– Słusznie, kapitanie – zgodził się Ian. – A potem środkowa część. Widzę tam wyloty wyrzutni kinetyków i coś, co przypomina baterie rakiet.
Wpatrywał się w szereg zlokalizowanych w dwóch zagłębieniach metalowych konstrukcji, na których umieszczone były ciemne, podłużne przedmioty z zaokrąglonymi czubkami.
– Przesyłam lokalizację i pakiet zdjęć.
– Cholera, to samonaprowadzające pociski jądrowe – odezwał się po kilku chwilach Sellige. – Już takie widziałem… Niedobrze, bardzo niedobrze… – westchnął ciężko.
– Nie wyglądają na aktywne.
– I nie będą, dopóki Skunksy ich nie odpalą. To autonomiczny system ofensywny. Widzi pan te zgrubienia na boku każdej z nich?
– Tak – potwierdził Ian.
– To silniki korygujące. Przed tego typu pociskami nie można zrobić uniku, my zaś nie posiadamy systemów zakłócania, rac, wabików ani niczego w tym stylu. Jesteśmy tylko artylerią dalekiego zasięgu, nie okrętami liniowymi.
– Będę miał je na oku. Magazyn amunicyjny mam wypchany kinetykami pod sufit, i to dosłownie. Proszę się nie martwić, kapitanie – uspokoił go Ian, choć doskonale rozumiał te obawy. Skuńskie pociski samonaprowadzające wyposażone były w samouczące się oprogramowanie, do tego przesyłały sobie nawzajem informacje o potencjalnym zagrożeniu. Pod tym względem przypominały nieco młoty, tyle że były od nich zwrotniejsze i szybsze. – W razie czego ustawię wyrzutnie na ogień ciągły. Żadna rakieta się nie prześlizgnie.
– Trzymam za słowo, pułkowniku. Podchodzimy bliżej.
– Ja również skracam dystans. – Ian zacisnął mocniej pasy uprzęży, po czym ustawił napęd główny na pojedynczy, najsłabszy impuls i wcisnął guzik zapłonu.
Torpedowiec, który do tej chwili leciał jedynie siłą inercji, skoczył do przodu, popchnięty energią kontrolowanej eksplozji nuklearnej.
Wrak za szybą zaczął gwałtownie rosnąć i po kilkunastu sekundach wypełnił całe pole widzenia. Niedługo później rzygnęły strumieniami plazmy dysze hamujące.
– Zakończyłem podejście – poinformował Ian.
Obraz na głównym monitorze, transmitowany przez orbitujące wokół wraku sondy, wyostrzył się, a następnie pokrył dodatkową siatką współrzędnych, gdy urządzenia uruchomiły szerokozakresowe skanery optyczne.
Na jednym z mniejszych wyświetlaczy pojawił się znienacka komunikat o braku miejsca w banku pamięci i niemożliwości zapisania strumienia danych przesyłanych z sond. Ian natychmiast przypomniał sobie słowa mechanika o konieczności wymiany kości pamięci.
– Kapitanie, mam problem z zapisem danych – powiedział. – Przekieruję transmisję bezpośrednio na wasze serwery.
– Rozumiem – odparł Sellige. – Przesyłam kody dostępu. My również zakończyliśmy podejście. Za dziesięć minut skończymy uzbrajać pociski.
– Doskonale. – Ian rozpiął uprząż i przesiadł się szybko na drugi fotel, by mieć łatwiejszy dostęp do panelu dostępowego systemu operacyjnego torpedowca. – Przesyłam dane – zakomunikował, gdy na maleńkim wyświetlaczu pojawiło się potwierdzenie nawiązania połączenia z komputerami na fregatach.
– Mamy sygnał – potwierdził Sellige.
Przez kilka następnych chwil w słuchawkach panowała cisza.
– Ależ tego tam jest… – odezwał się w końcu kapitan. – Przetrwać taką kolizję… Niesamowita konstrukcja. – W jego głosie zabrzmiał niekłamany podziw.
– To Oumuamua – odrzekł Ian. – Planetoida, forteca i miasto w jednym. Dom dla dziesiątków pokoleń Skunów – przypomniał. – Teoretycznie niezniszczalny – dodał z lekkim przekąsem.
– Ciekawe, jakie rozmiary będzie miała następna generacja? Zaczną drążyć pomniejsze księżyce? – zastanowił się Sellige.
– Najpierw musieliby takowe gdzieś znaleźć. Na razie zagoniliśmy ich do ciemnego kąta, z którego nieprędko się wyrwą. O ile kiedykolwiek.
– Co racja, to racja, pułkowniku. Autonomia i Związek przerobiły na proszek każdą większą skałę w całym pasie asteroid. Wie pan co? Tak się zastanawiam, czy ten okręt nie leciał przypadkiem do tego nowego gruzowiska…
– Ma pan na myśli rumowisko za układem? To, do którego wysłali niedawno ekspedycję górniczą?
– Tak. Oumuamua leciał po dosyć dziwnej trajektorii. Niby prosto na AEgira, ale jak się temu uważniej przyjrzeć, to w drugiej fazie, zaraz po wejściu do sektora, skorygował kurs o jakieś pół stopnia szerokości kątowej. Minimalna różnica, ale wystarczająca, by przejść obok planety i skorzystać z jej asysty grawitacyjnej. Pobawiłem się trochę w symulacje i wyszło mi, że wyrzuciłoby ich dokładnie w stronę rumowiska, z podwojoną w stosunku do pierwotnej prędkością.
– Zaraz, zaraz… – Ian zmarszczył brwi. – Twierdzi pan, że nie mieli zamiaru atakować planety, że niepotrzebnie panikowaliśmy i że to wszystko… – Uczynił szeroki gest, zapominając, że tamten i tak tego nie zobaczy. – Poświęcenie habitatu, ewakuacja planety, całe to zamieszanie było niepotrzebne?
– Tego nie powiedziałem – odrzekł Sellige. – Niemniej wyniki symulacji wyszły takie, a nie inne.
– Cholera jasna! – wyrwało się Ianowi. – Tylu obserwatorów, boje, instalacje defensywne, wszyscy mieli ten okręt na ekranach. Nikomu nie przyszło do głowy, że to wcale nie jest atak, a tylko próba opuszczenia układu? Matko Ziemio…
– Komandor Lupos wspomniał coś o takiej możliwości w kontekście potencjalnego przelotu Oumuamua przez Fałdę do Układu Słonecznego. Obawiał się, że przejście tak dużego obiektu wyczerpie limit jej przepustowości i odetnie nas od Ziemi na zawsze. Inna sprawa, że Skunowie, lecąc przez układ, poczynali sobie dość śmiało, więc trudno się dziwić postawie naszych służb. Poza tym, pułkowniku, moja symulacja oparta została na danych pozyskanych w końcowej fazie operacji, gdy Skunowie już skorygowali kurs.
W tym samym momencie w głośniczkach hełmu rozległa się seria trzasków. Sygnalizatory na pulpicie sterowniczym torpedowca rozjarzyły się wszystkimi kolorami tęczy. Pisk głośniczków przeniknął nawet przez grube powłoki hełmu Iana. Równocześnie z ekranu taktycznego zniknęła siatka współrzędnych, wygenerowana na podstawie danych z sond przez system namierzania.
– Kapitanie, chyba ocknęły się ich systemy obronne. Ostrzeliwują moje sondy z dział plazmowych – powiedział Dressler, kolejno wyłączając alarmy.
– Właśnie widzę – potwierdził jego obserwację Sellige. – Tego się między innymi obawiałem.
– Wycofam orbitery, zanim wszystkie zniszczą. Zapisaliście wyniki ostatniego skanowania?
– Tak. Mamy szczegółowe koordynaty wykrytych celów, plus trochę dodatkowych, w tym leża głównych silników manewrowych. Nawet jeśli nie uda nam się ostatecznie unieszkodliwić systemów bojowych, pozbawimy wrak możliwości manewrowania. Potem wystarczy zepchnąć go z kursu i niech sobie leci do usranej śmierci. W każdym razie pociski już uzbrojone, pierwsza salwa za sześćdziesiąt sekund. Potem robimy odskok.
– Doskonale. – Ian również aktywował systemy uzbrojenia. Zamontowane na zewnątrz kadłuba lufy działek plazmowych obróciły się w stronę okaleczonego