– Nabieram dystansu, za dużo myślę – odpowiada. – A bar to chyba dobre miejsce na takie rzeczy.
Kiwam głową. Chyba czeka na to, aż powiem coś więcej, więc dodaję:
– Najlepsze miejsce na przemyślenia. Kiepskie oceny. Utrata pracy. Problemy z kasą. Pierwsze miłości.
Luke znów na mnie spogląda.
– Mówisz z doświadczenia? – pyta.
– Tak – odpowiadam, nalewam mu whisky i przesuwam po blacie. Mimo uśmiechu na twarzy chyba potrzebuje procentów. – Doświadczenia barmanki. Może powinieneś się rozerwać. – Spoglądam nad jego ramieniem na stolik, przy którym siedzą jego znajomi i brunetka, wciąż wodząca za nim wzrokiem. Luke podąża za moim spojrzeniem, lekko kręci głową i odwraca się znów do mnie.
Unosi szklankę, przechyla głowę na bok i opróżnia jednym haustem. Odstawia szklankę na blat i kaszląc nieco, wypuszcza powietrze.
– Dzięki.
– Nie ma sprawy.
– A ty? – pyta.
Przechodzę do zlewu i wkładam do niego szklankę.
– Co ja?
– Potrzebujesz rozrywki?
Czuję ostre szarpnięcie w okolicy płuc, ale zdobywam się na przyjazny uśmiech.
– Wszystko dobrze.
Luke pochyla głowę i spogląda na mnie spod rzęs.
– Co to znaczy, że wszystko dobrze?
Biorę ręcznik i spoglądając na niego, odpowiadam:
– To znaczy, że nie umawiam się z facetami, których poznaję w pracy.
– Nie proponuję ci stałego związku, dziewczyno z dołeczkami. – Z chytrym uśmieszkiem Luke sięga do kieszeni i wyjmuje kolejnego dolara, po czym wrzuca go do słoika. Jego oczy spotykają moje; coś się spina między moimi żebrami a pępkiem. Facet ma taką minę, jakby widział, że dzień mi się nie udał, a ja widzę, że i jemu wieczór się nie udaje, za to podoba mu się, że oboje to widzimy.
Nie podoba mi się ta nasza chemia, nie podoba się to milczące porozumienie.
A może nie podoba mi się fakt, że tak mi się to spodobało? Wciąż czuję, że brakuje mi powietrza po poranku, jednak w niewytłumaczalny sposób węzeł się rozluźnia, w miarę jak rozmawiamy.
– A przy okazji – odzywa się Luke cicho – dzisiaj wieczorem nie widziałem tych dołeczków zbyt często.
– Powiedzmy, że mam za sobą kiepski dzień – odpowiadam, wzruszając ramionami.
Luke opiera się łokciami o blat i mierzy mnie uważnym spojrzeniem.
– Chyba tobie też przydałoby się nieco rozluźnić.
Wybucham śmiechem; nie mogę się nie zgodzić.
– Zapewne masz rację.
Luke kręci podstawką do piwa.
– Może ktoś mógłby ci w tym pomóc.
Nie zwracając na niego uwagi, zaczynam wycierać ladę. Nie pierwszy raz otrzymałam w pracy podobną propozycję, wręcz przeciwnie. Ale pierwszy raz kusi mnie, by się zgodzić, gdyż w środku czuję tętnienie na myśl o tym, co może mi zaoferować.
– Masz chłopaka? – pyta niezrażony Luke; kręcę głową.
– Nie – odpowiadam. Sądząc z tego, jak jego ramiona wyglądają w T-shircie, nago musi wyglądać fantastycznie.
On zresztą na pewno też o tym wie.
Samo moje wahanie świadczy o tym, że naprawdę długo nie uprawiałam seksu. Jednak nie potrzeba mi w życiu faceta tego rodzaju. Biorę głęboki wdech i odsuwam się nieco, by zwiększyć odległość między nami.
Spojrzenie Luke’a biegnie za mną.
– A ta zasada nieumawiania się z facetami, których spotykasz w pracy, naprawdę obowiązuje?
– Powiedzmy. – Składam ścierkę i zatykam sobie za fartuch z tyłu. Patrzę mu w oczy.
– A gdybym cię zapewnił, że byłoby warto?
Dlaczego mi się wydaje, że on mówi świętą prawdę? Luke uśmiecha się nieśmiało, ale z głębi jego miodowobrązowych oczu mogę wyczytać, że wciąż poluje.
– Bez wątpienia jesteś wspaniały. – Opieram się o zlew i gapię na niego, zaskoczona faktem, że jeszcze nie odeszłam. – Ale nawet nie pamiętam, jak masz na imię.
– Pamiętasz. – Pochyla się i opiera ramiona na lśniącym drewnie.
Zagryzam wargi w uśmiechu.
– O której kończysz? – pyta.
Mimowolnie spoglądam na jego usta; wyobrażam sobie, jakby było poczuć dotyk gorących, rozchylonych warg, przesuwających się po mojej szyi, piersiach, żebrach.
Przychodzi mi do głowy, że jeśli chce się przerwać złą passę, to chyba trzeba pójść na pewniaka, prawda? Facet wyraźnie wie, co robi, idealnie nadaje się do tego, żeby mnie rozruszać po długiej abstynencji. Poza tym na pewno nie będzie chciał niczego więcej.
Mija kilka sekund ciszy, po czym prostuję się i sięgam po kartkę zostawioną przez jedną z kelnerek. Teraz albo nigdy.
– Kończę o pierwszej.
Rozdział drugi
Luke
Nie jestem pewny, co różni tę dziewczynę od wszystkich innych, które wpuszczałem do domu, ale lecę po schodach i dopadam drzwi, po czym szybko przebiegam wzrokiem po ciemnym salonie i rzucam spojrzenie na kuchnię.
Nie najgorzej.
Na ławie nie leżą resztki jedzenia ani – co ważniejsze – żadne bokserki nie poniewierają się na podłodze w kuchni. W myślach oddaję cześć bogom, by się upewnić, że mi sprzyjają; mam nadzieję, że w sypialni nie leżą gdzieś na wierzchu opakowania po prezerwatywach. I że nie ma ich także w łazience.
Otwieram szerzej drzwi i uśmiecham się.
– Wejdź.
Logan spogląda na mnie, a potem w ciemność, po czym robi ostrożnie krok do przodu. Sięgam ręką obok niej i pstrykam włącznik światła.
I tym się właśnie różni od innych dziewczyn. Większość z nich wchodzi do mojego mieszkania tyłem, ściskając moją koszulę. Niektóre wchodzą do środka ze wzrokiem utkwionym w mojej twarzy, czekając na lekki ruch głową w lewo, wskazujący drogę do sypialni. Ona jednak wchodzi, rozglądając się wokół tak samo, jak patrzy na mnie, jakby niepewna, czy chce czegokolwiek dotykać.
Niemal słyszę słowa, które pobrzmiewają w jej oddechu, jeszcze zanim je wypowie:
– Właśnie sobie uświadomiłam, że nie wiem, co ja tu robię.
Odsuwam się lekko i odpowiadam bez wahania:
– Nic, czego byś sama nie chciała.
W środku jednak wydaję bezgłośny jęk; mam za sobą długi dzień, pełen różnych wydarzeń. Naprawdę chciałbym się zapomnieć w szybkim numerku, nie mam ochoty na długą, męczącą grę wstępną.
Mój żołądek chyba zrezygnował z planu A, bo odzywa się głośno. Rzucam spojrzenie w kierunku kuchni.
– Głodna?
Dziewczyna wzrusza