Homo deus. Yuval Noah Harari. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Yuval Noah Harari
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788308066584
Скачать книгу
linii rozgraniczającej leczenie od doskonalenia. Medycyna prawie zawsze zaczyna od tego, że ratuje ludzi przed stanem poniżej normy, ale te same narzędzia i tę samą specjalistyczną wiedzę można następnie wykorzystać do tworzenia czegoś, co normę przewyższa. Viagra początkowo miała służyć do leczenia problemów z ciśnieniem krwi. Ku zaskoczeniu i radości Pfizera okazało się, że lek ten może również pomagać w walce z impotencją. Milionom mężczyzn pozwolił odzyskać normalne możliwości seksualne – ale dość szybko tych samych pigułek zaczęli używać mężczyźni, którzy w ogóle nie mieli problemów z impotencją, bo chcieli przekroczyć normę i zdobyć sprawność seksualną, jakiej nigdy wcześniej nie mieli46.

      Podobne mechanizmy rządzą całymi dziedzinami medycyny. Współczesna chirurgia plastyczna zrodziła się w czasie pierwszej wojny światowej, kiedy w szpitalu wojskowym w Aldershot Harold Gilles zaczął operować uszkodzenia twarzy47. Gdy wojna dobiegła końca, chirurdzy odkryli, że z użyciem tych samych technik można również przerabiać całkowicie zdrowe, ale szpetne nosy na ładniejsze. Chociaż chirurgia plastyczna nadal pomagała osobom chorym i rannym, coraz większą uwagę poświęcano doskonaleniu wyglądu osób zdrowych. Obecnie chirurdzy plastyczni zarabiają miliony w prywatnych klinikach, których jasnym i jedynym celem jest doskonalenie zdrowych oraz upiększanie bogatych48.

      Tak samo może być z inżynierią genetyczną. Już sobie wyobrażam głosy protestu, gdyby jakiś miliarder oświadczył, że zamierza zaprojektować i skonstruować sobie superinteligentne potomstwo. Ale prawdziwa historia potoczy się trochę inaczej – będzie przypominać jazdę po równi pochyłej. Na początku pojawią się takie sytuacje: potencjalni rodzice dowiadują się, że ich profil genetyczny powoduje wysokie ryzyko śmiertelnych chorób genetycznych u ewentualnych dzieci. Wobec tego dokonują zapłodnienia in vitro i sprawdzają DNA zapłodnionej komórki jajowej. Jeśli nie ma żadnych nieprawidłowości, to w porządku. Ale jeśli test DNA ujawnia groźne mutacje – zarodek zostaje zniszczony.

      Ale właściwie po co ryzykować i zapładniać tylko jedną komórkę jajową? Lepiej zapłodnić kilka, żeby nawet w sytuacji, gdyby trzy czy cztery były wadliwe, powstał przynajmniej jeden dobry zarodek. Gdyby uznano, że ta procedura selekcji in vitro jest do przyjęcia i gdyby okazała się wystarczająco tania, jej wykorzystanie mogłoby się rozpowszechnić. Mutacje to wszechobecne ryzyko. Każdy człowiek w swoim DNA nosi pewne szkodliwe mutacje i nie najlepsze wersje genów. Rozmnażanie drogą płciową to loteria. (Znana – i prawdopodobnie nieprawdziwa – anegdota opowiada o tym, jak w 1923 roku spotkali się laureat Nagrody Nobla Anatole France oraz piękna i utalentowana tancerka Isadora Duncan. Rozmawiając na temat popularnego wówczas ruchu eugenicznego, Duncan powiedziała: „Wyobraź sobie tylko dziecko, które by miało moją urodę i twój umysł!”. France miał jej odpowiedzieć: „Tak, ale wyobraź sobie dziecko, które by miało m o j ą urodę i  t w ó j umysł”). A jeśli tak, to czemu tej loterii nie oszukać? Zapłodnić kilka komórek jajowych i wybrać jedną o najlepszym połączeniu cech. Skoro badania nad komórkami macierzystymi pozwalają nam tworzyć tanim kosztem nieograniczony zapas ludzkich embrionów, to można sobie wybrać optymalne dziecko spośród setek kandydatów – a pamiętajmy, że wszystkie te zarodki mają DNA tych samych rodziców, wszystkie są absolutnie naturalne i żaden nie wymaga jakiejś futurystycznej inżynierii genetycznej. Wystarczy powtórzyć tę procedurę przez kilka pokoleń, a bez trudu dojdzie się w końcu do superludzi (albo jakiejś przyprawiającej o gęsią skórkę dystopii).

      Co jednak wówczas, gdy po zapłodnieniu nawet wielu komórek jajowych okaże się, że we wszystkich są jakieś śmiertelne mutacje? Czy należy zniszczyć wszystkie zarodki? Może dałoby się zastąpić te niewłaściwe geny innymi, dobrymi? Przełomowy w tej sprawie jest przypadek mitochondrialnego DNA. Mitochondria to maleńkie organelle (wydzielone struktury) wewnątrz ludzkich komórek, które produkują energię na ich potrzeby. Mają własny zestaw genów, który jest całkowicie oddzielny od DNA jądra komórkowego. Wadliwe mitochondrialne DNA prowadzi do różnych destrukcyjnych albo nawet śmiertelnych chorób. Dzięki obecnej technologii in vitro istnieje techniczna możliwość pokonania mitochondrialnych chorób genetycznych: tworzy się „dziecko trojga rodziców”. DNA jądra komórki dziecka pochodzi od dwojga rodziców, natomiast DNA mitochondrialne od trzeciej osoby. W 2000 roku Sharon Saarinen z West Bloomfield w stanie Michigan urodziła zdrową dziewczynkę o imieniu Alana. DNA jądra komórkowego Alany pochodziło od jej matki Sharon i ojca Paula, ale jej DNA mitochondrialne zostało pobrane od innej kobiety. Z czysto technicznego punktu widzenia Alana ma troje biologicznych rodziców. Rok później amerykański rząd zakazał tej metody leczenia z obawy o bezpieczeństwo i ze względów etycznych49.

      Jednakże 3 lutego 2015 roku brytyjski parlament uchwalił ustawę o zarodkach pochodzących od trojga rodziców, zezwalającą na stosowanie tej metody – i związane z nią badania – w Wielkiej Brytanii50. Wymiana DNA w jądrze komórkowym jest obecnie technicznie niewykonalna, a także nielegalna, ale gdyby udało się pokonać trudności techniczne, wówczas teoretycznie to samo rozumowanie, które uzasadnia wymianę wadliwego DNA mitochondrialnego, powinno dawać podstawy do wykonywania podobnego zabiegu w odniesieniu do DNA jądra komórkowego.

      Kolejnym potencjalnym krokiem po selekcji i wymianie jest poprawianie. Gdy będzie już możliwe modyfikowanie groźnych genów, to po co zawracać sobie głowę wszczepianiem jakiegoś obcego DNA, jeśli można po prostu przerobić kod i zastąpić gen niebezpiecznej mutacji taką jego odmianą, która będzie korzystna? Wówczas moglibyśmy zacząć stosować ten sam mechanizm do naprawiania nie tylko śmiercionośnych genów, lecz również tych, które odpowiadają za mniej groźne choroby, za autyzm, głupotę czy otyłość. Kto by chciał, żeby jego dziecko cierpiało na którąś z powyższych przypadłości? Załóżmy, że wyniki testu genetycznego wskazują, że wasza przyszła córka będzie najprawdopodobniej mądra, piękna i miła – ale będzie się zmagała z przewlekłą depresją. Czy nie chcielibyście oszczędzić jej wielu lat nieszczęścia dzięki szybkiej i bezbolesnej operacji przeprowadzonej w probówce?

      A może przy okazji dałoby się dziecku jeszcze jakoś trochę pomóc? Życie jest ciężkie i wymagające nawet dla ludzi zdrowych. Naszej dziewczynce przydałby się więc na pewno mocniejszy niż normalnie układ odpornościowy, ponadprzeciętna pamięć i wyjątkowo pogodne usposobienie. Zresztą nawet gdybyście akurat wy nie chcieli podobnych zabiegów w odniesieniu do własnego dziecka – co będzie, jeśli zaczną je przeprowadzać wasi sąsiedzi? Pozwolicie, żeby wasze dziecko pozostawało w tyle? A gdyby rząd waszego kraju wprowadził ogólny zakaz majstrowania przy zarodkach – co będzie, jeśli zaczną to robić mieszkańcy Korei Północnej i wytworzą niezwykłych geniuszy, artystów i sportowców, których osiągnięcia będą znacznie wyższe od wyników waszych dzieci…? W taki właśnie sposób, małymi kroczkami, drepczemy w kierunku czasów, kiedy dzieci będzie się wybierało z gotowego katalogu genetyki.

      Leczenie to początkowe uzasadnienie każdego udoskonalenia. Gdyby zapytać wybitnych profesorów eksperymentujących w dziedzinie inżynierii genetycznej albo interfejsów mózg-komputer, dlaczego podejmują takie badania, najprawdopodobniej odpowiedzieliby, że robią to z myślą o leczeniu chorób. „Z pomocą inżynierii genetycznej – wyjaśnią – będziemy mogli pokonać raka. A gdybyśmy potrafili bezpośrednio łączyć mózg z komputerem, moglibyśmy wyleczyć schizofrenię”. Może tak, ale z pewnością na tym się nie skończy. Kiedy uda nam się połączyć mózg z komputerem, czy będziemy wykorzystywali tę technologię wyłącznie do leczenia schizofrenii? Jeśli ktokolwiek naprawdę w to wierzy, to być może faktycznie wie mnóstwo o mózgach i komputerach, ale dużo mniej o ludzkiej psychice i o ludzkim społeczeństwie. Kiedy


<p>46</p>

Meika Loe, The Rise of Viagra. How the Little Blue Pill Changed Sex in America, New York 2004.

<p>47</p>

Brian Morgan, Saints and Sinners. Sir Harold Gillies, „Bulletin of the Royal College of Surgeons of England” 95:6 (2013), s. 204–205; Donald W. Buck II, A Link to Gillies. One Surgeon’s Quest to Uncover His Surgical Roots, „Annals of Plastic Surgery” 68:1 (2012), s. 1–4.

<p>48</p>

Paolo Santoni-Rugio, A History of Plastic Surgery, Berlin – Heidelberg 2007; P. Nicolas Broer, Steven M. Levine, Sabrina Juran, Plastic Surgery. Quo Vadis? Current Trends and Future Projections of Aesthetic Plastic Surgical Procedures in the United States, „Plastic and Reconstructive Surgery” 133:3 (2014), s. 293e–302e.

<p>49</p>

Holly Firfer, How Far Will Couples Go to Conceive?, CNN, 17 czerwca 2004, dostęp 3 maja 2015, http://edition.cnn.com/2004/HEALTH/03/12/infertility.treatment/index.html?iref=allsearch.

<p>50</p>

Rowena Mason, Hannah Devlin, MPs Vote in Favour of „Three-Person Embryo” Law, „Guardian”, 3 lutego 2015, dostęp 3 maja 2015, http://www.theguardian.com/science/2015/feb/03/mps-vote-favour-three-person-embryo-law.