Negacja całego otaczającego rewolucjonistów świata nabrała monstrualnych rozmiarów. Wprowadzono nowy kalendarz republikański, a 22 września 1792 roku ogłoszono pierwszym dniem I roku. Nadano nowe nazwy miesiącom, a miesiąc podzielono na trzy dziesięciodniowe dekady z dziewięcioma dniami roboczymi i jednym dniem wolnym. Negacja objęła nie tylko kalendarz, lecz przede wszystkim zasady moralne, zasady chrześcijańskie, a chcąc się mimo wszystko do jakiejś przeszłości odnieść, odwoływano się do przeszłości rzekomo lepszej – do starożytnego Rzymu. Zaczęto przybierać tytuły prokonsulów, względnie konsulów, powoływano się na różnych starożytnych bohaterów. Usłużny wobec każdej władzy sławny malarz Jacques Louis David (1748-1825), autor Przysięgi Horacjuszów, namalował Leonidasa w Termopilach, zanim stworzył Koronację Napoleona. Ponad 200 lat później, idąc śladem rewolucji kulturalnej, metodą amnezji, były prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing zaproponował pominięcie chrześcijaństwa, a odwołanie się do starożytności w inwokacji projektu konstytucji europejskiej z roku 2003.
W listopadzie 1789 roku skonfiskowano ogromne dobra kościelne, rozprzedane na poczekaniu za bezcen zaprzyjaźnionym aferzystom, co stworzyło nową grupę społeczną, silnie związaną z rewolucją i jej ideami (szczególnie gdy chodzi o równość!). 12 lipca 1790 roku uchwalono tak zwaną Cywilną Konstytucję Duchowieństwa, która przewidywała wybór proboszczów i biskupów przez ogół mieszkańców, niezależnie od ich wyznania lub jego braku, a także przysięgę duchownych posłuszeństwa państwu. W konsekwencji nastąpiło całkowite podporządkowanie Kościoła państwu. Skasowano niemal wszystkie zakony. W ten sposób zrealizowano zawartą w deklaracji sprzed niecałego roku zasadę wolności wyznania i sumienia. W tym momencie okazało się, jak niesłuszne były zarzuty o niski poziom moralny duchowieństwa – przysięgę, de facto pod przymusem, złożyła tylko jedna trzecia księży i jedynie 4 z ponad 130 biskupów. Księża, którzy nie złożyli przysięgi, zostali wygnani lub zamordowani. Król godził się na wszystko i we wszystkim ustępował. W lipcu 1791 roku wybrano Zgromadzenie Prawodawcze, które podzieliło się na względnie umiarkowanych żyrondystów i radykalnych jakobinów. Wśród jakobinów wyróżnili się przyszli „bohaterowie” czasów terroru – Maksymilian Robespierre, Georges Danton i Jean-Paul Marat. 20 września 1791 roku, przy bardzo słabej frekwencji, wybrano Konwent Narodowy. Nazajutrz zniesiono monarchię. Rozpoczęły się „spontanicznie” tak zwane rzezie wrześniowe – mordowanie wrogów, czyli arystokratów i księży, było na porządku dziennym. Dokonywano pogromów klasztorów. Wydarzenia te jednak nie nabrały jeszcze wtedy charakteru przedsięwzięcia organizowanego przez władzę. Królowi wytoczono proces o rzekomą zdradę przed Konwentem Narodowym, a 15 stycznia 1793 roku skazano na śmierć. Wyrok wykonano przez ścięcie 21 stycznia na placu Ludwika XV, wówczas zwanego placem Rewolucji, a później placem Zgody – Place de la Concorde. Rewolucja skazała króla Ludwika XVI na karę śmierci, której stosowania we Francji ten król wcześniej zabronił. Królową ścięto 17 października tegoż roku, a małego następcę tronu nazywanego Ludwikiem XVII oddano na wychowanie do szewca, gdzie wkrótce zmarł.
Pomnik nagrobny ściętych Ludwika XVI i Marii Antoniny w bazylice Saint Denis w Paryżu
Zgromadzenie Narodowe, czyli inaczej Konwent Narodowy, w którym władzę zdobyli jakobini, powołało Komitet Ocalenia Publicznego i Komitet Bezpieczeństwa Powszechnego. Łączyło się to z zamiarem radykalnego spacyfikowania zarówno opozycji politycznej w Paryżu, jak i przybierających coraz większe rozmiary rozruchów na prowincji. Trudności gospodarcze, walka z religią i wprowadzenie nieistniejącego w czasach monarchii powszechnego obowiązku wojskowego doprowadziło do rozruchów, między innymi w Bordeaux, Marsylii, Nîmes i Caen. W Lyonie wybuchło regularne powstanie, okrutnie spacyfikowane. Ludzi zapędzano w ślepe uliczki i rozstrzeliwano z armat, a 60 tysięcy robotników zaproponowano rozpędzić po całej Francji141. 12 października 1793 roku Konwent uchwalił dekret nakazujący zburzenie miasta i wzniesienie na jego gruzach kolumny z napisem „Lyon prowadził wojnę przeciwko wolności. Lyonu nie ma”. Kościoły zamieniono na magazyny i restauracje. W Notre Dame urządzono obchody ku czci Rozumu. Posągom królów i świętych ścinano głowy, obrazy niszczono jako „zabytki ciemnoty”.
Najokrutniejszych dzieł dokonano jednak w Wandei. Na wieść o straceniu króla chłopi wandejscy rozpoczęli powstanie – de facto wojnę domową. W marcu 1793 roku zorganizowali wojsko zwane Armią Królewską i Katolicką, której wodzem został wieśniak Jacques Cathelinau. Powstanie rozszerzało się szybko na wieśniaków w Bretanii, oburzonych dekretem o powszechnej służbie wojskowej i powołujących się na Akt Zjednoczenia Bretanii z Francją z roku 1532, gwarantujący dobrowolność służby wojskowej. Na czele powstania stanął leśniczy Jean Nicolat Stofflet. Nie mając doświadczenia wojskowego, chłopi przymusili do objęcia wyższych stanowisk miejscowych szlachciców, a na czele postawili Maurice’a d’Elbée i hrabiego Henriego de La Rochejaqueleina. Wojna była wyzwaniem dla Paryża, nie tylko dlatego, że niosła zagrożenie polityczne dla rewolucji, ale przede wszystkim z powodu zagrożenia ideologicznego – oto lud, w imieniu którego rozpoczęto walkę z jego prześladowcami – Bogiem i jego religią, Kościołem i jego klerem, królem i jego szlachtą – tenże lud okazał się niewdzięczny. Powinien zatem zostać przykładnie ukarany. I tak się stało! Pacyfikacja zaczęła się od mordowania wszystkich wandejczyków. 2 sierpnia 1793 roku Konwent postanowił: „Minister wojny wyśle do Wandei materiały palne w celu zniszczenia drzew i zarośli. Lasy zostaną wycięte, schroniska buntowników zburzone, zboże i bydło ulega konfiskacie”. Wokół Wandei skoncentrowano 12 silnych oddziałów – „kolumn piekielnych”. Ruszyły one koncentrycznie w głąb kraju, niszcząc absolutnie wszystko, zgodnie z instrukcją Konwentu. Na obszarze objętym powstaniem mieszkało około 800 tysięcy ludzi. Zamordowano prawie 200 tysięcy, z tego 150 tysięcy mężczyzn oraz 50 tysięcy kobiet i dzieci. Dowodzący pacyfikacją generał François Joseph Westermann napisał w swoim raporcie dla Komitetu Ocalenia Publicznego: „Nie ma już Wandei. Wraz ze swoimi kobietami i dziećmi zginęła ona pod naszą wolną szablą. Grzebię ją w lasach i bagnach. Zgodnie z rozkazami, któreście mi dali, miażdżyłem dzieci kopytami koni, masakrowałem kobiety, które nie będą już rodzić bandytów. Bez przerwy rozstrzeliwujemy bandytów, pragnących się poddać. Drogi są zasłane trupami, które w wielu miejscach tworzą piramidy. Nie bierzemy jeńców, trzeba by im dawać chleb wolności, litość zaś to nie rewolucyjna sprawa”142. Przerażającą monografię męczeństwa katolickiej Wandei z rąk rewolucyjnej Francji opublikował profesor Reynald Secher w książce Ludobójstwo francusko-francuskie, gdzie pisze o rozpruwaniu brzuchów ciężarnych kobiet, by zabić ich nienarodzone dzieci, lub miażdżeniu takich kobiet w prasach do tłoczenia wina. Robiono to jawnie i publicznie się tym chwalono143. Francuzi starają się Wandei nie wspominać, a do niedawna był to temat całkowicie zakazany. Słownik-encyklopedia Larousse’a z 1949 roku podaje, że generał Westermann odznaczył się odwagą w czasie wojny w Wandei, ale z kolei samą wojnę w Wandei całkowicie przemilcza! Mały Larousse z 1959 roku wojnę wymienia, ale ani słowem nie wspomina o ofiarach. Niewątpliwie do czasów komunizmu XX wieku była to największa zbrodnia