Dość prędko doszedł do siebie i z zaskakującą łatwością przemógł pragnienie dalszego ciągu. Nie zdecydował się na zbyt krótką wyprawę do sklepu monopolowego czy do Schrødera, zamiast tego wziął prysznic, ubrał się i wyruszył z Sofies gate piechotą. Minął stadion Bislett, poszedł Pilestredet obok Stensparken i przez Majorstua. Zastanawiał się, co też takiego pił. Zamiast obligatoryjnych bólów brzucha, będących dziełem Jima Beama, wszystkie zmysły przesłoniła mgła, której nie zdołały rozwiać nawet świeże podmuchy wiatru.
Przed oddziałem banku DnB stały dwa samochody policyjne z włączonymi niebieskimi światłami. Harry pokazał swój identyfikator jednemu z funkcjonariuszy w mundurze, schylił się pod taśmami odgradzającymi teren i skierował do drzwi wejściowych, gdzie Weber rozmawiał z jednym ze swoich ludzi z Wydziału Techniki Kryminalistycznej.
– Dobre popołudnie, panie komisarzu – powiedział Weber z naciskiem na „popołudnie”. Na widok podbitego oka Harry’ego uniósł brwi. – Żona zaczęła bić?
Harry nie wymyślił żadnej elokwentnej odpowiedzi i zamiast tego wyjął papierosa z paczki.
– Co tu mamy?
– Zamaskowanego faceta z bronią AG3.
– Ptaszek uleciał?
– Wysoko.
– Ktoś rozmawiał już ze świadkami?
– Pewnie. Li i Li działają w Budynku Policji.
– Są już jakieś szczegóły co do przebiegu?
– Bandyta dał kierowniczce oddziału dwadzieścia pięć sekund na otwarcie minibanku, w tym czasie trzymał broń przyłożoną do głowy jednej z pracownic w okienkach.
– I kazał jej mówić za siebie?
– Jasne. A po wejściu do banku użył tego samego angielskiego zwrotu.
– This a robbery. Don’t move – rozległ się jakiś głos z tyłu, po czym nastąpił krótki śmiech w rytmie staccato. – Naprawdę miło, że mogłeś do nas zajrzeć, Hole. Ojej, poślizgnąłeś się w łazience?
Harry zapalił papierosa jedną ręką, jednocześnie podsuwając paczkę Ivarssonowi, który pokręcił głową.
– Paskudny nałóg, Hole.
– Masz rację. – Harry wsunął camele do wewnętrznej kieszeni płaszcza. – Nie powinno się nikomu proponować swoich papierosów, bo należy założyć, że dżentelmen kupuje własne. Tak powiedział Benjamin Franklin.
– Naprawdę? – Ivarsson udał, że nie widzi wyszczerzonych w uśmiechu zębów Webera. – Dużo się naczytałeś, Hole. Może dotarło do ciebie również, że nasz bandyta znów zaatakował. Dokładnie tak jak przewidzieliśmy.
– Skąd wiesz, że to on?
– Chyba zrozumiałeś, że to dokładna kopia napadu na oddział Nordei na Bogstadveien.
– Tak? – Harry zaciągnął się głęboko. – A gdzie zwłoki?
Zmierzyli się z Ivarssonem wzrokiem. Błysnęły zęby gada. Weber uznał, że musi się wtrącić:
– Kierowniczka była szybka. Zdążyła opróżnić bankomat w ciągu dwudziestu trzech sekund.
– Nie ma ofiar – powiedział Ivarsson. – Rozczarowany?
– Nie. – Harry wypuścił dym przez nos. Poryw wiatru go rozwiał, ale mgła w głowie nie chciała ustąpić.
Kiedy drzwi się otworzyły, Halvorsen podniósł głowę znad Silvii.
– Mogę zamówić wysokooktanowe espresso, pronto? – Harry opadł na krzesło.
– Tak, tak, ja też cię witam – odparł Halvorsen. – Jak ty wyglądasz?
Harry zakrył twarz dłońmi.
– Nie pamiętam kompletnie nic z tego, co się stało wczoraj. Nie mam pojęcia, co piłem, ale nigdy w życiu nie wezmę już do ust ani kropli czegoś podobnego.
Zerknął pomiędzy palcami i spostrzegł, że na czole kolegi pojawiła się zmarszczka troski.
– Spokojnie, Halvorsen, to po prostu nieszczęśliwy wypadek. Jestem teraz trzeźwy jak niemowlę.
– Co się stało?
Harry zaśmiał się głucho.
– Treść żołądkowa wskazuje, że byłem na proszonej kolacji. Próbowałem kilka razy do niej dzwonić, żeby to potwierdzić, ale nie odpowiada.
– Ona?
– Tak, ona.
– To jakaś marna policjantka? – spytał ostrożnie Halvorsen.
– Skup się na kawie – odburknął Harry. – Stara znajoma. Całkiem niewinne spotkanie.
– Skąd wiesz? Przecież nic nie pamiętasz.
Harry potarł nieogolony podbródek. Pomyślał o tym, co powiedział mu Aune: że zamroczenie alkoholem lub narkotykami jedynie wzmaga skłonności, które człowiek ma już wcześniej. Nie wiedział, czy go to uspokaja. W pamięci powoli zaczynały się pojawiać pewne szczegóły. Czarna sukienka. Anna była ubrana w czarną sukienkę. Leżał na schodach. Pomogła mu jakaś kobieta, która miała tylko pół twarzy. Jak postać z portretów Anny.
– Zawsze mam blackouty – powiedział Harry. – Ten nie był wcale gorszy od innych.
– A oko?
– Pewnie walnąłem się o szafkę w kuchni, jak wróciłem do domu.
– Nie chcę cię bardziej dręczyć, Harry, ale to wygląda na zderzenie z czymś cięższym niż z szafką.
– A czy ja wyglądam na udręczonego? Zawsze kiedy się biłem po pijaku, to z ludźmi, których nie lubiłem nawet wtedy, gdy byłem trzeźwy.
– Masz wiadomość od Møllera. Prosił, żeby ci przekazać, że chyba będzie w porządku, ale nie mówił, co.
Harry obrócił kawę w ustach, a kiedy ją przełknął, stwierdził:
– Poprawiasz się, Halvorsen. Naprawdę się poprawiasz.
Napad został szczegółowo omówiony podczas odprawy grupy śledczej w Budynku Policji tego samego dnia po południu. Didrik Gudmundson poinformował, że od momentu uruchomienia alarmu w banku do chwili przyjazdu policji upłynęły trzy minuty, lecz bandyta zdążył już wtedy opuścić miejsce zdarzenia. Oprócz wewnętrznego kręgu radiowozów, które natychmiast zablokowały najbliższe ulice, w ciągu następnych dziesięciu minut utworzono zewnętrzny kordon na najważniejszych głównych drogach. Zamknięto E18 w okoli cach Fornebu, Ring 3 przy Ullevål, Trondheimsveien przy szpitalu Aker, Griniveien przez Bærum i skrzyżowanie na Carl Berners plass.
– Chciałbym, abyśmy mogli nazwać to żelaznym pierścieniem, ale wiecie, jak jest dzisiaj z obsadą.
Toril Li przesłuchała świadka, który widział, jak mężczyzna w kominiarce wsiada jako pasażer do białego