Córka gliniarza. Kristen Ashley. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Kristen Ashley
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Rock Chick
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-287-1355-0
Скачать книгу

      – Będę spała w pokoju gościnnym.

      – Dziewczyno… Tu nie ma czegoś takiego. Druga sypialnia jest zamknięta na cztery spusty i nikt się tam nie dostanie. Hank i ja nazywamy to centrum dowodzenia, ale tak naprawdę nie wiemy, co tam jest.

      Spojrzałam na drzwi, dalej w przedpokoju; gdy się odwróciłam, Ally już się ewakuowała.

      – Później – rzuciła, i tyle.

      Złapałam za drzwi, patrzyłam, jak idzie przez korytarz.

      – Zadzwoń do niego! – krzyknęłam.

      Pokazała mi znak pokoju i weszła do windy.

      – Nie zadzwoni – poinformowałam pusty korytarz.

      ***

      Ally miała rację.

      Rozejrzałam się trochę. Dwoje drzwi stało otworem, jedne prowadziły do łazienki, drugie do sypialni Lee. Trzecie były zamknięte. Wyszłam nawet na balkon biegnący dookoła, żeby sprawdzić, czy uda mi się zajrzeć do tajemniczego wnętrza, ale za drzwiami tarasowymi w drugiej sypialni wisiały kotary, szczelnie zasunięte.

      Po całej wieczności oglądania Food Networku znalaz­łam Rosiemu koszulkę i koc i powlokłam się, mało przytomna i nadal niespokojna (z powodu wcześniejszych wypadków i aktualnego noclegu) do wielkiego łóżka Lee.

      Zastanawiałam się, czy nie spać na podłodze, ale już padałam z nóg. Lee nie powinien wrócić… Był wiecznie zajęty i rzadko w Denver, chyba że z okazji czyichś urodzin, jakichś świąt albo wtedy, gdy Broncos grali u siebie. Kitty Sue narzekała na to tak często, że gdybym za każdym razem dostawała dziesięć centów, uzbierałabym już niezłą sumkę.

      Ściągnęłam spodnie i buty, zdjęłam skarpetki, stanik. Znalazłam podkoszulek bez rękawów w pierwszej szufladzie; chwała Bogu, nie chciałam grzebać w jego rzeczach, to mogłoby mu się nie spodobać, a musiałam pożyczyć coś do spania – moja koszulka z Guns’n’Roses miała strasy i pozaciągałaby pościel. Nie mówiąc o tym, że należała do moich ulubionych i nie chciałam jej zniszczyć.

      Zawsze śpię bardzo mocno, a do tego dosłownie rzucam się na łóżku. Kręcę się tak, że większość moich chłopaków wolała spać na kanapie, zwykle na krótko przed tym jak decydowali się rozstać. A żeby w czasie tego wiercenia nie zamotać się, zwykle sypiam w czymś niekrępującym ruchów, to znaczy przeważnie w majtkach i niczym więcej. Jednak spanie tu prawie nago uznałam za przesadę.

      Usiłowałam nie roztkliwiać się nad tym, że oto leżę w łóżku Lee. W końcu to tylko łóżko. Lima Nightingale’a. Zaledwie trochę nim pachnie: skórą, tytoniem i przyprawami. Wielkie rzeczy.

      Ten zapach, ta pościel sprawiły, że poczułam się niemal jak wtedy, gdy dotknęłam piersi Joe Perry’ego. Miałam wielką chęć zrobić coś niegrzecznego, na szczęście zasnęłam.

      Następne, co pamiętam, to że ktoś złapał mnie za kostkę i pociągnął w dół materaca, jak w jakimś dreszczowcu.

      Uderzyłam kolanami o ramę łóżka, obróciłam się na plecy i krzyknęłam. Zobaczyłam nad sobą wielki cień i otworzyłam usta, żeby wrzasnąć z całych sił. Ci, którzy do nas strzelali, znaleźli nas. To koniec.

      Za chwilę umrę i nie zobaczę, jak Pearl Jam gra na żywo.

      Zanim zdążyłam wydobyć z siebie głos, czarna postać puściła moją kostkę, dwiema rękami złapała mnie za biodra i wyciągnęła z łóżka. Plecy wygięły mi się boleśnie, głowa odchyliła… i przełknęłam swój krzyk razem z zaskoczeniem.

      Intruz postawił mnie na nogi. Gdy boleśnie wykręcił mi ręce za plecy, uderzyłam o jego twarde ciało.

      – Mów – zażądał głęboki głos.

      Wtedy wyraźnie poczułam zapach tytoniu, skóry i przypraw.

      Lee.

      Jasna cholera.

      Albo miałam wyjątkowego pecha, albo Allyson mnie wrobiła.

      Może nawet razem z Rosiem. Tak jej zależało, żeby zostać moją szwagierką, że w końcu straciła cierpliwość i wynajęła kogoś, żeby do mnie strzelał.

      – Dwie sekundy – ostrzegł.

      – Lee, to ja. Indy.

      Ręce na moich nadgarstkach rozluźniły chwyt, lecz nie puściły.

      – Co się tu, kurwa, dzieje?

      Wzięłam głęboki wdech, moje piersi mocniej przycisnęły się do jego torsu.

      Nigdy w życiu nie byłam tak blisko, nie przywierałam do niego całym ciałem. Nawet w czasach, gdy mu się narzucałam, nie zbliżyłam się aż tak bardzo.

      Wyjaśniłam szybko:

      – Mam problem i potrzebowałam bezpiecznego miejsca na nocleg. Ally mnie tu wpuściła.

      Potrzebował chwili, by to przyswoić.

      – Kim jest gość na kanapie?

      – Rosie, mój barista.

      – Twój kto?

      – Parzy kawę u mnie w księgarni.

      – Szlag.

      Puścił mnie, odwrócił się na pięcie i wyszedł.

      Odruchowo poszłam za nim.

      Weszłam do salonu, włączył światło. Rosie leżał na środku pokoju twarzą do podłogi, ręce i nogi miał za plecami owinięte taśmą, usta zaklejone.

      – Jezu, Lee! Co mu zrobiłeś? – Podbiegłam i uklękłam przy Rosiem, który rozglądał się dziko, przerażony, próbując się uwolnić.

      Niewiarygodne – przespałam całą tę akcję.

      Rany, Lee jest naprawdę dobry.

      Teraz przykucnął, wyjął scyzoryk i zaczął przecinać taśmę.

      – Wróciłem do domu, zastałem jakiegoś kolesia na kanapie i kogoś w moim łóżku. Jak myślisz, co mogłem zrobić? – odparł i zerwał taśmę z ust mistrza robienia kawy.

      – Au! – krzyknął barista.

      Usiadłam i podwinęłam pod siebie nogi, gapiąc się na Lee.

      Zrobił dokładnie to, co myślałam, że mógłby zrobić.

      – Ally cię nie uprzedziła – stwierdziłam.

      – Nie uprzedziła.

      – Zabiję ją – warknęłam.

      – O rajusiu, ja pierdolę – wykrztusił Rosie.

      Lee stał z rękami skrzyżowanymi na piersi.

      – Wszystko w porządku? – spytałam Rosiego, a on posłał mi spojrzenie, które mówiło: chyba zwariowałaś, przecież ten psychol właśnie skrępował mnie taśmą!

      Można by pomyśleć, że nie da się tego zawrzeć w jednym spojrzeniu, ale serio, jemu się udało.

      – Co tu się dzieje? – powtórzył Lee, patrząc na nas.

      Wtedy zajarzyłam, że mam na sobie skąpe koronkowe majteczki w kolorze morelowym, które odsłaniają mi tyłek, oraz pożyczony podkoszulek. Niekoniecznie chciałam w takim stroju prowadzić rozmowę.

      – Pójdę się ubrać. – Wstałam.

      Pokręcił głową.

      – Najpierw odpowiesz.

      – Muszę coś na siebie włożyć!

      –