Recepta na szczęście. Agata Przybyłek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Agata Przybyłek
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 9788366517844
Скачать книгу
Julia dopiero była w drodze do pracy. Zaczynała zmianę o dziewiątej, ale wyglądało na to, że pierwszy raz zaliczy spóźnienie. Obwiązana grubym szalikiem i w zimowym płaszczu, chociaż powinna już wchodzić do hotelu, stała w zatłoczonym autobusie, który jak na złość utknął w korku. W dodatku z bolącym okiem – przyczyną jej wszystkich dzisiejszych problemów.

      Chociaż może to raczej ich skutek?

      Wczoraj po powrocie od Oli jeszcze długo płakała, dlatego spodziewała się, że po przebudzeniu będzie miała spuchnięte powieki, ale ewidentnie rano coś było nie tak. Bolało ją oko, a do tego miała wrażenie, że coś utkwiło pod powieką i uwiera od środka w czasie mrugania. Przerażona poszła do łazienki i stanęła przed lustrem. Tak, jak się spodziewała – miała przekrwioną gałkę oczną. Uznała, że pod powieką zgromadziły się resztki makijażu albo jakiś paproszek, który przeszkadza. Jednak gdy dokładnie obejrzała oko w lusterku, dostrzegła na wewnętrznej stronie powieki maleńki guzek.

      Niech to szlag! – zaklęła w myślach. W tej sytuacji jak nic będzie musiała pójść do okulisty.

      Zdenerwowana przyjrzała się swojemu odbiciu. Po przepłakanej nocy i z bolącym, zaczerwienionym okiem wyglądała jak siedem nieszczęść. Zamiast ładnej fryzury miała na głowie gniazdo, a pod oczami sińce i worki.

      Nic dziwnego, że jestem sama, pomyślała. Kto chciałby kobietę, która tak wygląda?

      Umyła twarz i zaczęła się malować przed wyjściem do pracy. Niestety, niewiele jej z tego wyszło i to wcale nie dlatego, że nie założyła soczewek, przez co słabo widziała. Oko bolało niemiłosiernie, wciąż leciały z niego łzy i Julia miała wrażenie, że guzek pod powieką trze coraz mocniej po gałce ocznej. Zrezygnowała więc z makijażu oczu, a potem wyszukała w telefonie numer do przychodni, żeby umówić się do lekarza rodzinnego i do okulisty. Nie chciała z tym zwlekać. Miała tylko nadzieję, że szefowa pozwoli jej urwać się z pracy. No i że dostanie się dzisiaj do specjalisty.

      Niestety, szybko przekonała się, że ma dzisiaj pecha. Recepcjonistka z przychodni poinformowała ją, że lekarz rodzinny owszem, przyjmie ją, ale okulista doktor Zając, do którego zwykle chodziła, jest na urlopie, a w dodatku nie ma zastępstwa.

      – To co ja mam robić? – zapytała ją Julia, bliska płaczu.

      – Hmm… – zastanowiła się kobieta. – Jedyne, co mogę pani doradzić, to zgłoszenie się po południu na oddział w naszym szpitalu ze skierowaniem od lekarza rodzinnego. To tuż za przychodnią. Z tego, co mi wiadomo, od czternastej będzie tam okulista, więc mogę zadzwonić do koleżanek, żeby uprzedziły go o pani wizycie i żeby przyjął panią w drodze wyjątku. Ewentualnie proszę podzwonić po innych przychodniach.

      Julia westchnęła. Szukanie teraz placówki z wolnym terminem było ostatnim, na co miała ochotę.

      – Dobrze, w takim razie zgłoszę się po południu do szpitala. Powie mi pani, gdzie dokładnie znajdę tego okulistę? I kogo właściwie mam szukać?

      – Oczywiście – odparła spokojnie recepcjonistka. – Pan doktor nazywa się Wojciechowski i będzie miał konsultacje na internie.

      – Świetnie. W takim razie proszę uprzedzić pana doktora, że zjawię się po czternastej.

      – Naturalnie. Lekarz rodzinny przyjmie panią natomiast za… dwadzieścia minut. Coś jeszcze mogę dla pani zrobić?

      – Nie, dziękuję. Bardzo mi pani pomogła – zakończyła rozmowę Julia, po czym mruknęła coś na pożegnanie i zapisała w telefonie nazwisko lekarza oraz godzinę wizyty. Początkowo chciała zadzwonić do szefowej, żeby poinformować ją, że dzisiaj nie przyjdzie, ale uznała, że zdąży pójść do lekarza rodzinnego przed pracą. Mogła pracować, a nie chciała siedzieć samotnie w domu. Zadręczałaby się przykrymi myślami, w pracy zaś zajmie się swoimi obowiązkami i czas minie szybciej.

      Jak postanowiła, tak też zrobiła. Ubrała się szybko i wybiegła z mieszkania. I tak miała szczęście, że złapała jakiś jadący w stronę przychodni autobus i po wizycie drugi w kierunku hotelu. A była wręcz pewna, że będzie musiała dzwonić po taksówkę.

      I w taki właśnie sposób zaliczyła swoje pierwsze w życiu spóźnienie do pracy. Gdy wysiadła na przystanku i szła w stronę hotelu, nie wiedziała, czy bardziej czuje się z tego powodu winna, czy bardziej jej wstyd. Nie pomagała również świadomość, że od dawna była ulubienicą kierowniczki hotelu. Kobieta obiecała jej awans, gdy tylko Julia skończy studia licencjackie z hotelarstwa, a ona teraz przychodzi do pracy po czasie.

      – O rety… – Popatrzyła w niebo, oddychając głęboko. Czy skoro ta zima zaczynała się dla niej w taki sposób, to nie mogłaby zapaść w zimowy sen?

      Zdołowana i z poczuciem winy dotarła do hotelu. Był to wysoki budynek w samym centrum miasta. Nad drzwiami wisiał pozłacany szyld, a tuż pod nim błyszczały cztery złote gwiazdki. Jeśli chodzi o standard, hotel wiódł prym w okolicy i żadne inne miejsce nie mogło się z nim równać. Julia często spotykała tutaj polityków, koncertujących w mieście muzyków czy inne sławne osobowości.

      Pracowała tutaj już od kilku lat. Wszystko zaczęło się od ogłoszenia, które znalazła jeszcze w trakcie studiów. Chciała dorobić, a praca recepcjonistki była na tyle elastyczna, że nie kolidowała z uczelnią. Co prawda Julia nigdy wcześniej nie zamierzała wiązać swojej przyszłości z branżą hotelarską, ale praca bardzo przypadła jej do gustu, pochłonęła ją i teraz nie wyobrażała sobie robić co innego. Lubiła swoje obowiązki, piękne wnętrza, a przede wszystkim ludzi, z którymi pracowała. To właśnie oni byli jej zdaniem sercem tego miejsca. Piękne marmury, boazerie, meble i rzeźby stanowiły tylko ładne dodatki.

      Gdy dotarła do drzwi, zaprzyjaźniony ochroniarz posłał jej uśmiech. Przywitała się z nim i weszła do środka.

      – Julka! No w końcu! – zawołała już od progu stojąca za kontuarem recepcjonistka, która była w pracy na nocną zmianę.

      Julia odwinęła z szyi szalik i ruszyła ku koleżance.

      – Przepraszam cię, Sylwio. Wiem, że słabo to zabrzmi, ale miałam sytuację awaryjną. Mam problem z okiem, ale to się już nie powtórzy, obiecuję.

      Zamiast na nią nakrzyczeć, dziewczyna przyjrzała się jej twarzy.

      – Twoje oko rzeczywiście nie wygląda najlepiej.

      – Nic nie mów… – Julia w ostatniej chwili powstrzymała się przed dotknięciem bolącego miejsca. – Obudziłam się z jakimś paskudnym guzkiem na wewnętrznej stronie powieki.

      – Boli?

      – Potwornie. Umówiłam się już do okulisty, ale może mnie przyjąć dopiero po czternastej.

      Dziewczyna popatrzyła na nią z empatią.

      – Współczuję ci bardzo.

      – A ja jeszcze raz bardzo przepraszam za spóźnienie. Nie chcę się usprawiedliwiać, bo powinnaś być już w domu, ale to wszystko przez to oko. Jeszcze później autobus utknął w korku…

      – Nie szkodzi. Tak jak powiedziałaś, to rzeczywiście sytuacja awaryjna.

      – Naprawdę mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz.

      – Każdemu się zdarza – skwitowała dziewczyna, a Julia odetchnęła głęboko i posłała uśmiech.

      – Zmykaj już. Teraz ja się tu wszystkim zajmę.

      – A nie wolałabyś czasami poprosić szefowej o wolne? Na pewno zrozumie.

      Julii nie chciało się tłumaczyć, dlaczego wolała przyjść do pracy.

      – Wystarczy, że pozwoli mi wyjść wcześniej –