– Przesadzasz – mruknęła teraz i sięgnęła po kubek z herbatą, do której dodała plastry cytryny i pomarańczy.
– Oj, Olka, wiem, że bardzo kochasz brata i nie dostrzegasz, że Maks naprawdę nie jest dobrym kandydatem na męża i ojca. Zresztą dlaczego w ogóle o nim rozmawiamy? Ja mam prawdziwy problem. I zero pomysłów, jak go rozwiązać.
Ola napiła się herbaty. Julia zrobiła to samo, starając się przy tym nie obudzić śpiącego na niej Przysmaka.
– Dobra – pochwaliła napój Olka.
– Dzięki. Chciałam dodać też goździki, ale wykorzystałam całą paczkę przy testowaniu ostatniego przepisu na bloga.
– Nie szkodzi. Bez nich też jest pyszna.
Ola posłała jej uśmiech.
– A wracając do twojego problemu… Według mnie sprawa jest oczywista. Jeżeli rzeczywiście chcesz mieć dziecko, musimy ci znaleźć faceta.
– Tyle to ja wiem.
– No, chyba że chciałabyś skorzystać z innych rozwiązań.
– Co masz na myśli?
– Na przykład banki spermy.
– Olka, przecież mnie znasz. Takie rozwiązania nie są dla mnie. Zależy mi na dzieciach, to prawda, ale nie chciałabym być samotną matką. Marzę o rodzinie, takiej tradycyjnej, może nawet staromodnej. Moje dzieci nie mogą wychowywać się bez ojca. Aż za dobrze wiem, jak jego brak odbija się na potomstwu. – Pomyślała o swojej mamie, która straciła tatę, gdy była zaledwie kilkuletnią dziewczynką. – Jeżeli mam mieć dzieci, to najpierw potrzebuję faceta.
– Tak sądziłam, ale gdybyś jednak zmieniła zdanie, mam jeszcze kilka pomysłów.
– Niech zgadnę. Żebym upiła się na imprezie i zaciągnęła do łóżka jakiegoś przypadkowego mężczyznę?
– Cóż… To nie jest zbyt rozsądne, ale rzeczywiście przemknęło mi przez głowę takie rozwiązanie.
– Szczerze? – Julia popatrzyła jej w oczy. – Mnie też. I to nie jeden raz.
– Mówisz poważnie?
Julia skinęła głową.
– No bo czy to nie jest najprostsze wyjście z sytuacji?
– Zaskoczyłaś mnie. – Ola nie kryła zdziwienia. – Naprawdę byłabyś zdolna do czegoś takiego?
Przyjaciółka wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Chcę wierzyć, że nie, ale gdy wyobrażam sobie siebie jako trzydziestolatkę, która nadal jest sama…
– A co z twoimi słowami, że nie chcesz być samotną matką?
– Chyba jedynie to mnie hamuje.
Ola odetchnęła z ulgą.
– I dzięki Bogu, bo to naprawdę nie jest najlepsze rozwiązanie. A już na pewno jest nierozsądne. Te wszystkie choroby przenoszone drogą płciową, AIDS… Palnęłam głupotę i już się martwiłam, że ty tak na poważnie.
– Spokojnie, Oluś. Jestem zdesperowana, ale nie głupia.
– I dobrze. Naprawdę mam nadzieję, że chęć posiadania rodziny nigdy nie przyćmi twojego zdrowego rozsądku.
– Ja też bym sobie tego życzyła, ale nie wiem, czy mogę ci to obiecać. Gdy myślę o tym, co powiedział mi dzisiaj lekarz…
– Nie zadręczaj się tak jego słowami. – Ola nie dała jej skończyć. – Życie jest tak nieprzewidywalne, że niczego nie możemy być pewne. Popatrz tylko na mnie: jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że jestem szczęśliwą mężatką. W tym czasie mąż zostawił mnie przez głupią wróżbę, wyremontowałam dom, który się spalił, i poznałam nowego, cudownego faceta. Czy to nie świadczy o przewrotności losu?
– Świadczy, ale widocznie nie każda kobieta ma takie szczęście jak ty, że za każdym rogu czeka na nią przyzwoity przystojniak.
– Generalizujesz. – Ola upiła łyk herbaty. – Ja po prostu chciałam powiedzieć, że nie wiemy, co szykuje dla ciebie przyszłość. Teraz jesteś w dołku, to prawda, ale może los lada moment się dla ciebie odmieni i nawet się nie obejrzysz, gdy będziesz miała rodzinę.
Julia spuściła wzrok i zanurzyła palce w miękkiej sierści bernardyna.
– Chciałabym, żebyś miała rację.
– Moim zdaniem wszystko jest możliwe. A teraz zamiast płakać, pomyśl lepiej o jakiejś ładnej mini, którą mogłabyś założyć jutro, żeby zwracać na siebie uwagę facetów. Jak to mówiła moja świętej pamięci babcia: dobre samo na ciebie z nieba nie spadnie.
Julia spróbowała sobie wyobrazić, jak przychodzi do pracy w minispódniczce, i mimowolnie uniosła ku górze kąciki ust.
– Nie wiem tylko, czy to spodobałoby się mojej szefowej.
– Pal licho z przełożonymi, liczy się twoje szczęście.
– Może i tak, ale chyba wolę być singielką z dobrą pracą niż samotną bezrobotną.
Ola roześmiała się głośno.
– Może i racja, ale to świadczy tylko o jedynym.
– Co masz na myśli?
– Że zawsze mogło być gorzej – stwierdziła, a Julia popatrzyła na nią wymownie.
– Ty to naprawdę wiesz, jak człowieka pocieszyć.
– Robię, co mogę. – Ola przysunęła się bliżej i objęła ją mocno. – Wiem, że ci smutno, ale jestem pewna, że niedługo pojawi się w twoim życiu porządny mężczyzna, z którym będziesz mogła założyć rodzinę. Kto wie, może już jest? Czasami szukamy szczęścia daleko, a ono jest bliżej, niż moglibyśmy przypuszczać – powiedziała, a Julia zamknęła oczy, prosząc w myślach, żeby przyjaciółka miała rację.
Rozdział 2
Maks nigdy nie był wielkim fanem porządku. Owszem, w dzieciństwie regularnie sprzątał swój pokój, ale właściwie tylko dlatego, że goniła go mama. Początkowo oczywiście próbował mydlić jej oczy i upychał wszystkie rzeczy pod łóżko, ale gdy go przejrzała i przez tydzień miał szlaban na oglądanie telewizji, szybko się tego oduczył i co sobotę robił porządki.
Niestety, skończyło się to z dniem, gdy rozpoczął studia i wyprowadził się z domu. Rozkładając swoje rzeczy w wynajmowanym pokoju, obiecał sobie w duchu, że koniec z damską dyktaturą, i trzymał się tego do dziś. Gdy więc w kolejny listopadowy poranek obudził się rano, a na szafce tuż przy uchu zobaczył przewrócony kubek i plamę po rozlanej kawie, wcale go to nie zdziwiło. Co więcej, po wstaniu z łóżka dorzucił tam chusteczkę, w którą wydmuchał nos, i zamknął za sobą drzwi, zostawiając to wszystko do czasu, aż naprawdę będzie musiał sprzątać.