Tej nocy, w której opisywała mi, jak ciężki los przypadł jej w udziale, przyjęłam, że opieka nad ojcem nie była łatwym zadaniem. Tak zresztą było, ale nie do końca, bo zdaniem jej ówczesnego chłopaka słowo „ciężkie” nie odpowiadało rzeczywistej sytuacji. Po śmierci matki jej relacje z przybranym ojcem pogorszyły się, po części z powodu jego kalectwa. Obowiązki wykonywane dotąd przez mamę spadły teraz na nią. Dom trzeba było utrzymywać w absolutnym porządku, tak by ojciec mógł znajdować swoje rzeczy. W przeciwnym razie mógłby wpaść na jakieś porzucone krzesło lub uderzyć się głową w otwarte drzwi szafy. Większość młodych dziewcząt ma kłopoty z tego rodzaju zadaniami, a dla dziewczyny pogrążonej w żałobie po matce były one wprost nieznośne. Kiedy nie udawało się jej idealnie wypełniać obowiązków, ojciec wpadał w furię.
W pewnym momencie doktor Share nawiązał bliższą znajomość z jedną z byłych pacjentek, która sprowadziła się do niego z bliźniaczymi synami, wypierając tym samym Catherine. Zdaniem jej byłego chłopaka ojciec pozwolił sobie na coś więcej niż zaniedbanie pasierbicy. Obrażał ją i wyzywał od zdzir, gdy podejrzewał, że uprawiała seks ze swoim narzeczonym. Kiedy jako siedemnastolatka ukończyła liceum, wyrzucił ją z domu. (Jedną z cech Mansona była umiejętność wykorzystywania młodych dziewczyn mających trudne relacje z ojcami).
Zamiast podjąć studia z gronem swoich znajomych, zarabiała na życie jako kasjerka w hollywoodzkim Akronie – połączeniu supermarketu ze sklepem z artykułami z demobilu – oraz chodziła na jakieś zajęcia w Los Angeles City College.
Miała za sobą krótkie nieudane małżeństwo – mieszkała wówczas w Connecticut. Po rozpadzie związku wróciła do Hollywood i zaczęła pracować jako muzyk na planach filmowych, gdzie poznała Bobby’ego Beausoleila, który wkrótce potem dołączył do Mansona. We dwójkę wystąpili w łagodnym filmie pornograficznym Ramrodder.
W 1997 roku poleciałam do Dallas, gdzie obejrzałam wystawę poświęconą zamachowi na Kennedy’ego zorganizowaną w budynku dawnego składu książek, a następnie zjadłam lunch z Catherine. Nie było łatwo do tego doprowadzić. Przebywała wtedy od kilku lat na wolności pod zmienionym nazwiskiem. Kiedy ją namierzyłam, odesłała mnie do swojej znajomej, która pełniła funkcję jej agentki.
Catherine miała dobre powody, by nie ufać dziennikarzom. Później dowiedziałam się, że jeszcze przed naszym spotkaniem padła ofiarą stalkingu, gdy fotografowie osaczyli ją podczas porannej niedzielnej mszy świętej. Dlatego nie chciała, żebym dowiedziała się, gdzie mieszka. Agentka zaprosiła mnie do siebie, a następnie pojechałyśmy do miejscowej kawiarni. Kiedy zobaczyłam wchodzącą do środka Catherine, rozpoznałam ją bez trudu, mimo że mocno przybrała na wadze. (Na stronie internetowej wspominała o swoim problemie z przejadaniem się). Wciąż była bardzo ładna. Lunch nie przyniósł jednak wiele pod względem pozyskanych informacji. Oznajmiła, że pisze własną relację dotyczącą lat spędzonych z Mansonem – w świecie wydawnictw chrześcijańskich miała ją reprezentować znajoma/agentka – i chciała, by pewne rzeczy ujrzały światło dzienne dopiero w tej książce. Zastanawiałam się, czy może na nowo nawiążemy nić porozumienia. Do niczego takiego nie doszło, a ona sama przez cały czas zachowywała wzmożoną czujność. Jak zresztą mogłoby być inaczej po tym wszystkim, co przeszła?
Pisarka Eve Babitz miała w szkole średniej inne doświadczenia niż ja. W poświęconym Hollywood High artykule w „Rolling Stone” z 3 lutego 1972 roku opowiadała, jak na lekcji chemii siedziała w jednej ławce z Catherine: „po drugiej stronie miałam tę miłą dziewczynę o imieniu Cathy, której jedyną wadą była łatwowierność, przez co nie byłam zbytnio zszokowana, kiedy zobaczyłam ją na zdjęciu w »Life«, gdy kucała pod jakąś skałą jako członkini Rodziny Mansona o pseudonimie Gypsy”.
10
Mondo Video A-Go-Go
Zamierzałam spędzić trochę czasu w gmachu Sądu Hrabstwa Los Angeles, gdzie chciałam znaleźć transkrypcje stenogramów z procesu, oraz w miejscowej bibliotece publicznej, by przejrzeć poświęcone sprawie artykuły. Postanowiłam zatrzymać się w Santa Monica, w domu, który wraz z bratem odziedziczyłam po rodzicach. Wieczory miałam wolne, więc zadzwoniłam do najstarszych przyjaciół mamy i taty – małżeństwa, które będę nazywać Ruth i Sid – by umówić się z nimi na kolację w barze z grillem przy Vermont Avenue w Los Feliz Village. Zawsze byłam im wdzięczna za ich przyjaźń z moimi rodzicami i za wsparcie, którego udzielili im wtedy, gdy mój brat miał problemy. Oboje byli już po dziewięćdziesiątce i żadne nie mogło prowadzić, ale ponieważ mieszkali zaledwie kilka kilometrów od lokalu, upierali się, że wezmą taksówkę, choć zaoferowałam im podwiezienie.
Kiedy dotarłam na miejsce, siedzieli już za stołem, ale jak zwykle uprzejmy Sid z trudem wstał, by odsunąć mi krzesło. Byli o dziesięć lat młodsi od moich rodziców, więc kiedy dorastałam, zawsze widziałam w nich młodszych znajomych mamy i taty. Nawet po dziewięćdziesiątce zachowali młodzieńczy urok. Sid był szczupły, choć jego twarz z wysoko osadzonymi, okrągłymi policzkami i różową cerą sprawiała wrażenie pucułowatej. Czerń jego włosów podkreślały pojawiające się u skroni srebrne refleksy. Ruth wciąż miała włosy w kolorze truskawkowy blond, które jak zawsze przystrzygła na pazia. Miała klasę Nancy Reagan. Wprawdzie zachowywała się z większą powściągliwością niż mąż, ale pod tą rezerwą kryły się głębokie pokłady ciepła i dobroci. Ta jej życzliwość pomogła moim rodzicom wyjść z dołka psychicznego wywołanego sytuacją, w jakiej znalazł się mój brat. Dodatkowo Sid, który był sędzią w Los Angeles, podpowiadał mamie i tacie, jak poruszać się po systemie sądowniczym.
Po kolacji zapytał mnie, nad czym aktualnie pracuję. Spodziewałam się, że padnie takie pytanie, ale nie do końca byłam pewna, czy chcę rozmawiać o Leslie i Pat. Zaczynałam właśnie odkrywać, że choć od zabójstw popełnionych przez Rodzinę Mansona zdążyło upłynąć trzydzieści lat, to osoby je pamiętające wciąż reagowały na wzmianki o nich bardzo emocjonalnie i łatwo wpadały w gniew lub oburzenie. Ruth i Sid byli liberalnymi demokratami, ale sympatie polityczne traciły na znaczeniu, kiedy rozmowa schodziła na ludzi jakkolwiek powiązanych z tymi morderstwami. Zarówno liberałowie, jak i konserwatyści często uważali, że kobiety Mansona, a także wszystkie kojarzone z nimi osoby zasługiwały wyłącznie na pogardę. Skoro jednak Ruth i Sid zawsze okazywali mi przyjacielskie i rodzicielskie wręcz uczucia, postanowiłam zaryzykować i podjąć temat.
Opowiedziałam im o filmie dokumentalnym, który widziałam w telewizji, o swoich odwiedzinach w więzieniu i próbach rozeznania się, czy obie kobiety rzeczywiście przeszły przemianę. Z początku żadne z nich nie odezwało się nawet słowem, ale Ruth miała tajemniczy wyraz twarzy.
– Zaskoczyłam was? – spytałam.
– Nie do końca – odpowiedziała z uśmiechem Ruth. – Te sprawy nie są ci przecież obce. – Co miała na myśli? Losy mojego brata? Sądownictwo karne, o którym pisałam? Więzienia, które odwiedziłam, zbierając materiały do swoich tekstów? Wszystko to było prawdą. Zanim jednak zdążyłam zapytać, o co jej konkretnie chodziło, Ruth westchnęła: – Ta biedna kobieta…
Jaka znowu kobieta? W tej historii pojawiało się wiele takich, o których można było tak powiedzieć. Sharon Tate? Matka