Recepta na szczęście. Agata Przybyłek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Agata Przybyłek
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 9788366517844
Скачать книгу
Jakim zebraniem?

      Maks szczerze się zmartwił. Cały oddział żył dzisiejszym spotkaniem już od kilku tygodni i wszyscy robili, co mogli, żeby jak najlepiej przygotować się do dyskusji. Sama dyrektorka podkręcała nerwową atmosferę, mówiąc wszystkim, że będą organizować jedną z najważniejszych imprez w historii firmy. A teraz zdawała się o nim zapomnieć.

      – Przepraszam, że pytam, ale czy wszystko w porządku?

      – Oczywiście, że tak. Skąd to pytanie?

      Miał na końcu języka, że to z powodu jej dziwnego zachowania, ale nie wypadało mówić takich rzeczy przełożonym.

      – Nieważne, to chyba przez mój katar. – Wyjął z kieszeni chusteczkę. – Bolą mnie zatoki i głowa, przez co nie odnajduję się dzisiaj za dobrze w rzeczywistości.

      – Skoro źle się czujesz, może powinieneś wziąć wolne?

      – Nie jest ze mną aż tak tragicznie, poza tym nie chciałbym nawalić w tym ważnym czasie dla firmy.

      – Ach tak, jubileusz. – Dyrektorka jakby nagle się obudziła i zaczęła znów zachowywać się jak zwykle. – Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać, gdy zaczepiłam cię na korytarzu. Rozglądałeś się już za jakimś hotelem?

      A więc jednak to ja będę musiał się tym zająć, pomyślał Maks, niezbyt zadowolony. Na wielu rzeczach się znał, ale nie miał wprawy w organizacji przyjęć. Nigdy nie urządzał nawet domówki, takie sprawy zawsze brała na siebie jego siostra. A już na pewno nie wiedział, w jakich lokalach w mieście lubią się bawić elity. Klubów, dyskotek czy barów dla młodych ludzi wymieniłby mnóstwo, ale renomowane hotele? Przychodził mu na myśl tylko jeden, góra dwa.

      – Pracuję nad tym – odparł jednak, chcąc zadowolić szefową oraz wyjść na profesjonalistę.

      – Wystąpiłeś już o przygotowanie szczegółowych ofert? Wiesz, że lubię konkrety.

      – Na razie mam za sobą dopiero wstępne rozmowy.

      – Zależy nam na czasie.

      – Wiem, ale nie zamknęliśmy jeszcze nawet listy gości. Specjalnie czekałem z prośbą o oferty do naszego dzisiejszego zabrania, gdyż chciałbym przekazać hotelom jak najwięcej szczegółów – kłamał jak z nut, bo jeszcze z nikim nie rozmawiał.

      Szefowa jednak uwierzyła.

      – Może to i rozsądne?

      Maks błysnął zębami.

      – Cieszę się, że pani aprobuje ten pomysł.

      – Tak, tak. O reszcie rzeczywiście porozmawiamy na zebraniu – powiedziała dyrektorka, po czym zamyślona wyszła z windy, która dojechała do celu.

      – Pani dyrektor! – zawołał za nią jeszcze Maks.

      – Tak? – Odwróciła się, znowu patrząc na niego dziwnym wzrokiem.

      – Torebka.

      Podał jej zgubę i rozeszli się, każde w swoją stronę, ale zanim Maks dotarł do swojego pokoju, zajrzał do pomieszczenia socjalnego, żeby jak zawsze rano napić się kawy.

      – Zrobisz też dla mnie? – Zajrzał przez ramię koleżance, która akurat stała przy ekspresie.

      – Maks! – Dziewczyna podskoczyła ze strachu. – Czy ty musisz się tak skradać? Omal nie dostałam zawału.

      Zamiast ją przeprosić, znowu błysnął zębami.

      – Tak pięknie wyglądałaś przy tym ekspresie, że nie chciałem cię od niego odrywać.

      – Pajac. – Dziewczyna żartobliwie zdzieliła go w ramię i popatrzyła na swoją białą koszulę. – Masz szczęście, że się przez ciebie nie oblałam, bo wtedy…

      – …musiałbym cię ładnie przeprosić? – Popatrzył na nią wymownie. – Albo pomóc ci się przebrać?

      Dziewczyna wywróciła oczami.

      – Raczej chciałam powiedzieć, że straciłbyś głowę.

      – Ale przyznaj, że moje pomysły też są całkiem dobre.

      – Czy ty czasem nie miałeś zakazu podrywania kobiet w pracy?

      – Ja? – Udał niewiniątko. – Przecież nic złego nie robię.

      Dziewczyna parsknęła śmiechem i wróciła do robienia aromatycznych napojów.

      – To jaką kawę sobie życzysz? Espresso? Moccę? Latte?

      – Każda zrobiona przez ciebie będzie smakowała jak afrodyzjak.

      – Maks…

      – Dobrze, już dobrze. Poproszę podwójne espresso. – Oparł się o blat.

      – Zrobię je dla ciebie, ale w drodze wyjątku. – Popatrzyła mu w oczu. – Nie przyzwyczajaj się do tego za bardzo.

      – Anioł, nie kobieta. – Posłał jej uśmiech. – Jak ja ci się za to odwdzięczę?

      – Wystarczy, jeśli podasz mleko.

      – Już się robi! – Zasalutował, po czym wykonał skłon w stronę lodówki.

      – A tak swoją drogą, słyszałeś już najnowsze plotki? – spytała koleżanka, gdy podał jej po chwili kartonik.

      – Nie wiem. Co masz dokładnie na myśli?

      – Te o szefowej.

      – O naszej dyrektorce? Marzenie?

      – Tak, ale nie mów o tym tak głośno. – Dziewczyna ściszyła głos i spojrzała przez ramię, żeby się upewnić, że nikt ich nie słyszał.

      – Dobrze, dobrze. Przepraszam. – Maks przybrał konspiracyjny ton głosu. – To o co chodzi?

      – Podobno rozstała się z mężem i jest w totalnej rozsypce.

      To wiele wyjaśnia, pomyślał Maks, przypominając sobie dziwne zachowanie kobiety w windzie.

      – Ludzie mówią, że facet wyrzucił ją z domu – dodała dziewczyna. – Musiała zamieszkać u siostry.

      – Żartujesz…

      – Wcale nie. Podobno Marek z działu handlu pomagał jej przy przeprowadzce.

      – Niezła afera…

      – I to akurat teraz, gdy przygotowujemy ten jubileusz.

      Maks wyobraził sobie, jak dyrektorka przenosi emocje na pracowników i czepia się ich o wszystko. Albo – co wydało mu się jeszcze gorsze – jak siedzi zamknięta w swoim gabinecie i płacze, a oni sami muszą zajmować się organizacją przyjęcia.

      – Rzeczywiście idealny moment – powiedział, a dziewczyna podała mu kawę.

      – Żeby tylko nie było z tego jakiegoś dramatu – podsumowała.

      Maks szybko odwrócił się od niej i kichnął.

      – Przepraszam. – Odstawił filiżankę na blat i wyciągnął z kieszeni chusteczki. – Męczy mnie katar.

      – Nie szkodzi. Wydaje mi się, że i tak nieźle go znosisz.

      – Tak sądzisz? – Otarł nos, mrużąc przy tym oczy.

      – Oczywiście. Przyszedłeś do pracy, a jak na mężczyznę w tym stanie, to już i tak duży wyczyn. Mój mąż na twoim miejscu pewnie pisałby już testament i wybierał sobie buty do trumny – zażartowała, po czym opuściła pokój socjalny.

      Maks kichnął jeszcze kilka razy i wydmuchał nos. Potem wziął filiżankę z kawą