył.
ZBYSZKO
Było mnie chować mączką Nestle’a – podobno doskonała.
Dulska siada przy stole, zgnębiona. Zbyszko podchodzi, siada na stole i mówi do niej poufale.
No… nie martwiuchny się, pani Dulska. Ale co mamcia chce, żebym ja tu z wami w domu robił? Nikt nie bywa… żyjemy jak ostatnie sobki.
DULSKA
Ciężkie czasy – nie ma na przyjęcia.
ZBYSZKO
E! człowiek jest zwierzęciem towarzyskim. Musi od czasu do czasu myśl wymienić. O! widzi mamcia, myśl – to wielkie słowo. Choć ono się stąd gna, to przecież tu i ówdzie się jeszcze kręci…
DULSKA
Ja tam nie mam czasu myśleć…
ZBYSZKO
Właśnie, właśnie. Więc też ja myk z domu, bo w domu właściwie cmentarz. A czego? Myśli – swobodnej, szerokiej myśli.
DULSKA
A więc do kawiarni, do…
ZBYSZKO
Tak – tak! do… Co mamcia może wiedzieć, którymi to drogami chadza ludzka myśl, nawet takiego jak ja kołtuna.
DULSKA
Jesteś głupi. Ty i twój ojciec – to jedna dusza. On co dzień w cukierni, a ty – Bóg wie gdzie…
SCENA VI
Dulska – Dulski – Zbyszko
Dulski, zasuszony urzędnik, wchodzi ubrany bardzo porządnie, do wyjścia – czyści kapelusz.
DULSKA
No, wreszcie…
DULSKI
poprawia kołnierzyk przed lustrem
ZBYSZKO
Dzień dobry ojcu!
DULSKI
gestem wita syna
DULSKA
do męża
Dziś fasujesz4!
DULSKI
kiwa głową
DULSKA
A uważaj, żebyś nie zgubił. Na co czekasz? A! cygaro… Zbyszko – daj cygaro ojcu znad pieca.
DULSKI
bierze cygaro, które Zbyszko zdjął znad pieca – próbuje je
DULSKA
A czy wiesz, o której twój synek do domu wrócił?
DULSKI
wzrusza ramionami, że mu to obojętne, i wychodzi środkowymi drzwiami
DULSKA
Zwariować można z tym człowiekiem.
ZBYSZKO
Tak go mama wychowała.
DULSKA
Nie – to już zanadto.
ZBYSZKO
Dobranoc. Idę się zdrzemnąć.
DULSKA
A biuro?
ZBYSZKO
ziewając
Nie ucieknie.
DULSKA
zatrzymując go
Zbyszko! przyrzeknij mi, że się poprawisz.
ZBYSZKO
Nigdy – wolę raczej zdać egzamin państwowy.
Wychodzi do swego pokoju.
SCENA VII
Dulska – Hanka – potem Zbyszko
DULSKA
Zetrzyj fortepian – popraw w piecu. Czy kucharka ubrana do miasta?
HANKA
Tak, proszę pani.
Dulska wychodzi do kuchni. Hanka chwilę sprząta. – Zbyszko wychyla się ze drzwi
ZBYSZKO
Hanka? jesteś sama?
HANKA
Daj mi pan spokój!
ZBYSZKO
Cóż ci za mucha na nos siadła?
HANKA