Nie wiedział, czy Laura przygląda się im, czy także postanowiła udawać, że się nie znają, ale serce przestało mu walić jak oszalałe dopiero wówczas, gdy para zniknęła za drzwiami restauracji. Pomyślał, że musiał zdurnieć kompletnie, jeśli bardziej przeraził go widok Laury niż oficera gestapo. Może dlatego, że ów oficer był tak wpatrzony w swoją towarzyszkę, iż nie zauważyłby wokół siebie nawet hordy uzbrojonych partyzantów. I wówczas kolejna myśl przyszła mu do głowy… Że Laura kolejny raz go okłamała i na pewno sypia z tym draniem. A ten oszalał na jej punkcie, tak jak niegdyś Kuba i Tobiasz. Przespanie się z Laurą oznaczało dla każdego mężczyzny kłopoty i taki biedak niemal od razu wpadał w jej sidła i dostawał obsesji. Gdyby Kuba musiał kiedyś wyobrazić sobie demona, miałby on twarz tej kobiety. Modliszki, suki, jego największej miłości i jego największego życiowego błędu. Nie rozumiał jednak, dlaczego jej widok wciąż wytrącał go z równowagi.
Do mieszkania Ratajskiej dotarł na niemal miękkich nogach. Niewiele mówił, chociaż ostatnio, gdy odbyli z Agnieszką podobny spacer, nawet usiłował z nią flirtować. Pani Elżbieta ulokowała gościa w małym pokoiku, który niegdyś był gabinetem jej męża, i poszła przygotować coś do zjedzenia.
– Niechże pan już idzie. Zaopiekuję się nią – powiedziała łagodnym głosem Ratajska, krzątając się po kuchni.
– Nawet nie wiem, jak mógłbym się pani odwdzięczyć za to, co pani robi dla tej dziewczyny – westchnął Kuba.
Kobieta odwróciła się w jego stronę i powiedziała:
– Ja też kiedyś miałam kłopoty. I mnie też ktoś pomógł.
– Jeszcze raz dziękuję. – Kuba uśmiechnął się do Ratajskiej i ruszył w kierunku restauracji.
Musiał się śpieszyć, bo za godzinę rozpoczynał się dansing. Miał nadzieję, że tym razem Laura ze swoim absztyfikantem przybyła jedynie na kolację i nie zostaną na tańcach.
Mylił się. Przez niemal pół nocy musiał patrzeć, jak wije się w ramionach innego mężczyzny. I miał ochotę zwymiotować.
Następnego dnia mógł wyspać się do woli, bo Potopek z samego rana pojechał zobaczyć się ze swoimi dziećmi. Z reguły wstawał wcześniej od Kuby, kręcił się po pokoju i, chcąc nie chcąc, budził także swojego kompana. Dlatego gdy tego poranka Kuba usłyszał pukanie do drzwi, postanowił je zignorować. Jednak osoba, która zakłóciła mu sen, nie przejęła się brakiem odpowiedzi, tylko weszła do pokoju. Kuba usłyszał stanowczy i pełny złości głos:
– Kim jest ta kobieta, Kuba?
Ów głos należał do Laury Morawińskiej. Kuba ocknął się i otworzył oczy. Miał ochotę powiedzieć jej coś przykrego, ale zrezygnował, by Laura nie wpadła w jeszcze większą złość. Kto wie, co mogłoby jej strzelić do głowy.
– Znajoma – bąknął.
I w zasadzie powiedział prawdę. Z Agnieszką nic kompletnie go nie łączyło. Do licha, nawet nie wiedział, jak się naprawdę nazywa ta dziewczyna.
– Chcę wiedzieć, kto to jest – wysyczała.
Sytuacja była groteskowa, bo nawet gdyby chciał jej to powiedzieć, to nie miał pojęcia, kim była jego nowa znajoma.
– Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy – odparł, nieco złośliwie. – Pamiętasz?
– Posłuchaj, czy ty naprawdę mnie już nie kochasz? – zapytała rozpaczliwie.
Cholera, zadała kolejne pytanie, na które nie potrafił jej odpowiedzieć. Sam nie wiedział, co czuje. Postanowił nie mówić nic. Laura nie miała prawa go pytać o takie rzeczy, a on nie miał obowiązku się przed nią z czegokolwiek tłumaczyć. Zerkał jedynie na nią i miał nadzieję, że jego spojrzenie jest wystarczająco zimne, by schłodzić zapędy Laury. Kiedy patrzyli tak na siebie, Kuba zaczął modlić się w duchu, by Laura odwróciła wzrok. Nie chciał, by tak patrzyła na niego, jak w tym momencie. Wzrokiem będącym mieszaniną złości i pożądania. Niegdyś tak kończyła się każda ich sprzeczka, właśnie takim spojrzeniem, a potem brutalnym aktem przepojonym tak silną namiętnością, że po chwili zapominali nawet, o co się pokłócili. Teraz jednak było inaczej. Nie było mowy o cudownym pojednaniu za pomocą jego czarodziejskiej różdżki.
Odwrócił wzrok, by Laura nie odgadła jego myśli.
– Ja i tak dowiem się, kim ona jest. – Uśmiechnęła się szelmowsko.
– Po co?
– Bo chciałabym ją o coś zapytać.
– Na przykład? – zdziwił się.
– Na przykład… Ach, nie powiem ci. – Kolejny raz się uśmiechnęła.
– Więc tym bardziej ci nic nie powiem. Ja jakoś nie mam ochoty pytać o cokolwiek twojego adoratora – mruknął i był coraz bardziej zły.
W normalnych okolicznościach podobna scena rozbawiłaby go i po prostu by się roześmiał, ale w tej sytuacji to była ostatnia rzecz, na jaką miał ochotę. Laura Morawińska była jedyną kobietą, która tak na niego działała. Albo miał ochotę rzucić ją na łóżko, albo spoliczkować.
– To powodzenia, szukaj jej. Jak nie na tej ulicy, to może na następnej. Może ci się poszczęści. I przestań wtrącać się w moje życie. Między nami nie ma już nic i niczego nie będzie – prychnął.
– Nie doceniasz mnie. Mam przecież przyjaciół w gestapo. Zawsze mogą wylegitymować twoją towarzyszkę. – Zmrużyła oczy, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi. Stojąc w progu, odwróciła się i powiedziała: – Nie masz racji, Kuba. Między nami zawsze coś było, jest i będzie.
Kiedy tylko Laura Morawińska zamknęła za sobą drzwi, do Kuby dopiero dotarło, co ta wariatka może zrobić. Dla niej to były jakieś kwestie ambicjonalne, bo Laura zawsze potrafiła postawić na swoim lub też kierowała nią zwykła kobieca zazdrość, ale w przypadku Agnieszki mogło się to skończyć tragicznie. Niechby kiedyś Laura ją spotkała na ulicy albo ich razem i była w towarzystwie swojego adoratora… A wtedy… Nawet nie chciał o tym myśleć.
Zerwał się na równe nogi i podbiegł do umywalki. Potem stwierdził, że musi wziąć prysznic, bo spocił się niemożliwie podczas tego spotkania, i wyleciał z pokoju jak oparzony. W ciągu dwudziestu minut był gotowy do wyjścia. Nie wiedział, dlaczego przygładził włosy francuską brylantyną i spryskał się wodą kolońską. Wybiegł na ulicę i podążył w kierunku mieszkania Laury. Nie miał pojęcia, czy ją zastanie, ale był gotów czekać na nią aż do wieczora, by wybić jej z głowy chore pomysły. Zanim dotarł pod jej drzwi, miał już obmyśloną historyjkę. Postanowił, że Agnieszka odegra rolę narzeczonej przyjaciela, a jak wiadomo, to dla Kuby zawsze stanowiło świętość. Kobiety przyjaciół były nietykalne i Laura wiedziała o tym lepiej niż ktokolwiek inny.
Zdyszany, zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu i popatrzyła tak, jakby spodziewała się jego wizyty. Jej oczy niemal w jednej chwili zrobiły się błyszczące i pełne psiego oddania. Bez słowa wszedł do korytarza, jeszcze raz na nią spojrzał i nagle wszystkie