Oczywiście takie relacje nie były publikowane w oficjalnych korespondencjach wojennych Grossmana. W niektórych przypadkach oficerowie kładli kres tym ekscesom, a kilka miesięcy po kapitulacji Niemiec 8 maja stopniowo powrócił spokój. Szacowana liczba niemieckich kobiet zgwałconych przez Sowietów w ostatniej fazie wojny i pierwszych miesiącach po jej zakończeniu wynosi 1,9 miliona34. Zdarzały się też liczne przypadki samobójstw zgwałconych – często wielokrotnie – kobiet.
Hermann Matzkowski, niemiecki komunista mianowany przez nowe władze radzieckie burmistrzem jednej z dzielnic Królewca, wspominał, że jeszcze 6 i 7 listopada 1945 r., w rocznicę bolszewickiej rewolucji, doszło do ekscesów poczynionych przez okupantów zdających się korzystać z oficjalnego przyzwolenia przełożonych. „Mężczyźni byli bici, większość kobiet została zgwałcona, w tym moja siedemdziesięciojednoletnia matka, która zmarła przed Bożym Narodzeniem” – pisał. Wśród królewieckich Niemców dobrze jadały „tylko kobiety, które zaszły w ciążę z rosyjskimi żołnierzami”35.
Nie tylko żołnierze radzieccy dopuszczali się gwałtów na Niemkach. Według mieszkającej w jednej z wiosek w Schwarzwaldzie zamężnej z Niemcem Brytyjki, Marokańczycy w służbie francuskiej „przybyli nocą, otoczyli wszystkie domy we wsi i zgwałcili wszystkie kobiety w wieku od 12 do 80 lat”36. Gwałtów byli winni też żołnierze amerykańscy, ale ich skala była nieporównywalnie mniejsza w stosunku do tego, co działo się na terenach podbitych przez Armię Czerwoną. W odróżnieniu od wydarzeń na Wschodzie gwałty na Zachodzie najczęściej miały charakter incydentalny, a przynajmniej niektórych winowajców spotkała kara. John C. Woods, amerykański kat wojskowy, zanim odegrał swoją słynną rolę w Norymberdze, wymierzał karę śmierci skazanym mordercom i gwałcicielom.
Odpłata miała także postać masowego wysiedlenia Niemców z tych części Rzeszy, które zostały przyznane Polsce, Czechosłowacji i Związkowi Radzieckiemu (był to okręg Królewca, który przemianowano na Kaliningrad) zgodnie z ustaleniami zwycięzców. Miliony Niemców uciekły z tych terenów jeszcze przed nadejściem Armii Czerwonej. Niektórzy ledwie sześć lat wcześniej napłynęli na te ziemie za armiami Hitlera i wzięli udział w brutalnych prześladowaniach miejscowej ludności, która miała teraz zwrócić się przeciwko nim.
Według umowy poczdamskiej zawartej 1 sierpnia 1945 r. między Stalinem, nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych Harrym Trumanem i nowym premierem brytyjskim Clementem Attlee, powojenne przesunięcia ludności miały odbywać się „w sposób humanitarny i uporządkowany”37. Rzeczywistość jednakże była zupełnie odmienna od tej retoryki. Poza śmiercią z głodu i wyczerpania podczas podróży na zachód, wysiedleni często padali ofiarami ataków swoich niegdysiejszych ofiar – w tym robotników przymusowych i więźniów obozów koncentracyjnych, którym udało się przetrwać marsze śmierci i egzekucje prowadzone przez nazistowskich oprawców aż po ostatnie dni wojny. Nawet ci, którzy nie doświadczyli tak wielu cierpień, pałali żądzą zemsty.
Pewien czeski milicjant wspominał los jednej z ofiar. „W pewnym miasteczku cywile wywlekli Niemca na środek skrzyżowania i podpalili go. […] Nie mogłem nic zrobić, bo gdybym coś powiedział, wzięliby się także do mnie”. Płonącego Niemca zastrzelił po chwili żołnierz Armii Czerwonej38. Łączna liczba Niemców wysiedlonych z Europy Środkowo-Wschodniej w drugiej połowie lat czterdziestych zwykle określana jest na 12 milionów, z bardzo różnymi szacunkami, jeśli chodzi o liczbę ofiar śmiertelnych. W latach pięćdziesiątych rząd zachodnioniemiecki twierdził, że liczba zabitych i zmarłych przekroczyła milion; bardziej aktualne szacunki mówią o niemal 500 tysiącach ofiar śmiertelnych39. Niezależnie od dokładnej liczby, los Niemców nie wzruszał zbytnio zwycięzców na Wschodzie. Wypełniali zapowiedź marszałka Żukowa o „straszliwej zemście”.
29 kwietnia 1945 r. amerykańska 42. Dywizja Piechoty, nazywana Tęczową Dywizją z racji sformowania jej z żołnierzy Gwardii Narodowych 26 stanów i Dystryktu Kolumbii, wkroczyła do obozu w Dachau, wyzwalając około 32 tysięcy ocalałych więźniów40. Choć Dachau nie był obozem zagłady, a jedyne obozowe krematorium nigdy nie zostało uruchomione, w głównym obozie i sieci podobozów straciły życie tysiące więźniów, wyniszczonych pracą, torturowanych i głodzonych. Dachau było pierwszym nazistowskim obozem koncentracyjnym. Trafiali doń przede wszystkim więźniowie polityczni, choć w latach wojny rosła liczba osadzanych w obozie Żydów41.
Żołnierzy amerykańskich czekały koszmarne sceny, jakich nie potrafiliby sobie nawet wyobrazić. W swym oficjalnym raporcie generał brygady Henning Linden, zastępca dowódcy dywizji, opisał swoje pierwsze wrażenia z Dachau: „Na torze kolejowym biegnącym wzdłuż północnej granicy obozu znalazłem pociąg liczący 30–50 wagonów – część pasażerskich, część lor, część bydlęcych – pełnych zwłok więźniów – po 20–30 na wagon. Niektóre zwłoki leżały na ziemi wzdłuż pociągu. Większość z tych, które widziałem, nosiła oznaki bicia, głodzenia lub postrzału; niektóre nosiły oznaki wszystkich trzech”42.
W liście do rodziców asystent Lindena, porucznik William J. Cowling, opisał swoje wrażenia bardziej obrazowo: „Wagony były wyładowane zwłokami. Większość była naga, wszyscy same skóra i kości. Ich nogi i ręce miały po kilka centymetrów w obwodzie, nie mieli w ogóle pośladków. Wiele ciał miało w tyle głowy dziurę po kuli. Poczuliśmy mdłości i wściekłość, mogliśmy jednak tylko zaciskać bezsilnie pięści. Nie mogłem wykrztusić słowa”43.
Naprzeciw Lindenowi wyszedł oficer SS z białą flagą, razem z przedstawicielem szwajcarskiego Czerwonego Krzyża. Gdy wyjaśniali, że pragną poddać obóz i strażników z SS, z obozu dobiegły odgłosy wystrzałów. Linden kazał Cowlingowi sprawdzić, co się dzieje. Wsiadłszy do jeepa razem z amerykańskimi reporterami, porucznik przejechał przez bramę i dotarł na wybetonowany plac, zdawałoby się opuszczony.
„Nagle ze wszystkich stron pojawili się ludzie (trudno było ich tak nazwać) – pisał Cowling. – Byli brudnymi, wygłodzonymi szkieletami odzianymi w podarte ubrania. Krzyczeli, wyli i płakali. Podbiegli do nas i zaczęli całować nas po rękach i stopach, wszyscy starali się nas dotknąć. Wzięli nas na ręce i podnieśli nad głowy, wrzeszcząc z całych sił”.
Pojawili się Linden i kolejni Amerykanie, co stało się przyczyną jeszcze jednej tragedii – gdy więźniowie runęli w ich kierunku, część wpadła na płot pod wysokim napięciem i zginęła.
W miarę jak Amerykanie zapuszczali się w głąb obozu, oglądając kolejne sterty nagich ciał oraz wygłodzonych i często wyniszczonych tyfusem więźniów, niektórzy esesmani ochoczo się poddawali. Kilku natomiast otwarło ogień do więźniów,