Recepta na szczęście. Agata Przybyłek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Agata Przybyłek
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 9788366517844
Скачать книгу
powód, żeby zajrzeć do pokoju siostry, gdy odwiedzała ją przyjaciółka. Niestety, nigdy nie powiedział Julii o swoich uczuciach. Ona zaś traktowała go jak młodszego brata, którego nie miała. Żeby jej zaimponować, Maks podrywał więc kolejne, coraz ładniejsze kobiety, ale mimowolnie osiągnął skutek odwrotny od zamierzonego. Julia zaczęła uważać go za typowego macho, który bawi się dziewczynami, i niejednokrotnie mówiła, że nie związałaby się z nim, nawet gdyby był jedynym mężczyzną na ziemi. Maks łamał kolejne niewieście serca, okłamując siebie, że nie cierpi po zawodzie miłosnym, a Julia… Cóż. W wieku dwudziestu ośmiu lat nadal była sama, chociaż zdaniem Oli miała na wyciągnięcie ręki bardzo fajnego faceta. I naprawdę nie uważała tak tylko dlatego, że była jego siostrą.

      – Przesadzasz – mruknęła teraz i sięgnęła po kubek z herbatą, do której dodała plastry cytryny i pomarańczy.

      – Oj, Olka, wiem, że bardzo kochasz brata i nie dostrzegasz, że Maks naprawdę nie jest dobrym kandydatem na męża i ojca. Zresztą dlaczego w ogóle o nim rozmawiamy? Ja mam prawdziwy problem. I zero pomysłów, jak go rozwiązać.

      Ola napiła się herbaty. Julia zrobiła to samo, starając się przy tym nie obudzić śpiącego na niej Przysmaka.

      – Dobra – pochwaliła napój Olka.

      – Dzięki. Chciałam dodać też goździki, ale wykorzystałam całą paczkę przy testowaniu ostatniego przepisu na bloga.

      – Nie szkodzi. Bez nich też jest pyszna.

      Ola posłała jej uśmiech.

      – A wracając do twojego problemu… Według mnie sprawa jest oczywista. Jeżeli rzeczywiście chcesz mieć dziecko, musimy ci znaleźć faceta.

      – Tyle to ja wiem.

      – No, chyba że chciałabyś skorzystać z innych rozwiązań.

      – Co masz na myśli?

      – Na przykład banki spermy.

      – Olka, przecież mnie znasz. Takie rozwiązania nie są dla mnie. Zależy mi na dzieciach, to prawda, ale nie chciałabym być samotną matką. Marzę o rodzinie, takiej tradycyjnej, może nawet staromodnej. Moje dzieci nie mogą wychowywać się bez ojca. Aż za dobrze wiem, jak jego brak odbija się na potomstwu. – Pomyślała o swojej mamie, która straciła tatę, gdy była zaledwie kilkuletnią dziewczynką. – Jeżeli mam mieć dzieci, to najpierw potrzebuję faceta.

      – Tak sądziłam, ale gdybyś jednak zmieniła zdanie, mam jeszcze kilka pomysłów.

      – Niech zgadnę. Żebym upiła się na imprezie i zaciągnęła do łóżka jakiegoś przypadkowego mężczyznę?

      – Cóż… To nie jest zbyt rozsądne, ale rzeczywiście przemknęło mi przez głowę takie rozwiązanie.

      – Szczerze? – Julia popatrzyła jej w oczy. – Mnie też. I to nie jeden raz.

      – Mówisz poważnie?

      Julia skinęła głową.

      – No bo czy to nie jest najprostsze wyjście z sytuacji?

      – Zaskoczyłaś mnie. – Ola nie kryła zdziwienia. – Naprawdę byłabyś zdolna do czegoś takiego?

      Przyjaciółka wzruszyła ramionami.

      – Nie wiem. Chcę wierzyć, że nie, ale gdy wyobrażam sobie siebie jako trzydziestolatkę, która nadal jest sama…

      – A co z twoimi słowami, że nie chcesz być samotną matką?

      – Chyba jedynie to mnie hamuje.

      Ola odetchnęła z ulgą.

      – I dzięki Bogu, bo to naprawdę nie jest najlepsze rozwiązanie. A już na pewno jest nierozsądne. Te wszystkie choroby przenoszone drogą płciową, AIDS… Palnęłam głupotę i już się martwiłam, że ty tak na poważnie.

      – Spokojnie, Oluś. Jestem zdesperowana, ale nie głupia.

      – I dobrze. Naprawdę mam nadzieję, że chęć posiadania rodziny nigdy nie przyćmi twojego zdrowego rozsądku.

      – Ja też bym sobie tego życzyła, ale nie wiem, czy mogę ci to obiecać. Gdy myślę o tym, co powiedział mi dzisiaj lekarz…

      – Nie zadręczaj się tak jego słowami. – Ola nie dała jej skończyć. – Życie jest tak nieprzewidywalne, że niczego nie możemy być pewne. Popatrz tylko na mnie: jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że jestem szczęśliwą mężatką. W tym czasie mąż zostawił mnie przez głupią wróżbę, wyremontowałam dom, który się spalił, i poznałam nowego, cudownego faceta. Czy to nie świadczy o przewrotności losu?

      – Świadczy, ale widocznie nie każda kobieta ma takie szczęście jak ty, że za każdym rogu czeka na nią przyzwoity przystojniak.

      – Generalizujesz. – Ola upiła łyk herbaty. – Ja po prostu chciałam powiedzieć, że nie wiemy, co szykuje dla ciebie przyszłość. Teraz jesteś w dołku, to prawda, ale może los lada moment się dla ciebie odmieni i nawet się nie obejrzysz, gdy będziesz miała rodzinę.

      Julia spuściła wzrok i zanurzyła palce w miękkiej sierści bernardyna.

      – Chciałabym, żebyś miała rację.

      – Moim zdaniem wszystko jest możliwe. A teraz zamiast płakać, pomyśl lepiej o jakiejś ładnej mini, którą mogłabyś założyć jutro, żeby zwracać na siebie uwagę facetów. Jak to mówiła moja świętej pamięci babcia: dobre samo na ciebie z nieba nie spadnie.

      Julia spróbowała sobie wyobrazić, jak przychodzi do pracy w minispódniczce, i mimowolnie uniosła ku górze kąciki ust.

      – Nie wiem tylko, czy to spodobałoby się mojej szefowej.

      – Pal licho z przełożonymi, liczy się twoje szczęście.

      – Może i tak, ale chyba wolę być singielką z dobrą pracą niż samotną bezrobotną.

      Ola roześmiała się głośno.

      – Może i racja, ale to świadczy tylko o jedynym.

      – Co masz na myśli?

      – Że zawsze mogło być gorzej – stwierdziła, a Julia popatrzyła na nią wymownie.

      – Ty to naprawdę wiesz, jak człowieka pocieszyć.

      – Robię, co mogę. – Ola przysunęła się bliżej i objęła ją mocno. – Wiem, że ci smutno, ale jestem pewna, że niedługo pojawi się w twoim życiu porządny mężczyzna, z którym będziesz mogła założyć rodzinę. Kto wie, może już jest? Czasami szukamy szczęścia daleko, a ono jest bliżej, niż moglibyśmy przypuszczać – powiedziała, a Julia zamknęła oczy, prosząc w myślach, żeby przyjaciółka miała rację.

      Rozdział 2

      Maks nigdy nie był wielkim fanem porządku. Owszem, w dzieciństwie regularnie sprzątał swój pokój, ale właściwie tylko dlatego, że goniła go mama. Początkowo oczywiście próbował mydlić jej oczy i upychał wszystkie rzeczy pod łóżko, ale gdy go przejrzała i przez tydzień miał szlaban na oglądanie telewizji, szybko się tego oduczył i co sobotę robił porządki.

      Niestety, skończyło się to z dniem, gdy rozpoczął studia i wyprowadził się z domu. Rozkładając swoje rzeczy w wynajmowanym pokoju, obiecał sobie w duchu, że koniec z damską dyktaturą, i trzymał się tego do dziś. Gdy więc w kolejny listopadowy poranek obudził się rano, a na szafce tuż przy uchu zobaczył przewrócony kubek i plamę po rozlanej kawie, wcale go to nie zdziwiło. Co więcej, po wstaniu z łóżka dorzucił tam chusteczkę, w którą wydmuchał nos, i zamknął za sobą drzwi, zostawiając to wszystko do czasu, aż naprawdę będzie musiał sprzątać.